Jest tak.
Beret łazikuje, śpiewa, jest bardzo ciekawy świata za drzwiami i naszych kotów. Już chyba trzeba zacząć uważać przy otwieraniu drzwi

Apetyt Beretowi dopisuje, kuwetę odwiedza regularnie. Spyla przede mną, ale nie tak bardzo, a jak go dorwać i musnąć ręką, to i grzbiet wygnie i baranka strzeli

I tarza się, mruczy, daje brzucha. Jest w sumie nieźle, tylko martwią mnie te jego wielkie pisanki na święta, nie będzie jak wydmuszek w razie czego z nich zrobić
Demiś nadal przerażony, ukryty w wersalce. Na kolanach sztywnieje i się trzęsie. Znowu karmiłam go gerberkiem, bo nadal nie mam pewności czy coś je. Ale - kiedy puscilam go z kolan, ukrył się za wersalka. Gadałam do niego, gruchalam, dotknęlam i... nie zwiał. W lustrze widziałam jego nieszczególna minę, ale został, wiec go wyczochralam po łepku, podrapałam pod bródką. Nie zamuczał, nie nadstawił sie nawet, ale nie uciekł i przymknął oczka. I tak trzy razy (bo przenosiłam sie do Bereta). No i jak wychodzilam to Demiś nadal tam siedział. Obok wersalki a nie w środku.