Napoleon wciąż pięknie sika i to pod mega ciśnieniem, a ja za każdym razem gapię się do kuwety czy wszystko jest w porządku
Kroplówkę zrobiłam dopiero dzisiaj raniutko, bo wczoraj Napo był tak wymęczony i prawie cały czas spał, że nie chciałam mu już dokładać stresu.
Marunia też ma już dosyć kroplówek, jak tylko widzi, że po nią idę, to uciaka przede mną na tych swoich krótkich łapinkach, a potem na mnie buczy i warczy. Ale spokojniutko znosi całą sesję. Potem biegnie do kuchni i czeka na jedzonko, choć skubie z miseczki jak wróbelek. Znów mamy karmienie kilka razy dziennie na żądanie.
Mała Sand po serii kłucia syczy na Janusza jak tylko widzi go koło klatki (Tż ją wyjmował i trzymał w czasie zastrzyku), ale za to mi daje się głaskać, a nawet trzymać na rękach. Mogłaby wreszcie przełamać ten swój strach.
Ostatnio zaczęłam zamykać na noc kuchnię, żeby paskudy nie hałasowały na kamiennej podłodze w godzinach ciszy nocnej i nasze dwie ślepotki, Tepsia i Rysia, są wieczorem lekko zagubione. Na blatach w rogach kuchni stoją skrzynki z kocykami i obie panienki znalazły sobie tam swoje kryjówki. Teraz muszą układać się do snu gdzieś indziej. Najczęściej wchodzą na drapak i na półkę nad tv, tylko Rysia z zejściem radzi sobie spokojnie sama, ale Tepsinka budzi mnie miałkoleniem, żeby pomóc jej zejść. Ona jest tak bardzo nieporadna. Np za każdym razem po zrobieniu qupki musimy myć kotka, bo przednimi łapkami pięknie zakopuje, ale tyłem siada dokładnie w to, co wyprodukowała
W tej chwili prawie wszyscy śpią i zupełnie nie widać tej ilości futrzastych w domu
Ale już niedługo będzie tak spokojnie, bo pewnie za jakąś godzinkę po kolei będą mi mówić, że już pora na żarełko
Ja zaczynam trzeci tydzień chorowania. Już nie wiem co robić. Po antybiotyku było przez jeden dzień lepiej. Cały człowiek mnie boli