eh... opowiem w skrocie bo za duzo tego sie dzialo w tak krotkim czasie

przyblakala sie kotka. Pisalam do roznych fundacji to mnie odsylali to tozu w elku albo podawali linki do innych fundacji. Albo ignorowali wogole wiadomosci. Albo pisali zebym wysterylizowala i wtedy sie do nich odezwala to wrzuca ogloszenie ze kotka szuka domu.
Napisalam do tozu w lutym czy moze pomoga znalezc schronisko dla kotki czy cos, zignorowali. Znalazlam Powszechna sterylizacje,, Poprosilam o pomoc. Powiedzieli ze dorzuca sie do zabiegu.
Zadzwonilam po weterynarzach mowiac ze bezdomna kotka w ciazy czy ktos wysterylizuje. Wiekszosc odmowila, jeden sie znalazl ale zazyczyl sobie 260zl. Napisalam spowrotem do PS no i wiadomo to duza kwota. Poradzili mi napisac do tozu w elku.
Zadzwonilam a dyrektor sie pyta skad kotka. Mowie miejscowosc a on ze nie bo to do gminy Kalinowo nalezy, ze toz tylko zbiera pieniadze i to wogole inaczej wyglada. I sie rozlaczyl :/
Napisalam o tym do PS, oni napisali do tozu na fb proszac tylko o namiary do taniego weta zeby zrobic sterylke szybko. Toz odpisal mowiac nie dziela na gminy itd i ze mam do nich zadzwonic ze oni pomoga. No i tak zrobilam. Zadzwonilam- odebrala wogole inna kobieta. (Dodam ze w miedzyczasie kotka ciagle byla na dworze.. i zniknela na 3 dni), babka z tozu kazala zadzwonic jak kotka sie pojawi, ze ona przyjedzie sama wezmie ja na zabieg i jeszcze jej karme da zebym mogla ja przetrzymac w domu potem.
Kotka sie znalazla, dzwonie do babki, obiecala ze bedzie nastepnego dnia. Nagle 9 wieczor telefon ze nie bedzie bo rozmawiala z szefem i nie moze pomoc bo obowiazuja ich rejony. (mimo iz na fb wczesniej co innego zarzekali sie), Powiedziala ze mam sie nie martwic ze ona do gminy kalinowo sama zadzwoni bo ja pewnie na procedurach papierkowych sie nie znam i ze ona to zalatwi ze o mnie nie zapomni a kotke w miedzyczasie moge wyposcic.
Dla mnie tragedia bo rodzice sie zgodzili przetrzymac ja wlasnie pod warunkiem ze ktos po nia przyjedzie

Napisalam o tym do PS powiedzieli ze zaplaca za zabieg zebym samemu jej sterylke zrobila. Takze od rana szukalam wetow ktorzy to zrobia na szybko

znalazl sie ktory by to zrobil jutro, reszta mowila po weekendzie

Potem dzwoni znowu ta babka ze rozmawiala z wojtem ale wojt mowi zebym samemu tam przyjechala i zlozyla wniosek itp. wiadomo w weekedny gmina nie czynna a ja nawet auta wlasnego nie mam. (dlatego zalezalo mi zeby wlasnie ona pomogla jak mowila wczesniej) zebym wiedziala ze nie moge na nich liczyc to bym zamowila przynajmniej wczesniej weta

Powiedzialam jej ze dziekuje za pomoc ale sama sobie kotke zawioze. Za taka pomoc to ja dziekuje sama moge isc do wojta i w tym oni mi nie sa w niczym potrzebni. To zadna pomoc.
Potem PS napisala do tozu na fb o calej sprawie. Oczywiscie toz na bierzaco usuwal publiczne wiadomosci.
Jakos po godzinie dzwoni do mnie inna babka z tozu. Drze morde do sluchawki ze mam podac swoje nazwisko bo im dupy na fb obsmarowujemy

ze przeciez oni pomogli ze kazali wojtowi dupe ruszyc. Jak cokolwiek chcialam wytlumaczyc to przerywala krzykiem. Darla sie czy ja zdaje sobie sprawe jak dzialaja takie anonimowe organizacje ze PS da na zabieg 200 a zbierze 2 tys zl ze toz tak nie robi. Krzyczala ze rozmowa nagrywana ze koniecznie nazwisko ze ona rzada publicznych przeprosin ode mnie na fb ze na fb mam napisac swoje imie i nazwisko i przeprosic. Rozmowa trwala ponad 10 min i powiem ze tak mnie to zatkalo i dobilo ze mialam lzy w oczach i nie wiedzialam co mowic. Mi tu kot siedzi pod nogami miauczy, rodzice krzycza, baka do telefonu krzyczy. Mowila ze zna wszyskich wetow w miescie... ze co ja sobie mysle.
Rozlaczylam sie

glupio ale nie wiedzialam co mowic. Mowilam ze na fb zarzekali sie pomoc ze nie dziela na gminy, to ona ze przeciez nie o to chodzi! ze gmina ma obowiazek sterylizowac bezdomne koty, ze my im dupe obrabiamy i czy ja sobie z tego zdaje sprawe ze do niej ludzie z calej polski pisza o tym. Ja tylko chcialam pomocy.
Duzo sie dzialo

na razie jest tak- kotka marznie na strychu

co jutro? nie wiem.
Zaczela sie kocic.... dzwonilam do weta u ktorego bylam na jutro umowiona to byla wogole zdziwiona ze mialam byc. prosilam o uspanie miotu. powiedziala ze oni tego nie robia bo nie maja czym. ze mam szukac rano innego weta. Pytalam sie kiedy moge kotke wykastrowac to mowila ze dopiero gdy mleka nie bedzie miala.
Takze kotka na strychu zaczela sie kocic.... rodzice krzycza ze jej tu nie chca ze wywioza

ze mam 2 wlasne koty i to tylko klopot.
Myslalam ze po kastracji ktos ja zechce. a teraz to jeszcze trudniej.
Czy winie toz? mogli nigdy nic nie obiecywac i mi tym samym pomoc w dzialaniach a tak pewna ich przyjazdu czekalam. I nie robic afery. A teraz sie dziwia ze maja zla reputacje i strasza sadami i prawnikami

Pewnie duzo rzeczy ominelam ale tyle sie dzialo ze mam serdecznie dosc

bo nienawidze sie czuc tak bazradna a kotki mi strasznie szkoda