Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
AnielkaG pisze:Coś czuję, że za dobrze idzie nam ten "interes" z łapaniem kotów i zaraz nie tylko problem będzie w nacinaniu ucha, ale też i samym kastrowaniu (bo to przecież zuo jest )
tajdzi, przeciez my majątki zbijamy na tym łapaniu i okaleczaniu kotów, wiekszośc społeczenstwa jest święcie o tym przekonanabo kto by w Święto jak wszyscy normalni ludzie siedzą u rodziny za stołem ganiał po krzakach jakieś koty, to tylko za grubą kasę mozna to robić
Petroniusz pisze:Niestety, nie mogę się zgodzić co do zabarwienia tego słowa - okaleczanie jest kojarzone jako coś negatywnego (m.in. dlatego część ludzi źle kojarzy kastrację, nie dalej jak parę dni miałam małą rozmowę na ten temat). O ile słowo "amputacja" można by uznać na neutralne, to "okaleczenie" w słownikach nie pojawia się w kontekstach pozytywnych, okaleczony to "mający rany fizyczne lub psychiczne". Amputacja zresztą też jest wyborem mniejszego zła, pacjent raczej wolałby zachować rękę/nogę/genitalia (niepotrzebne skreślić) - prawda?
Kastracja też jest w sumie wyborem mniejszego zła - w określonym dobrym celu.
I jakoś nie mogę zrozumieć, że co do kastracji chyba wszyscy (?) się zgadzamy, a problemem jest przycięty czubek ucha
I tak sobie jeszcze pomyślałam, że tracimy czas na spory, podczas gdy w sumie to może się okazać, że nie będziemy mieli i tak na nic wpływu, a tylko krwi sobie ewentualnie napsujemy
Zastanawiam się, czy dałoby się jakoś wpłynąć na parlamentarzystów - z inicjatywą obywatelską będzie problem, bo nie dałoby się zebrać raczej odpowiedniej liczby głosów, nie wiem, czy to się łapie w zakres obejmowany przez petycje, bywają posiedzenia tematyczne komisji senackich, ale co zrobić, żeby się zajęto tematem wolnożyjących kotów?... Jana, ściągnięcie p. Suskiego na łapankę jest naprawdę realne??
Petroniusz pisze:Czy to znaczy, że jesteś reprezentantką tych opiekunów kotów z Koterii, których wprowadzono tymi zdjęciami (o ile wprowadzono) w błąd? Bo jeśli nie, to nadal nie rozumiem, jakie masz intencje.
Petroniusz pisze:
Piszesz o "zasadach", a przemycasz sugestię (...) że Koteria umieszcza zdjęcia kotów bez naciętych uszu jako "ładniejszych", w celach reklamowych (?), a oddaje do adopcji oszpecone, z przyciętym uchem, "okaleczone".
Jana pisze:Cieszę się, że jesteśmy zgodne w kwestii znakowania kotów wolno żyjących, bo to jest sprawa najważniejsza.
cziko3 pisze:Magda przeciez wiedzialas jak znakuje koty domowe,ze nacinam tylko kawaleczek.
cziko3 pisze:Magda chcialam Ci powiedziec,(teraz zaczelam czytac starsze posty),ze nasza Koteryjna Malwinka ma naciete uszko:)
genowefa pisze:Widziałam dzisiaj z bliska kota, zazwyczaj widywałam go z daleka.
Nie jest chudy, choć szczuplejszy niż na zdjęciach z 2012. Zwłaszcza mordka mu schudła, boczki nadal wypełnione. Kot jest bardzo nieufny.
Dzisiaj kot tak się ustawił zauważyłam wyraźnie, że kot ma obcięte ucho.
Aż się zalogowałam popatrzeć na zdjęcia, które mu robiłam i jak sobie klikniecie powiększenie i się przyjrzycie, to faktycznie widać, że prawe ucho było już wtedy ucięte.
Czyli jest to jakiś dziki kot, który z jakiegoś powodu przyplątał się na teren kryśkowych kotów.
Kryśka oczywiście bardzo by chciała, aby go zabrać. Wcale jej się nie dziwię, bo nie raz widziałam jak wredota goni kryśkowe koty. Ponoć goni nawet Czarną Cholerę, a to jest prawdziwy wyczyn.
Jednak tego życzenia Pani Krysi niestety nie mogę spełnić.
To jest dziki kot i na dodatek już wykastrowany.
A miałam go łapać na wiosnę. To chyba takie memento do "Awantury o ucho" wątku Koteryjnym.
Co prawda ja od razu bym go wypuściła, bo brak kawałka ucha zauważyłabym już w klatce.
Albo może nawet bym go nie łapała, bo jak przyszłoby do łapania w obecności Kryśki to miałabym okazję do bliższego przyjżenia się kotu.
Gdyby jednak kot miał mniej szczęścia i ucho byłoby nieobcięte, to jak nic wylądowałby na stole.
Jak widać kot może sobie pójść z jakiegoś powodu na inny teren.
A dzięki temu, że ma ucho obcięte oboje mamy spokój. I on i ja.
Frędzelek został zabrany na badanie USG do zaprzyjaźnionej lecznicy. Niestety zdiagnozowano przepuklinę przeponową, większość jelit i część wątroby utkwiły w klatce piersiowej powodując duszność. Takie urazy powstają w skutek silnego uderzenia. Niewykluczone, że ktoś kociaka kopnął lub kociak spadł z dużej wysokości.
Frędzelek przeszedł dzisiaj trudną i skomplikowaną operację obciążona dużym ryzykiem. Operacja była niezbędna. Tylko dzięki niej miał szanse przeżyć i normalnie funkcjonować. Koszt operacji to ok. 800 zł. Dla nas to duża kwota. Nie mamy jednak wątpliwości, że Frędzelka trzeba było ratować. Prosimy o pomoc w sfinansowaniu zabiegu. Nie poddajemy się, tak samo jak Frędzelek, który powoli dochodzi do siebie.
Każda złotówka i każde dobre słowo są teraz dla nas bardzo cenne. Będziemy wdzięczni za wsparcie.
Gdyby Państwo chcieli wspomóc leczenie kociaka, to wpłaty z dopiskiem: „Dla Frędzelka” prosimy kierować na nasz fundacyjny nr konta:
47 1240 6133 1111 0000 4808 5915
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Savilala, smoki1960 i 68 gości