Cześć Psiamo, cześć marivel i cześć wszystkim.
Joś.Przebłysk kilkuminutowy. To był dłuższy przebłysk, bardzo ważny i z całą pewnością odkrywczy dla tego kota - Joszka z katowickiego schroniska.
To było coś w rodzaju przełamania się, coś jakby chwilowego otwarcia się Josia.
Zaczęło się od tej szklanki mleka, całe to jego wyżej wymienione przełamania, choć na ten fakt złożyło się pewnie wiele czynników, być może obcych i niezrozumiałych dla człowieka. Szklanka z mlekiem była jednak tym decydującym.
Na ten wieczór, to jest wczorajszy przedział kilkunasty minut między dziewiąta, a dziesiątą, Josiu postanowił wyjść z 'cienia' i pokazać na 'ułamek' sekundy jaki był kiedyś, nim popadł w schronisku w lekką depresję i być może jaki będzie, jak się do niego dotrze.
Wyszedł z pod łóżka. Zapomniał, że ma udawać tego wystraszonego i zabiedzonego futrzaka i po pokoju zaczął poruszać się jak prawdziwy, w pełni domowy i pewny siebie kot. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic.
Okiem Josia Jośkowego:
Widzę dwóch ludzi, a raczej półtora, bo tego drugiego widzę tylko głowę. Leży na łóżku i coś tam czyta. Drugi siedzi przy biurku. Podejść do któregoś ludzia, czy nadal grać? Podejść. Tak. Podejdę. Podchodzę. Do którego? Do tego przy biurku, bo ten na drugim piętrze łóżka piętrowego jest wysoko, dzielą nas strzebelki. Do przybiurkowego mam bliżej. Może jednak do żadnego? Nie, nie. Już postanowiłem - podejdę. Chociaż nie...
Rozgrywa się chwilowy konflikt wewnętrzny u Joszka.
Joś widać było, że się waha, ale jednocześci korci go widok człowieka, który wówczas nadwyraz zaczął go ciekawić i interesować. Ostatecznie miał zrezygnować, zrobić 'tył zwrot'. Wtedy szklanka mleka postanowiła działać, pomóc zachęcając Joszka do skierowania swoich łapek w stronę człowieka, właściciela przezroczystej szklanki z białą zawartością.
To był pretekst nie do przebicia dla Joszka - musi podejść do przybiurkowego. Musi, bo przy nim jest główny obiekt jego zainteresowania - szklanka. Przełamuje się, zbiera, podchodzi. Wskakuje na biurko. Z gracją i elegancją, ze sprytem. Człowiek udaje, że nie widzi kota, nie chce go wystarszyć. Ten skrada się do kubka, niepewnie, ale z wyraźnym poczuciem celu. Wsadza głowę do kubka. Głowa się nie mieści. Kot kombinuje, chce się dostać do mleka języczkiem. Chce się napić, ale nie ma jak. Łapka wkracza do akcji - zaczyna trącać kubek. Ten coraz bardziej się kołysze, wkońcu się przewraca. Kot zadowolony, wniebowzięty, zaczyna wiosłować językiem zawartość wylanej szklanki pięknie cieknącej po blacie. Na szczęście nie wylało się całe mleko, więc nie było dużo do sprzątania. Z resztą niewiele ogólnie było go w kubku. Josiu tylko trochę się napił. Potem stało się coś dziwnego - Joszek wskoczył na krzesło i usiadł koło dużego. Zaraz potem wkroczył na kolana i porządnie się rozmruczał.
Co do mleka, jako napoju dla kota. Jakoś tak zawsze obawy mamy dawać kotom mleko
Milence kiedyś miała kocie mleczko Winston z Rosmana, i nie bardzo jej smakowało. Ale jak będziemy w pobliżu tego sklepu do kupimy ze dwa kartoniki, niech się Josiu i Milenka (choć ta nieco wybredna jest i kręcąca nosem) cieszą.