Fajnie że wróciłaś, gratulacje z okazji ożenku syna. Ja z kolei sobie radzę, dokarmiam kotki, już prawie zbudowałam domki, w nocy nie mogę czasem spać, z powodu swoich dolegliwości więc wstaję wypuszczam Pyśkę na dwór i za każdym razem siedzi w nocy jakaś dusza na balkonie...
a poza tym tam gdzie mamy piwnicę jest wywalone okienko, i mama słyszała miaukot z piwnicy, więc mają chociaż gdzie się podziać kociska nasze biedne..
koty karmię prawie wyłącznie mięsem i podrobami, no i chrupkami też w miarę dobrej jakości, bo odżywianie to podstawa, ale również ważna jakość tego ....Mam nadzieję że Mruczeńka znajdzie domek do zimy, a jak nie, to chyba ją do swojej piwnicy schowam, nie będzie wyjścia...
p.s. szkoda że nie mogę wziąć więcej kotów do domu

ale za to w nocy wpuszczam jakiegoś tam...
W pracy kićki jedzą jak szalone, jednego razu tak dałam 2 saszetki (prezent od koleżanki) mięsko mielone, pojemniczek, trzy spore wątróbki kurze, i cały pojemnik chrupek taki spory ,,,zniknęło wszystko do wieczora, wychodziłam z pracy po 22-giej, michy puste, a Kruszyna nasza firmowa emerytka już całkiem fajnie wygląda, puchata, lśniąca, apetyt dopisuje tylko dzikuska jedna, chowa się tzn podbiegnie do mnie potem znowu ucieka i tak w kółko....
Rano lub wieczorem wrzucam też prowiant dla Mruczeńki i kolegów (jeśli mam zapas oczywiście), to jest dwa bloki ode mnie...