Nasze białaczkowce cz. 3

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 03, 2012 0:16 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Dokładnie! Ja też nie cierpię tych ocen weterynarzy agrhhh :/ Mam malutką kotkę białaczkową u której choroba została wykryta jakieś 2,5 roku temu i wtedy wet powiedział mi, że to wyrok śmierci itp. Ostatnio powiedziano mi, że kotka jest w bardzo złym stanie i to jest ostatnie stadium choroby (zabrzmiało to tak jakby zostało jej tylko kilka dni) ale na szczęście teraz chodzę do miłej wetki, która wyprowadziła mnie z tego błędnego przekonania. Kotka żyje i ma się dobrze (ostatnio było pogorszenie ale już jest lepiej) Moja rada, spróbuj iść gdzie indziej, powiedz gdzie mieszkasz a dziewczyny z forum może Ci coś doradzą tak jak mi :)

Kasia91

 
Posty: 53
Od: Sob maja 05, 2012 12:09
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie cze 03, 2012 10:17 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Gdy w październiku trafił mój kot do lecznicy w krytycznym stanie, gdzie po tygodniu było jeszcze gorzej lekarka powiedziała mi że muszę się liczyć z najgorszym.
Dodała również że zrobią wszystko aby mu pomóc. Przez długi czas było źle, ale moje zdyscyplinowanie, zaangażowanie i doświadczenie pracowników kliniki dało efekty.

Lekarz weterynarii powinien robić wszystko żeby pomóc zwierzakowi, a nie z góry przesądzać jego los. Wiadomo są przypadki którym nie da się pomóc.

Jeżdżę do swojego weta 11 lat zawsze wiedziałam że są dobrzy, ale dopiero od października wiem jak bardzo poświęcają się swojej pracy. Od kwietnia dałam pierwszego kota z białaczką na virbagen, płacąc za drugą serię dowiedziałam się od pracownicy kliniki że mam liczone fiolki po hurtowej cenie. Nigdy o to nie prosiłam.

Później z rozmowy z wetką dowiedziałam się jak wygląda sprawa z kotami na virbagenie. Starają się liczyć wszystkie po hurcie, bo wiedzą że lek sam w sobie jest tak drogi że nie chcę na nim zarabiać. Jednak są na tym świecie jeszcze dobrzy ludzie.

Życzę wszystkim właścicielom białaczkowców aby znaleźli wetów z powołania, którzy nie zedrą z właściciela ostatniego grosza ratując futrzaka.
Obrazek Obrazek Obrazek
Toffie [*] 15.03.2016r. , Kubuś [*] 07.12.2016r. , Julia (Dżulia) [*] 15.01.2018r.

Miraclle

Avatar użytkownika
 
Posty: 12355
Od: Wto maja 10, 2011 10:47
Lokalizacja: Jaworzno

Post » Nie cze 03, 2012 10:22 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Miraclle pisze:Gdy w październiku trafił mój kot do lecznicy w krytycznym stanie, gdzie po tygodniu było jeszcze gorzej lekarka powiedziała mi że muszę się liczyć z najgorszym.
Dodała również że zrobią wszystko aby mu pomóc. Przez długi czas było źle, ale moje zdyscyplinowanie, zaangażowanie i doświadczenie pracowników kliniki dało efekty.

Lekarz weterynarii powinien robić wszystko żeby pomóc zwierzakowi, a nie z góry przesądzać jego los. Wiadomo są przypadki którym nie da się pomóc.

Jeżdżę do swojego weta 11 lat zawsze wiedziałam że są dobrzy, ale dopiero od października wiem jak bardzo poświęcają się swojej pracy. Od kwietnia dałam pierwszego kota z białaczką na virbagen, płacąc za drugą serię dowiedziałam się od pracownicy kliniki że mam liczone fiolki po hurtowej cenie. Nigdy o to nie prosiłam.

Później z rozmowy z wetką dowiedziałam się jak wygląda sprawa z kotami na virbagenie. Starają się liczyć wszystkie po hurcie, bo wiedzą że lek sam w sobie jest tak drogi że nie chcę na nim zarabiać. Jednak są na tym świecie jeszcze dobrzy ludzie.

Życzę wszystkim właścicielom białaczkowców aby znaleźli wetów z powołania, którzy nie zedrą z właściciela ostatniego grosza ratując futrzaka.




"
Później z rozmowy z wetką dowiedziałam się jak wygląda sprawa z kotami na virbagenie"
możesz rozwinac myśl?bo jestem ciekawa :)
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Nie cze 03, 2012 10:32 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Miraclle pisze:Później z rozmowy z wetką dowiedziałam się jak wygląda sprawa z kotami na virbagenie. Starają się liczyć wszystkie po hurcie, bo wiedzą że lek sam w sobie jest tak drogi że nie chcę na nim zarabiać. Jednak są na tym świecie jeszcze dobrzy ludzie.

Już oni dostaną i tak odpowiednie profity za zamówienie tego leku.

Moja wetka np. nie bierze kasy za samo pobranie krwi, a inni biorą 5-10 złotych za tą usługę.
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40407
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Nie cze 03, 2012 12:17 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

BOZENAZWISNIEWA pisze:
Miraclle pisze:Gdy w październiku trafił mój kot do lecznicy w krytycznym stanie, gdzie po tygodniu było jeszcze gorzej lekarka powiedziała mi że muszę się liczyć z najgorszym.
Dodała również że zrobią wszystko aby mu pomóc. Przez długi czas było źle, ale moje zdyscyplinowanie, zaangażowanie i doświadczenie pracowników kliniki dało efekty.

Lekarz weterynarii powinien robić wszystko żeby pomóc zwierzakowi, a nie z góry przesądzać jego los. Wiadomo są przypadki którym nie da się pomóc.

Jeżdżę do swojego weta 11 lat zawsze wiedziałam że są dobrzy, ale dopiero od października wiem jak bardzo poświęcają się swojej pracy. Od kwietnia dałam pierwszego kota z białaczką na virbagen, płacąc za drugą serię dowiedziałam się od pracownicy kliniki że mam liczone fiolki po hurtowej cenie. Nigdy o to nie prosiłam.

Później z rozmowy z wetką dowiedziałam się jak wygląda sprawa z kotami na virbagenie. Starają się liczyć wszystkie po hurcie, bo wiedzą że lek sam w sobie jest tak drogi że nie chcę na nim zarabiać. Jednak są na tym świecie jeszcze dobrzy ludzie.

Życzę wszystkim właścicielom białaczkowców aby znaleźli wetów z powołania, którzy nie zedrą z właściciela ostatniego grosza ratując futrzaka.




"
Później z rozmowy z wetką dowiedziałam się jak wygląda sprawa z kotami na virbagenie"
możesz rozwinac myśl?bo jestem ciekawa :)




Oczywiście że mogę, chodziło o to że starają się liczyć wszystkie koty od stałych pacjentów po cenie hurtowej.
Nie wiem jak Wy ale ja osobiście uważam że to duże wsparcie kiedy płacę 50 zł mniej za fiolkę. W sumie na 1 i 2 serie poszło 5 fiolek, teraz przy 3 serii pójdą kolejne 3 fiolki.
Obrazek Obrazek Obrazek
Toffie [*] 15.03.2016r. , Kubuś [*] 07.12.2016r. , Julia (Dżulia) [*] 15.01.2018r.

Miraclle

Avatar użytkownika
 
Posty: 12355
Od: Wto maja 10, 2011 10:47
Lokalizacja: Jaworzno

Post » Nie cze 03, 2012 18:35 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Dzisiaj dzwoniłam do kliniki i pani wet powiedziała, że Wacusia jest już bardziej "rozmowna" :D . Ona potrafi zaczepiać miauczeniem :lol: . Na razie zostawiam ją w klinice jeszcze do wtorku, bo dwa razy dziennie będzie miała podawany antybiotyk. Dzisiaj nawet podobno trochę pogryzła sobie karmę. Mocz też ma już jaśniejszy (ale to pewnie po kroplówce). Zastanawiam się czy we wtorek powtórzyć jej morfologię, czy to jeszcze za wcześnie? Proszę o jakieś rady bardziej obeznanych w tym temacie. Pozdrowionka dla wszystkich białaczkowców

anulao1

 
Posty: 16
Od: Sob cze 02, 2012 22:33

Post » Nie cze 03, 2012 20:39 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

anulao1 pisze:Dzisiaj dzwoniłam do kliniki i pani wet powiedziała, że Wacusia jest już bardziej "rozmowna" :D . Ona potrafi zaczepiać miauczeniem :lol: . Na razie zostawiam ją w klinice jeszcze do wtorku, bo dwa razy dziennie będzie miała podawany antybiotyk. Dzisiaj nawet podobno trochę pogryzła sobie karmę. Mocz też ma już jaśniejszy (ale to pewnie po kroplówce). Zastanawiam się czy we wtorek powtórzyć jej morfologię, czy to jeszcze za wcześnie? Proszę o jakieś rady bardziej obeznanych w tym temacie. Pozdrowionka dla wszystkich białaczkowców

Wydaje mi sie,ze nalezy odczekac z badaniem na zakończenie antybiotyków i kilka dni...Nie ma sensyu co kilka dni robic kotu badań,chyba,ze wet tak zaleci...
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Pon cze 04, 2012 19:39 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

anulao1 pisze:Witam wszystkich serdecznie. Dzisiaj dowiedziałam się, że moje kotka "Wacusia" ma białaczkę. Weterynarz po badaniach krwi dał mi do zrozumienia, że powinnam podjąć decyzję o uśpieniu mojej kici. Zryczałam się jak bóbr, ale na razie nie dorosłam do takiej decyzji. Nie potrafię. Nawet teraz jak piszę, łzy same napływają mi do oczu. To wszystko zaczęło się w środę, kiedy mój syn przedzwonił do mnie i powiedział, że Wacusi cieknie ślina z pyszczka i jest taka osowiała. Zauważyłam, że mocz ma kolor brązowy. Wet podał jej kroplówkę i jakiś antybiotyk (niestety nie wiem jaki). Po 2-3 godzinach kicia się ożywiła, zaczęła mi jak zwykle biegać między nogami i ucieszyłam się, że polepszyło się jej. W czwartek po przyjściu z pracy zobaczyłam, że Wacusia znowu jest osowiała. Nie przybiegła do drzwi jak przyszłam do domu. Poszłam znowu do weta. Kolejna kroplówka i zastrzyk. Znowu po 2-3 godzinach poprawiło się jej. Nawet podeszła do miski z karmą. Lekarz kazał mi następnego dnia rano zabrać karmę i podać dopiero po powrocie z pracy. Po 10 godzinach powinna się troszkę wygłodzić i rzucić się na jedzenie. Ale niestety, po 10 godzinach nie była zainteresowana jedzeniem. Wet stwierdził, że należałoby zrobić jej badanie krwi. No i oczywiście kolejna kroplówka i zastrzyki. Po odbiór wyników umówiłam się dzisiaj rano. Kiedy wstałam Wacusia siedziała na parapecie i nie chciała z niego zejść nawet na na moje wołanie. Tylko patrzyła się na mnie i miauczala. Kiedy ją zdjęłam, zauważyłam, że tam gdzie ją postawię, tam ona się kładzie, bez względu na to gdzie. Poszłam do weta a on po odebraniu badań wydal na nią wyrok. Dla jasności podam może jeszcze wyniki badań:
- erytrocyty - 2,98 (norma 6,5 - 10)
- leukocyty - 5,8 (norma 10 - 15)
- hemoglobina - 2,9 (norma 8 - 15)
- hematokryt - 0,13 (norma 0,34 - 0,45)
- erytroblasty - 8
Pi południu pojechałam do kliniki weterynaryjnej, żeby potwierdzić diagnozę. Tam jeszcze raz zrobili badanie krwi i okazało się,że ma silną anemię i zrobili jakiś test na białaczkę (czekałam na wynik ok, 30 min). Pani wet stwierdziła, że nie ma wyraźnie widocznej kreski na próbce tylko jest lekki ślad. Ale powiedziała, że to jest raczej białaczka zakaźna. Wacusia została w klinice na kroplówkę i jakieś antybiotyki (prawdopodobnie na jakieś pasożyty). Nerki są w porządku. Proszę baaaardzo serdecznie o jakieś opinie. Pani wet stwierdziła, że Wacusia jest bardzo ciężko chora i nie wie czy przeżyje noc. Mam dzwonić jutro a właściwie już dzisiaj po południu.
Chciałam jeszcze dodać, że mam drugą kotkę "Mićkę", która jest mamusią Wacusi i nie ma żadnych objawów, pomimo, że czasami lizała Wacusię.


wyniki są bardzo złe, myślę że kwalifikują do transfuzji krwi. Może warto o tym pomyśleć.
Rozumiem że dostaje antybiotyk (jaki?)
steryd powinna dostać- pomoże wzrosnąc erytrocytom, kropłowki z wit z grupy B, dufalayt, jony,glukozę
Mama kotka nie musi mieć objawów a może też byc chora a nawet na pewno byłaby gdyby założyc że Wacusia ma białaczkę.

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Wto cze 05, 2012 12:51 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Wacusia niestety nie może mieć zrobionej transfuzji, ponieważ wet stwierdził, że zabarwienie jej moczu może świadczyć o wyniszczaniu krwinek czerwonych (nie wiem jak to dokładnie fachowo się nazywa). W związku z tym po kilkunastu godzinach wyniki badań byłyby dokładnie takie same. Ale wczoraj dzwoniłam do kliniki w której przebywa Wacusia i lekarz dyżurny powiedział, że z kolorem moczu jest już wszystko ok :D . Wczoraj nawet już sama jadła. Dzisiaj po południu będę dzwoniła, bo prawdopodobnie będę mogła już zabrać Wacusię do domu. Być może będzie miała jeszcze powtórzone badania. Wet zasugerował też, że ta cała sytuacja nie musiała być związana z białaczką, ponieważ niektóre kotki mają białaczkę i żyją bez żadnych objawów. Wacusia właśnie tak przeżyła już ponad 7 lat. To jest jej pierwsza choroba. Wetka nawet stwierdziła, że Wacusia ma objawy takie jak po kleszczu, ale to nie jest możliwe ponieważ moje kotki wychodzą tylko na balkon (mieszkam na drugim piętrze). Miała mieć podawany jakiś antybiotyk na pasożyty i oczywiście kroplówki. Ale coś więcej napiszę jak (mam nadzieję) odbiorę Wacusię.
Pozdrowionka dla wszystkich białaczkowców :D

anulao1

 
Posty: 16
Od: Sob cze 02, 2012 22:33

Post » Wto cze 05, 2012 14:42 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

i zabierzesz ją do domu z takimi wynikami- hematokryt 13 - i co dalej? Sugerowali po koloru moczu że następuje rozpad krwinek czerwonych- jakięs badania (USG np??) dla ustalenia przyczyny???? Jaki jest poziom bilirubiny??

ZMIEŃ WETÓW!!!!!!!!!!! TO jest absurd!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Wto cze 05, 2012 14:42 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

anulao1 pisze:Wacusia niestety nie może mieć zrobionej transfuzji, ponieważ wet stwierdził, że zabarwienie jej moczu może świadczyć o wyniszczaniu krwinek czerwonych (nie wiem jak to dokładnie fachowo się nazywa). W związku z tym po kilkunastu godzinach wyniki badań byłyby dokładnie takie same. Ale wczoraj dzwoniłam do kliniki w której przebywa Wacusia i lekarz dyżurny powiedział, że z kolorem moczu jest już wszystko ok :D . Wczoraj nawet już sama jadła. Dzisiaj po południu będę dzwoniła, bo prawdopodobnie będę mogła już zabrać Wacusię do domu. Być może będzie miała jeszcze powtórzone badania. Wet zasugerował też, że ta cała sytuacja nie musiała być związana z białaczką, ponieważ niektóre kotki mają białaczkę i żyją bez żadnych objawów. Wacusia właśnie tak przeżyła już ponad 7 lat. To jest jej pierwsza choroba. Wetka nawet stwierdziła, że Wacusia ma objawy takie jak po kleszczu, ale to nie jest możliwe ponieważ moje kotki wychodzą tylko na balkon (mieszkam na drugim piętrze). Miała mieć podawany jakiś antybiotyk na pasożyty i oczywiście kroplówki. Ale coś więcej napiszę jak (mam nadzieję) odbiorę Wacusię.
Pozdrowionka dla wszystkich białaczkowców :D


to nie zrozumiałam..testów nawet nie zrobiiście?
Słuchaj,to co kot ma 7 lat..jeśli białaczka jest "uspiona'to wcale nie znaczy,ze kot nie jest nosicielem.Napisałas u jakby było pewne,ze kot ma białaczkę...
Druga sprawa,kot ma b.złe wyniki i wypuszczony jest do domu?z takimi wynikami?jak to mozliwe po kilku kroplówkach..i tak NIC nie stwierdzono?Dziwne to jakieś.... :?
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto cze 05, 2012 14:46 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

asia2 pisze:i zabierzesz ją do domu z takimi wynikami- hematokryt 13 - i co dalej? Sugerowali po koloru moczu że następuje rozpad krwinek czerwonych- jakięs badania (USG np??) dla ustalenia przyczyny???? Jaki jest poziom bilirubiny??

ZMIEŃ WETÓW!!!!!!!!!!! TO jest absurd!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

patrz jakby telepatycznie sie wypowiadamy... :roll:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto cze 05, 2012 15:02 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

BOZENAZWISNIEWA pisze:
asia2 pisze:i zabierzesz ją do domu z takimi wynikami- hematokryt 13 - i co dalej? Sugerowali po koloru moczu że następuje rozpad krwinek czerwonych- jakięs badania (USG np??) dla ustalenia przyczyny???? Jaki jest poziom bilirubiny??

ZMIEŃ WETÓW!!!!!!!!!!! TO jest absurd!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

patrz jakby telepatycznie sie wypowiadamy... :roll:



bo mnie zadziwiła ta beztroska ogólna

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Wto cze 05, 2012 15:13 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

zgłosiła się do nas pani mająca kota z pozytywnym testem białaczki, szukająca dla niego towarzystwa (max 1,5 roku). dom niewychodzący, okna podobno zabezpieczone, reszta do dopytania. jak znacie kandydatów to podajcie proszę (na PW)
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 05, 2012 16:32 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Dziewczyny, Wacusia miała robiony test na białaczkę (w klinice), ale pojawił się tylko minimalny, śladowy paseczek. Ja szczerze powiem musiałam się bardzo wpatrzeć, żeby go zobaczyć. Białaczkę stwierdził pierwszy wet u którego byłam i który dał mi do zrozumienia, że powinnam uśpić Wacusię. Dlatego też pojechałam do kliniki weterynaryjnej, gdzie badania trochę się różniły (były trochę lepsze). A ja nie wiem czy jest możliwe, żeby w przeciągu kilkunastu godzin badania mogły się poprawić. Teraz dzwoniłam do kliniki, ale nasza wetka będzie dopiero od 18. Wiem, że Wacusia od rana jest bez jedzenia, bo po 18 mają jej robić badanie krwi. Wet z którym rozmawiałam powiedział, że klinicznie Wacusia jest w dużo lepszej formie :D . Dowiedziałam się również, że antybiotyk, który ma podawany jest przeciwko pasożytom. Ma podobne działanie jak antybiotyk na babeszjozę. Jeśli badania się poprawią Wacusia będzie do zabrania. Być może będzie miała przepisane jeszcze jakieś leki. Jak tylko będę coś więcej wiedziała, napiszę.
Pozdrowionka dla wszystkich białaczkowców

anulao1

 
Posty: 16
Od: Sob cze 02, 2012 22:33

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 121 gości