Czas czas, Kottonie. to już czas. Na pewno czas na Wiosenkę, żeby zdążyć przed pierwszą rujką!!! Chętnie namówiłabym Cię na jej sterylkę u mojej magicznej pani chirurg - Wiosenka nawet by się nie zorientowała, że coś jej zrobiła.
A ja wczoraj przeżyłam straszne chwile
Nie wnikając w szczegóły - doszłam do wniosku, że ślady życia w pokoju (puste miseczki i pełna kuweta) to sprawa tylko Bereta. A Demiś spędził 24 h za biurkiem... Bez jedzenia i picia, bez sikania
Musiałam go wyjąć zza biurka, ale to było bardzo trudne, biurka nie da się przesunąć, nie ma żadnego dojścia do kota, dramat. Byłam zdesperowana i w końcu mi się udało (za pomocą kija od szczotki - nie pytajcie

). Zgarnęłam Demisia na kolana i nakarmiłam gerberkiem, prawie na siłę. Najważniejsze, że cokolwiek zjadł. Biurko już zabezpieczone z obu stron. Rano zastałam chłopaków w łóżku - w środku wersalki.
Bereta też wczoraj nakarmiłam gerberkiem. Jakoś zjadł. Sztywny i gorący ze strachu.
Troszkę się podłamałam.