Piękny gość ten leniwiec. WIdziałam takiego w wersji live w tym roku. Jest bardzo hm... wyluzowany.
Ale niestety, nie pachnie najpiękniej. W końcu mycie się jest takie męczące
Dziś było bardzo interesująco.
8.20 - sms od Tove w - w tonie " help - kot sie drze"
(dla niewtajemniczonych - ok 10 dni temu Ula spotkała na swej drodze zmarzniętego czarnego kawalera. Zawiozła go do p.Ani - w nocy miało być -20 stopni. Pani Ania dzielnie znosiła kocie wrzaski przez kilka dni, nie pomogła utrata klejnotów (kocich, żeby nie było) Wczoraj kicia przejęła Tove, dotąd siedział w piwnicy z 2 kotkami po sterylce, ale chciał wyyyyyyyjść.
9.20 -telefon od Tove (oczyma duszy widziałam już jej spakowaną walizkę z którą mąż ją wystawił za drzwi razem z kotem

)
Oczywiście niewiele pomysłów - bo co zrobić z kotem, który ciągle jodłuje? Potencjalny "nowy dom" nawet mega cierpliwy też gościa wystawi za drzwi po kilku nieprzespanych nocach...
Ula z Tove (jam im radziła

) odwiozły go spowrotem do miejsca w którym mieszkał. Tak żeby sprawdzić jak się tam zachowa. I nie wiem jak było, wiem tylko, że za chwilę zadzwoniła Ula z radosną wieścią że nie ma lekko - kota wprawdzie wypuściły, ale jak zakiciały żeby sprawdzić, czy nie wróci to przytuptała do nich kocia koleżanka...
Koleżanka została fachowo spakowana. Po chwili również kawaler, dla którego na gwałt trzeba było szukać miejsca...
W tzw międzyczasie Ania i Krzyś byli u taty Smoky na spotkaniu z przystojnym rudzielcem. Rudzielec bardzo ładnie ich poprosił,żeby go zabrali. No i zabrali. Miał ów kawaler pojechać do Tove (zarzekałam się, że NA PEWNO nie będzie nic mówił.. PRAWIE w to wierzyłam

) Ale Ania i Krzyś zlitowali się nad jej zdrowiem psychicznym i zabrali rudego gościa do siebie. W tzw międzyczasie Tove zdecydowała, że nowa kota która się objawiła może pojechać do niej a jutro straci nieco swej kobiecości.
Tak więc spokojne, niedzielne popołudnie
