Wczoraj napisałam dluuugi post wyjaśniająco-opisujący i nawet przezornie skopiowałam go sobie do worda, ale juz nie zapisalam i możecie sie domyślić jak to się skończyło...siarczystą łaciną, bo komp mi sie wylączył i tyle se popisałam
Właściwie to oprócz radości z nowego domku Kokainy to niewiele radosnego się wydarzyło.
Musiałam uśpić swojego psiego staruszka

niestety trzustka odmówiła mu posłuszeństwa, wszystkie inne organy powiekszone. Nie reagował już na insulinę

W tym samy dniu już drugie podejście do zabiegu miał mój najstarszy 15-letni kocurek.
Za pierwszym razem zareagował tak ogromnym stresem, że myśleliśmy, że to koniec. Niewydolność oddechowo-krążeniowa, temp. ciała spadła poniżej mierzalności. No stan praktycznie agonalny

Przy czym kot w domu zachowywał sie calkiem normalnie.
Udało nam sie tylko pobrać krew, ale z udowej (wyniki badan w normie).
W domu kot doszedł bez problemów do siebie, chociaz weci byli raczej nastawieni, że więcej go nie zobaczą
No i 11-go marca podjęłam drugą probę, bo stan pysia wymagał interwencji. Tym razem kocisko dostało głupiego jasia juz w domu i czym prędzej gnałam do lecznicy na zabieg. Wszystko poszlo szybko i sprawnie. Po zabiegu dostał jeszcze kroplówe a jak już zaczął się wybudzać to byliśmy w drodze do domu. Kocur był cały czas dogrzewany, dostał ciepłe płyny a temp. ciala miała zaledwie 32 stop

Weci stwierdzili ze to jakiś koci mutant-fenomen
Na drugi dzień kocur robił wrażenie nowo narodzonego, apetyt dopisuje i mam nadzieje, że jeszcze kolejne 15 lat przed nim
Na początku tygodnia miałam jeszcze piękną wizję zakupu nowego kompa. TŻ przychylnie ustosunkował się do mojej prośby

Po zapłaceniu rachunków u weta moja cudna wizja odpłynęła w siną dal

Niestety czas negocjacji i szantażu kończy sie z dniem dzisiejszym, bo jutro TŻ sobie odlatuje
Ingusia bez zmian. Leki nie spowodowały żadnej poprawy lub widocznej zmiany. Nie byłam z nią jeszcze na konsultacji, bede sie umawiać w poniedziałek. Wtedy mam nadzieje podejmiemy jakąś decyzje i poznamy orientacyjne koszty.
Podczas śniadania towarzyszył mi dzisiaj Mr.H ...nawet piliśmy mleko z jednej szklanki
