Napasłam tak koty na działkach że nawet jedzenie pozostawało.Szczęście psa nie było, wiec wtedy pewnie musiał uciec.
Chyba już wiem kto mi wchodzi do altanki.Przez to Mysia zrobiła się nerwowa i kiedy Maciuś próbuje wejść normalnie go atakuje i to ostro.
Ona traktuje altankę jak swoją twierdze i póki są tylko moje koty czyli Maciuś i Zusiu choć Zuziu to nie je w altance, więc teoretycznie tylko Maciuś ,to wtedy wszystko jest ok.Ale kiedy zostawiam zapas i pojawiają się obcy, wyjadają Mysi no to ja się nie dziwie że szlag ją trafia.
Nie tam żebym te koty tylko faworyzowała ale nie ukrywam Mysia to staruszka.Czeka aż jej przywiozę coś dobrego.Często szukam czegoś specjalnie dla niej a to jakaś nowa saszetka co wyszła a to pasztecik.No jakiś przysmaczek tylko dla niej.Ona też lubi normalne jedzenie.Dzisiaj jej zawiozłam takich paróweczek w folii.Znaczy je odfoliowałam połamałam na kawałeczki.To nie takie z marketów co tam leża w konserwantach tylko ze sklepu mięsnego gdzie kupuję korpusy.Tam zawsze świeżynka.
Ja pamiętam i zawsze kiedy sobie to przypomnę ,to śmieje sie sama do siebie ,jak to było raz zimą kilka lat temu.Wtedy kotów było dużo u mnie na działce.Naprawę dużo chyba z 14.Zima ciężka mrożna.Wchodzę wszystkie do mnie, chcą jeść.Nie wiem czy piecyk właczać czy karmić.Sama zmarznięta jak diabli i wtedy Mysia jeszcze sporo młodsza i w dobrej kondycji sama po cichu się obsłużyła.Patrze a tylko wydzę jak Mysia ucieka z altanki a za nią długi ciąg parówek.
Goniłam po alejce.Myślałam że już nie dorwę.Najbardziej chodziło mi o tą folię.No i chciałam te parówki jakoś podzielić.W końcu dopadłam.Nie samą Mysię ale koniec parówek no i przyciągłam ją do siebie.Dobrze ze folia mocna.
