Witamy
Pani Jasiu. Liczymy na krótki opis kiciów pod Pani opieką (ponoć jest tego spore stadko
AniHili-akurat ta kicia nie byłaby najszczęśliwsza, gdyby ją przytulać. Niech sobie spokojnie siedzi. Lepiej, żeby bała się ludzi-wraca do swojej piwniczki a jak byłaby oswojona to jakis debil może jej zrobić krzywdę.
Iwonko-dzięki za info.
DZIEWCZYNY WSZELKIE POMYSLY NA DZIEŃ KOTA POTRZEBNE> I REALIZATORZY - JESZCZE BARDZIEJ
Smutno mi to pisać, ale WIELKOKOT ZNIKNĄŁ 
wczoraj śmignął pani pod nogami. A wydawał się być taki powolny i ospały. A tu mgnienie oka. Szukają go i rozpaczają. Pani powiesiła ogłoszenia. Sądzicie, że on idzie na Dziesięciny?
Miejcie więc oczy i uszy otwarte.
Rano byłam u tresera-zabrałam na weekend małą zębatkę. Marnie się cywilizuje. Wczoraj byliśmy coby ją ściągnąć z szafy. Miałam na oczach okulary przeciwchemiczne (potrzebuję swoich oczu...) i rękawice. Mała dała się zdjąć po15 min nieśmiałego głaskania. Potem zsikała się pod siebie jak próbowałam ją dotknać. Treser walczył cały wieczór.
Dziś pojechałam do brata żeby ją głaskać. Nie była zachwycona, ale zaczęła mruczeć. Twardziel z niej, ale może będzie kiedyś miłym kotem...
Źle mi i smutno i spać nie będę mogła
Rano zadzwoniła pani, co ostatnio nie złapała maluchów u siebie w piwnicy.
Wczoraj zakratowali okienka. Małe zostały w środku, mama na zewnątrz.
Pojechałam.
Jeden maluch się złapał. Drugi za Chiny ludowe nie chciał wyleźć z piwnicy. Stałam nad wyjściem 1,5h. Nic. Nie wiedziałam co robić. wypuszczenie złapanego wydało mi się głupie. A z drugiej strony maleńki kotek sam jeden w piwnicach.
Powiedziałam babie, że okienko trzeba otworzyć. A ona-że się nie da, że ktoś zobaczy... Więc sama poszłam zdjąć siatkę. Niech by mnie tylko ktoś zaczepił, byłam tak wściekła, ze na pewno nie byłabym przesadnie uprzejma

Grzecznie zdjęłam siatkę, zaniosłam jej do piwnicy z nakazem żeby założyła jak kiciów już nie będzie. Z ciężkim sercem zabrałam złapanego. Mam nadzieję, że matka wróci... Bo on sam, maleńki w tych piwnicach. Ma nie więcej niż 8 tygodni. Maluszek biedny.
Najgorzej, że ja nie bardzo mam możliwość go złapać. Po pierwsze najbliższe 3 dni mam wyjęte z życiorysu ( w tym w pon 2 kocie sterylizacje

- ale jeśli wiedziałabym, że to pomoże, to jakoś bym to poprzesuwała. Ale on po prostu do mnie nie podejdzie. Pani ma próbować sama (do niej podchodzi, kiedy nikogo nie ma w pobliżu) Ale jakoś czarno to widzę.
Kotek złapany pojechał do brata.
Wracając zajechałam do pani Jasi. Pokazałam jak żeglować po miau. Byłyśmy w piwniczce u kici, która ma być sterylizowana w pon. Jak zwykle świetna organizacja. Jak pobyłam u Pani Jasi to mi się trochę lepiej zrobiło, ale mimo wszystko ten maluch...
Wieczorem byłam u brata na sesji drapania za uszkiem zębatki i nowego pingwinka. Oba siedziały na kolanach (czekając tylko na odpowiedni moment, żeby gdzieś śmignąć

Oto fotki bąbelków:
