Dziewczyny - nie jest dobrze...
Niunia po przyjeździe nie wysiusiała się przez całą dobę - przedwczoraj zrobiła w kuwecie tylko kupkę, więc wieczorem dostała zastrzyk No-Spy, tak jak pisałam, wysiusiała się po nim i myśleliśmy, że już po temacie.
Ale niestety....
Wczoraj powtórka - kuweta przez cały dzień puściusieńka. Więc wieczorem biegiem do weta. Zastrzyk z nospy o 19:00 i efekt zerowy. Drugi raz wet o 21:30 - wyszliśmy od niego o 1:30.... Niunia nie załatwia się w ogóle - rtg pokazał jelita załadowane masą kałową i gigantyczny pęcherz - powiększony ze cztery razy.... Na rtg i usg nie widać niczego, co mogłoby być przyczyną. Malutka została znieczulona i scewnikowana - wetka ściągnęła przez cewnik ponad 100 ml moczu... Zostawiła jej podszyty cewnik na noc - do 5:00 przeżywałam horror utrzymania go na miejscu, bo w Niunię wstąpił tygrys i starała się go za wszelką cenę wyrwać. A kołnierz niestety wywoływał w niej ataki histerii - on już kompletnie odcina ją od świata, który bada tylko noskiem i wąsami, więc wpada w totalną panikę...
O 5:00 wycisnęłam przez cewnik odrobinę moczu - a po chwili niestety mała pozbyła się ustrojstwa niezależnie od szwów...

- aż się boję myśleć, co będzie dzisiaj.....
W dodatku wczoraj wieczorem zaczęła dostawać dziwnych ataków paniki - jeszcze przed drugą wizytą w lecznicy nagle w pokoju, który już dobrze zna i przy nas, do których biegnie na dźwięk głosu, zaczęła parskać, tulić uszy, warczeć i uciekać tyłem przez cały pokój - tak jakby coś lub kogoś przerażającego zobaczyła. Wrażenie potworne - kot wpatrzony niewidzącymi oczkami w przestrzeń i panicznie przestraszony...

Takie ataki powtórzyły się przez całą noc kilkanaście razy.
Poza tym, jak przynieśliśmy ją w nocy do domu - całkowicie już wybudzoną i chętną do pozbycia się dziwnego urządzenia z... - tylne nóżki zaczęły momentami odmawiać posłuszeństwa. Rozjeżdżały się na boki, zawijały bezwładnie pod brzuszek i mała ciągnęła tył albo się przewracała na bok...
To wszystko wskazuje chyba niestety na jakiś spory problem neurologiczny - zwieracze nie działają, moczu nie da się nawet wycisnąć, mimo że pęcherz prawie pęka. Do tego te dziwne zachowania i bezwład momentami....
Zryczałam się przez noc nad nią jak bóbr

Nie mogę na to patrzeć, bo przecież mieliśmy poprawić powiekę i kicia miała szukać domku. A tu jej cierpienie, nieznana choroba i ta nasza totalna bezradność. Musiałam dzisiaj pójść rano do pracy, chociaż jestem kompletnie nie nadająca się - ale postaram się jakoś wcześniej wyrwać - aż się boję, co zastanę w domu.........
Błagam - poradźcie coś........