Jedzie sobie babcia w autobusie, siedzi na siedzeniu. Do autobusu wsiada student, wychudzony, sama skóra i kości, policzki zapadnięte, siniaki pod oczami, obszarpany, ledwo przytomny, ledwo trzymający się na nogach, przez ramię ma przewieszony płaszcz. Staje koło babci, trzyma się barierki, ledwo może ustać na nogach. Babcia przerażona wstaje z krzesełka żeby mu ustąpić miejsce i mówi:
- Usiądź sobie synku, taki biedny, marniutki jesteś... Może Ty jakiś chory jesteś?
Na to student:
- Niech babcia siada, mi nic nie jest. Nie jestem chory. Ja po prostu jestem studentem matematyki ze średnią 4,0
Babia ze zrozumieniem kiwa głową i mówi:
- A czemu syneczku trzymasz ten płaszcz przewieszony przez ramię, przecież dziś od rana taka piękna pogoda
Student:
-To nie jest płaszcz babciu, to mój kolega z roku. On ma średnią 5,0
