W sumie niezły.
Do domów poszły: Wikuś przylepka (nareszcie!), piękny Olek i rudawa pręguska Kinga.
Wikus trafił w łapki młodej czarującej damy (zdjęcie rodzinne będzie, jak zgram), jak go zobaczyła, to na inne koty ani spojrzała, ten ci mój i koniec.
Olek poszedł z młodymi ludźmi, którzy przyszli po malutką, jak najmłodszą najlepiej czarną koteczkę. CoolCaty, Ty to masz podejście do ludzi.
Kingę wziął domek, który niedawno stracił rudzielca. Miał być rudy kot. Kinga w sumie rudego trochę ma.
Cytrynka dostała piękną błękitną obróżkę z kwiatuszkami, na szczęście. Bardzo jej do twarzy
Arlekin lepiej ciut, jadł samodzielnie z miski.
Maluchy z wczoraj są w biurze i dokarmiane z pipety. Takie kociaczki co trzy godziny jedzą, nie wiem, czy ma kto się nimi zajmować po godzinach pracy schroniska.
Odszedł jeden maluch ze szpitalika, pokonał go koci katar.
W szafie pojawił się nowy przybysz, mały kocurek łaciaty, z przewagą bieli.
Na koniec obyło się bez ekscesów, żadnych przyjęć kocich niemowlaków, powypadkowych kotów itd.
Osobiście cieszę się ogromnie z Wikusia i Wikusiowego domku.
Powodzenia, miziaku
