Młoda z Edem wczoraj poznała, co to śnieg. Władowała się w najgłębsze zaspy... Edunio demonstracyjnie podnosił co rusz poszczególne łapki. Coś w stylu "brrr, koteckowi zimno w łapki!!! A duzi to mają głupie pomysły" Kocur najchętniej to by lewitował nad tym śniegiem

Po 5 minutach zagarnęliśmy JaśniePaństwo do domku. Od tego momentu Heksa jakby mniej chętnie wyrywa za drzwi wejściowe
Dziś po przyjściu do domu Edek się najzwyczajniej w świecie na mnie sfoszył. Poczuł obce koty, czy jak?? Normalnie, obraza majestatu.

Nie pomogło wyciągnięcie wielgachnych kartonów do drapania, gryzienia, wyszarpywania z nich mikroskopijnych kawałeczków (w mieszkanko już odpicowane, oczywiście)- przyjął dar, lecz z pogardą i lekceważeniem. Pedantycznie i na zimno zaczął karton unicestwiać, ale mnie miał w nosie.
Półgodzinne puszczanie szczura też nie pomogło. Kuszenie wodą w wannie- nic. Mizianie za uszkami- ani jednego mruknięcia... Obraził się strasznie

A teraz ponownie żre ten karton...
