Od kilku dni go obserwowałam, bo był jakiś spokojniejszy, ale ani gorączki, ani innych objawów choroby nie było.
Dzisiaj rano prawie nie chodził, to znaczy robił kilka kroczków drobiąc tylnymi łapaki, jakimiś takimi usztywnionymi i zaraz się kładł.
Na jedzenie jakoś przyszedł, ale ani nie biegał, ani nie skakał, tylko co chwila się kładł.
Tż pojechał do weta, Dr sprawdził łapki i kręgosłup (bałam się czy to nie jakiś uraz) i stwierdził, że to zachowanie wygląda Mu na konsekwencję silnego bólu brzuszka.
Kazał zrobić rtg, czy nie ma jakiegoś zatoru.
Badanie krwi pokazało duży stan zapalny.
Rtg nic nie wyryło, więc wieczorem pojechałam z małym na usg, no i jest potwierdzony silny stan zapalny jelit.
Oczywiście antybiotyk i ścisła dieta.
A że po tych diabelnych robalach u kilkorga są wciąż nieładne kupy (wszyscy trzej Synkowie i trójka -albo dwójka, muszę dokładnie sprawdzić- Grzybków + Sand w klatce), to tak samo powinnam przeleczyć ich wszystkich.
Bączek, Pączek i Okruch w sumie od samego początku mieli problemy, a teraz się to jeszcze bardziej nasiliło.
Niby jest już po oczyszczeniu, ale konsekwencje wyłażą, mają poharatane jelita.
Jednym słowem mam kolejne adopcyjne inaczej kotki.
Ważne, że Bączuś po lekach czuje się lepiej i znów normalnie chodzi.
Musiało go wyjątkowo mocno boleć
