PcimOlki pisze:ossett pisze:....
Jeżeli weźmiesz kotka, zrobisz mu badania( a powinnaś mu zrobic nawet jak wygląda dobrze) i okaże się ,ze jest chory i wymaga leczenia, to możesz go leczyć skutecznie (bo w schronisku nie jest to możliwe) i starać sie o wsparcie finansowe (poprzez bazarki na przykład).
Z moich doświadczeń wynika że skuteczne leczenie jest iluzją. Na dwa koty poważnie chore, pomimo zaiwestowania i czasu i pieniędzy, żaden nie przeżył. Ponadto, na bazarku, trzeba by chyba zgonić jakieś auto, żeby zrefinansować kasę wpompowaną w wetów. Co do badań wykluczających FIV i FeLV, to istnieje mnóstwo chorób, o kórych mało kto słyszał (włączając niektórych wetów), a które równie skutecznie mogą wytłuc wszystkie futrzaki w kontakcie. Nawet, jeśli teoretycznie są uleczalne, to niestety diagnostyka leży - najczęściej prawidłowa przychodzi zbyt poźno. Nie wspominając już nawet o wszystkim znanym (i lubianym jako uniwersalna diagnoza) FIP. Dlatego, i w schronie, i poza schronem, dobrze nie jest. Jeżeli chodzi o leczenie i diagnozowanie kotów, mam wrażenie, że żyję na początku XVIII wieku.
To o czym piszesz dotyczyć może każdego kota, nawet wziętego z hodowli.
Widocznie jednak diagnozowałeś i leczyłeś te koty, które u Ciebie nie przeżyły, u niewłaściwego lekarza.
Ja mam u siebie przewlekle chorą na nerki długoletnia rezydentkę schroniska już przeszło rok, ma się świetnie, wygląda teraz wspaniale i rządzi innymi moimi kotami.
Koty, Kleo i Pirat, które z kociarni zaadoptowała Marcjanna i którymi ona i parę innych osób na serio się zajęło, były jak się okazało poważnie chore, ale właściwa diagnoza pozwoliła na ich skuteczne wyleczenie.
Koszty podobno były, ale nie aż tak duże, aby potrzeba było sprzedać na bazarkach auto-wystarczają (choć z trudem)fanty wystawiane przez Marcjannę, Kicię i Mruczeńkę.
Zrobienie testu na białaczkę/FIV(jest test łączony, a więc tańszy)nowo przyjętemu do domu kotu ma sens jeżeli ten kot nie ma jeszcze objawów tych chorób, ale jest tylko ich nosicielem-wtedy mozna zdecydować czy może stykac się z innymi kotami czy nie.
Te właśnie choroby są zaraźliwe tylko dla innych kotów.
Oczywiście jest mnóstwo innych chorób, ale zakazić swoje koty możesz sam przynosząc wirusa na ubraniu i butach.
W ten sposób prawdopodobnie mój syn zainfekował dwa niewychodzące koty w Wałbrzychu jakims wirusem nieznanym nauce, a on potem przywieziony tu na badania zaraził wszystkie moje (gdyby jednak udało mi sie go utrzymac w izolacji-a nie udało mi się , bo jeden z kotów potrafi otwierać drzwi, to nie zaraziłyby się od niego.)
Ja się nie dziwię PcimOlki,że Ci smutno po wizycie w schronisku, uważasz ,że jesteś bezsilny i nic nie da się zrobić, ale Twój skrajny pesymizm co do możliwości skutecznego leczenia kotów ze schroniska jest nieuzasadniony.
Ryzyko wzięcia kota ze schroniska jest nie większe niż kupienie kota pseudorasowego nawet na Dworcu Świebodzkim.