Od poniedziałku oczekiwany długo urlop.
Urlop od pracy biurowej, ale nie od kotów. I tak będę musiała przyjeżdżać do pracowych kotów i oblatywać inne miejsca karmienia.
Pierwszy tydzień planuję popracować ciężko fizycznie w domu. Poza tym dokonać "przeglądu technicznego" domowego zwierzyńca. Co komu należałoby zafundować - czyszczenie zębów, badania, itp.
Drugi łyknąć nieco kultury i oddechu. Jakieś wystawy, teatr, wypady na działkę do przyjaciółki, która przyjechała na wakacje do kraju (mieszka na stałe daleko, daleko...). Oczywiście noclegi w domu, bo banda wymaga obsługi.
Mam nadzieję tylko, że nie stanie się zadość "tradycji", iż gdy tylko mam urlop czy pojedynczy wolny dzień natychmiast w kocich sprawach cos się wali, telefony, potrzeba złapania, zabrania, interwencji, s.o.s. i odpoczynek wszelaki jak i inne plany idą w siną dal.
Jedno co pewne, mam zamiar się wyspać.
Drugie co pewne, Wy odpoczniecie od mojego przynudzania.
Po powrocie przedstawię drugą część rozliczenia forumowej pomocy.
A tymczasem u mnie w miarę stabilnie. Problemy nie przekraczają drastycznie normy
Dziś odbieram i puszczam kocura wyleczonego z paskudnych ran po pogryzieniu. Został też wykastrowany, zbadano mu krew. Może wrócić na swój teren.
Kociaki uwolnione z piwnicznego dołu, po odrobaczeniu straciły pękate brzuszki. Wyglądają dość chudo.
Maluchy z poprzednich interwencji, te jeszcze nie wyadoptowane, nadal szukają swojego miejsca na ziemi. Przed wakacjami adopcje nie idą. Weszły teraz w nieszczególny okres, kiedy to z puchatych kuleczek porobiły się z nich szczurkowate, długonogie, wielkouche podrostki.
Cieszy mnie Albinek. O ile pamiętacie, to ten białasek po operacji usunięcia guzów rakowych. Miał co prawda jeden atak padaczkowy, i czasem dziwnie się zachowuje. Z bandziora i szczocha, stał się jakiś ostrożny i lękliwy ale ma dobry apetyt, jest aktywny. Macam go codziennie. Nie wyczuwam żadnych zgrubień, nic nie odrasta. Odpukuję!!!!
Dziś po pracy zakładam fartuch i idę dezynfekować kocią altanę w pracy. Przy ostatnich upałach zalatywało z niej smrodkiem. Kociurzyska leją po ściankach w środku.
Dziś w nocy jeden z maluchów/podrostków nie miał ochoty opuszczać łóżka by ulżyć pęcherzowi, więc wlazł mi na plecy i obficie naszczał na mnie. Obudziło mnie wilgotne ciepełko. Pościel do prania, pańcia pod prysznic. Godzina 3 nad ranem!!!Koty to śmierdziele i nygusy. Jak ja ich niecierpię .......
