Odebrałam dziś wieczorem Shreka z Boliłapki - dziękuję lecznicy i JOKOTowi, w szczególności Alebie i Jej TŻ-towi

- kocurek już odjajczony, odrobaczony i nieco odmyty

. W przyszłym tygodniu, jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie szczepiony. Jedyne, co mnie niepokoi, to końcówki uszu

, mam nadzieję, ze to wżarty brud a nie pieczarki.
Zgodnie z przewidywaniami, po wstępnej fazie niuchania Bandido urządził scenę histerii i pogonił wszystkie koty. Shrek zamknięty w kuchni popłakuje żałośnie. Bandido nieco ochłonął, bo łaskawie spożył Wtorkowego Indyka. Zidane włamał się do kuchni wąską szparka i niuchają się na odległość. Liza obrażona, bo nie pozwoliłam jej pożreć porcji Shreka

. O dziwo, bardzo zainteresowana kuchnią jest Gołąbeczka, ostatnio w ogóle bojowa i gania Zidane'a

, teraz jakby próbowała zapolować na Shreka. Musi ustawić się w kolejce

.
Shrek niesamowity, ociera się, miauczy, barankuje ... Kto mógł takiego kota z domu wywalić?? Tylko chudy przeraźliwie, ale to nadrobimy

.
Na razie jeszcze nikt mi nic nie odgryzł ... noc przed nami

edit: nie nadmieniła, że komfort podróży na Ursynów zapewnił mi mój ukochany niedoszły-mąż, dumny Ojciec Chrzestny Shreka
