Niestety trochę się zburzyła ta sielanka
Brucek wczoraj późnym wieczorem miał mały atak. Wpadł w lekką panikę, leciała mu ślina, uciekł do przedpokoju i tam usiadł całkiem nieobecny. Po chwili mu przeszło. Zapadła decyzja, że dzisiaj ma dać krew do badania. Goście odwołani, plany na dzień zmienione. O 5 rano kolejny atak, tym razem jeszcze mniejszy. Brucek po prostu uciekł zaniepokojony do przedpokoju i tam znowu zamarł. Trochę śliny mu leciało. Dzisiaj rano zabraliśmy go do lecznicy, gdzie pobrano mu krew. Nie wiedząc co wpłynęło na nawrót ataków, po konsultacji (już od wczoraj) z kim trzeba (

) czekaliśmy na wyniki, żeby wiedzieć czy któryś lek jest podawany w zbyt dużej ilości, lub zbyt małej. A może coś Bruckowi wysiadło... Pani wet w lecznicy stwierdziła, że Brucka wątroba wygląda na trochę powiększoną.
Potem czekanie w domu. Tymczasem o 10:40 Brucek miał kolejny atak, mały. Zaczął się miotać na swojej ulubionej szafie, miał skurcze na pyszczku, potem uciekł sycząc do przedpokoju. I tradycyjnie - tam się zatrzymał. Po jakimś czasie wrócił na szafę. O 12:40 kolejny atak. Zauważyłem, że znowu zaczyna się gwałtownie rozglądać na szafie. Poszedłem po jakieś ścierki i gdy wróciłem zobaczyłem, że Brucek trochę mocniej się rzuca. Wyglądało na to, że atak będzie silniejszy. Szybko zdjąłem go z szafy i postawiłem na podłodze. Już po drodze na dół zaczął mieć mocne skurcze. Uciekł do przedpokoju, wpadł na szafę bokiem i przewrócił się w drgawkach. Rzeczywiście duży atak, ale nie zsikał się jak dawniej. Podczas żadnego z tych ataków od wczoraj nie popuszczał moczu. Po tym ostatnim ataku bardzo długo się zbierał z pozycji leżącej. Długo nawet jak na te inne jego napady, które widziałem. Przez chwilę myślałem, że teraz atak już nie ustąpił i będzie co chwilę wracał. Ale Bruc stanął na łapach, coś tam jęknął i poszedł do pokoju.
W końcu dostaliśmy wyniki. Nie będę ich za dokładnie opisywał, bo coś pomieszam

Z grubsza: Brucek wyniki dobre, wątroba w porządku i wapń na dolnej granicy normy. Anja zwróciła mi uwagę, że przy takim poziomie wapnia miał drgawki w szpitalu, a przy górnej granicy mu dopiero przechodziły. Po kolejnej konsultacji (oczywiście z jedynym właściwym lekarzem Bruca

) wnioski: to nie zmniejszenie Luminalu wywołało ataki, nie wysiadły mu narządy, winny jest wapń. Rzeczywiście poranne dawki witaminy D3 (chyba takiej) trochę spaprałem i mógł jej mniej wchłaniać. Wapna też ostatnio dostawał mniej. W wyniku tego wszystkiego Brucek od razu dostał od Anji pasztet z wapniową wkładką, a o 16 dałem mu ze strzykawki jeszcze kolejną porcję suplementu. Chodzi taki trochę zmęczony, a raczej przeważnie leży. Oczywiście na swojej szafie

Widać w nim jednak pełen relaks, bardzo kocha otoczenie i żaden atak na razie się nie zdarzył

Kupę w kuwecie zakopywał tak długo, że go w końcu zacząłem zachęcać do pójścia sobie. Wcześniej przy większych dawkach leków nawet nie próbował ich zakopywać.
Wracamy do większych dawek wapnia.
Tym razem Misio miał okazję widzieć duży atak z bliska, bo podszedł zobaczyć co się dzieje. Podtrzymywałem Bruca przy drgawkach, bo walił mocno łapkami naokoło i Miś z bezpiecznej odległości węszył

Ale nie syczał na niego, co mu się zdarzyło w maju
Hrupka znowu widzi w Wodzu jakiegoś potwora od jego powrotu z lecznicy. Znowu jej czymś śmierdzi i syczy na biedaka. Jeszcze trochę mniej Luminalu i się doigra. Zupełnie nie myśli.
Wracam do pilnowania Wodza

Pomimo pogorszenia się jego stanu jesteśmy strasznie zadowoleni, że tak szybko udało się namierzyć przyczynę. Walka trwa
