Kociaki były dwie godziny w lecznicy - kazdy z osobna był badany, miał podane wszystkie potrzebne leki i surowicę. Zostały potraktowane tak po królewsku, że gdyby ich szanse zależały wyłącznie od właściwej opieki, to miałyby pewną wygraną.
Manuela po lekach nareszcie zrobiła siku - bardzo nas martwił jego brak. Niestety jelita są w bardzo złym stanie - po powrocie do domu wyleciało z niej trochę śluzu i nabłonka podbarwionego krwią

Ma założony wenflon i jest bardzo, bardzo dzielna. Wymiotujący dostali leki przeciwwymiotne, gorączkujący przecigorączkowe itd. Poza Manuelą i Rachel (która nadal nie je) wszyscy wyglądają w miarę dobrze. John w lecznicy kładł sie na plecki i cały czas, nawet podczas mierzenia temperatury, mruczał.
Dziekuję bardzo za ciepłe myśli, za wszystkie aukcje na Bazarku, za udział w nich i pomoc.
Pregect i Chiara są cudowne - będą razem z Myszką pełnic dyżury w kocięcarni. Idę zaraz dorobić klucze i jestem dziś pełna nadziei, że to sie wszystko dobrze skończy.
Chcilabym bardzo, żeby Manuela stanęła na łapki po surowicy i tych wszystkich lekach, które dostała. Dziś nie jest tak strasznie słaba, jak wczoraj. nie ma już wysokiej gorączki, nie dostaje leków ją obniżających dziś, by temperatura nie spadała poniżej normy. [/b]