przepraszam , ale nawaliłam w sprawie kota
tak to jest jak się nie ma doświadczenia. jak wymknęłam się z pracy około 12 (akcja łapania była około 9 rano) - to w lecznicy powiedzieli, że jest z kotem ok, zdjęli puszkę, opatrzyli (bez szycia) skaleczenia szyi, wieczorem nakarmią i wypuszczą. (nawet nie pomyślałam o kastracji/sterylizacja ucieszona, że z nim OK. nawet nie zapytałam jaka jest płeć- ech).
jak to podpowiedziałyście, pomyśłam, że wracając o 16 z pracy- pójdę i go zabiorę.
a tu zonk- w lecznicy mi mówią, że już go wypuścili. i ze nie widzą czy to był kot czy kotka i czy kastrowany. ma dziś po 16 być lekarka która go przyjmowała, ale nie wiem czy jest sens tam jeszcze chodzić i wypytywać.