asia2 pisze: Mikunia to dzielna kota, sama wiesz.
Wiem. Pokazuje mi to od wczoraj.
Oprocz paniki na mój widok, od razu po wypuszczeniu transportera szukała misek z jedzeniem. Wypucowała się dokładnie.
Jest głodna, wczoraj jadła lepiej niż dzisiaj, pewnie więcej miała leków przeciwbólowych niż tylko sam metacam, co do którego zjedzenia dzisiaj z karmą, w całej dawce, nie mam pewności.
Jest przerazona, czujna i ucieka , gdy jestem w odległości metra. Łapanie jej , aby dac jej cos do pyska nie ma sensu.
Natomiast gdy tylko się wczoraj położyłam, tez w nocy, Mikunia wtulała sie we mnie i mruczała. Spała ze mna jak zawsze.
Wszystko jest jak zawsze - z wyjątkiem jej strachu, wyskakującego na bok języczka no i tego co ja wiem o tej jej zmianie.
Faluję, teraz mam czas kompletnego załamania i braku choćby promila nadziei.
Wczoraj wieczorna rozmowa z wet internistą, ktora widziała tę zmianę wcześniej, dała więcej nadziei niż rozowa z chirurg. Nie wiem, ktorej bardziej wierzyc, czego sie trzymać i czepnąć.
Dzisiaj gdy byłam w gabinecie na osiedlu z Notką na zastrzyku zagadnęlam panią wet - mine miała niewesołą i nie dawała złudzeń.
Trudny czas.
Wiem jedno, jakbyscie zobaczyli teraz Mikę w ogole nie widać po niej choroby.
I tego sie trzeba trzymać, nieazależnie od diagnozy. Bo kot chyba nie ma świadomości, ze ma raka czy coś innego.
Muszę byc silna dla niej i dla pozostałych kotów, a trudno mi o tę siłę.
Milena zalicza intensywne senase lizania - w ciągu kilku godzin paszka przy przedniej łapie łysa.
DeeDee zaflukana - w stresie tak reaguje, juz to zauważyłam.
Nutka.... tu ogromny problem. jest bardzo agresywna względem Miki. zapędza ją w kąt, syczy, łazi za nią z mordem w ślepiach, nie pozwala spokojnie skorzystac z kuwety itp. Gdy wyszłam dzisiaj z domu dosłownie na pół godziny po powrocie zobaczyłam Mikę spłaszczoną w kącie a obok Nutkę.
Nie wiem co robić.
Gdy opanowałam sytuację, po uplywie czasu wzięłam Nutusie na ręce - wtulała sie i mruczała dobre pół godziny, chyba pierwszy raz w zyciu. Za każdym razem gdy do mnie podchodzi wołam ją i głaszczę. Ale to nie pomaga jak dotąd.