Konkretne okoliczności są takie, że nie ma chętnych na adopcję kota w pampersie, przynajmniej nie było przez pół roku, jeśli się jakiś konkretny chętny znajdzie to zawsze można pomyśleć o zmianie miejsca zamieszkania Fuksi, Agn nie wzięła jej bo koniecznie chciała, tylko dlatego, że od dłuższego czasu już nie było innego wyjścia. Jakich wyrzeczeń wymaga opieka nad kotem w pampersie niektórzy wiedzą, inni mogą się domyślić. Oczywiście świat byłby lepszy gdyby takich osób jak Agn było więcej, i wtedy takie osoby jak Agn miałyby trochę lżej, bo może wszystko by się bardziej rozkładało.
Tu w trójmieście we 3 z pomocą weta dałyśmy radę przez 6 mies. zajmować się Fuksią, żadna z nas nie jest w stanie podjąć się tej roli na zawsze, Seja jest studentką, mieszka w wynajmowanych mieszkaniach, wyjeżdża pracować na wakacje za granicę, Kinga ma córeczkę która ma przez kilka lat serię operacji kręgosłupa, ja już wiele rzeczy poprzekładałam ze względu na Fuksię, z których muszę się wywiązać, w mojej pracy często są akcje, że trzeba coś zrobić na wczoraj, cały zespół wtedy pracuje, ja wychodziłam do domu "bo mam kota w pampersie", ale ktoś robil robotę za mnie bo mam wspaniałych współpracowników, ale taka sytuacja nie może trwać na dłuższą metę, wiadomo, ja mam teraz dług wobec innych.
Mi jest bardzo trudno z tym, że wiem, że Fuksia się do mnie przyzwyczaiła i bardzo się teraz zestresowała zmianą miejsca, ale wierzę, że się z czasem przyzwyczai i że bedzie dobrze. A jeśli mimo dania jej czasu nie byłoby dobrze, to przeciez tak jak pisałam nie odcinamy się od Fuksi, w razie co będziemy myśleć dalej.
Na razie to są 2 dni, trudno na tej podstawie wyciągać jakieś wnioski.
Cindy, owszem Fuksja przeżywa, my przeżywamy, ale jakie jest inne wyjście?
Byłam u Agn, koty przebywające u niej są szczęśliwe, otwarte, przyjazne, Agn jest osobą z doświadczeniem, z sercem.
Jestem myślami cały czas z Fuksją i z Agn, aby się ułożyło.
Kikuju mruczała przed chwilą jak ją głaskałam i nie uciekała z kolan

. Podawanie jej tabletki nie jest najprostszą rzeczą na świecie ale jakoś daję radę. Jadła trochę suchego dziś i kawałek mięska. Małe przestraszone stworzonko z niej ale będzie dobrze.