Klub Kotów Odnalezionych

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 10, 2009 22:54 Re: Klub Kotów Odnalezionych

W trakcie poszukiwania kota nie można zaniedbać niczego. W jednych przypadkach sprawdza się całkiem co innego niż w innych.
Ogłoszenia to podstawa ale tez i w czasie poszukiwania Mikitki od dwóch osób dowiedziałam się że nie udało im się znaleźć kota mimo wyplakatowania okolicy i podjęcia wszelkich możliwych działań.
Łut szczęścia jest niezbędny.

Dopisuję się bo chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz - często poszukujemy zaginionego kota w godzinach nocnych lub wczesnoporannych gdy jest ciemno.

A Mikitka została odnaleziona i odłowiona w biały dzień.

Po prostu wszystkie możliwe opcje i sytuacje musza być brane pod uwagę.
Obrazek

Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.(Chłopcy z Placu Broni)

MISIA- 1.06.2002 - 13.12.2012. Skarbie, gadułeczko moja. Bardzo mi Ciebie brak.
MIKITKA - 03.2002 - 13.07.2015. Tak bardzo mi żal.
FELUTEK - 03.2002 - 11.10.2015. Najcudowniejszy kot terapeutyczny.
OKRUNIA - 09.2002 - 16.08.2018. Śpij, skarbie kochany.
GACEK - 03.2014 - 22.06.2019. Wierny i mądry Przyjaciel.
TYGRYNIA - 05.2002 - 16.12.2020 .Maleńki koto-piesek.

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=153652 sprawdź zanim oddasz kota!

Ja-Ba

 
Posty: 9574
Od: Pt lis 07, 2008 23:23

Post » Czw gru 10, 2009 23:29 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Najważniejsze jest jedno: nie zaprzestawać poszukiwań.
Koty są dość wytrzymałe i nawet gdzieś zablokowane (piwnice, rynny, kominy, przewody wentylacyjne - potrafią przeżyć ponad 3 tygodnie.
Koty są też zaradne i po pierwszym szoku umieją radzić sobie w nowym środowisku (przykład Tosi).
Regułą jest, że w pierwszej dobie po ucieczce (jeśli nie jest to wyprawa niekastrowanego zwierzaka w rui) kot jest spłoszony i siedzi ukryty w pobliżu miejsca, z którego się wydostał, i oswaja się z sytuacją i otoczeniem. Niektóre próbują wracać drogą, którą trafiły na dwór, czyli na najbliższy balkon, jeśli wypadły z balkonu, czy do klatki schodowej. Kot, który uciekł przez drzwi na klatkę schodową, może siedzieć pod drzwiami danego pionu na innym piętrze, może też niepostrzeżenie wejść do sąsiadów i schować się gdzieś w mieszkaniu bez ich wiedzy (znam taki wypadek).
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15258
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Pt gru 11, 2009 12:51 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Moja odnaleziona Kicia jest dwunastoletnią, wysterylizowaną kotką. Jest kotem wychodzącym, na swoim terenie daje sobie doskonale radę. Ogromnym stresem było dla niej wywiezienie jej na Mazury. Od pierwszego dnia pobytu próbowała uciec i w końcu przez chwilę naszej nieuwagi 30 sierpnia to jej się udało . Szukałam jej od razu, bo widziałam jak uciekła i w którym kierunku. Szukanie i wołanie nic nie dało. Pytałam dzieci, czy jej nie zauważyły, ale nikt jej nie widział. Początkowo miałam nadzieję, że po nocy spędzonej na zewnątrz, wróci, ale nie wróciła. Szukaliśmy jej przez trzy dni. Czwartego dnia musieliśmy wracać do domu i jeszcze przed świtem szukałam jej w pobliżu i wołałam ją, bez efektu. Pojechałam tam dopiero za dwa tygodnie. I znowu szukanie. Jeździłam tam co dwa tygodnie na każdy sygnał, że ktoś ją widział, wyjeżdżałam w piątek, wracałam w poniedziałek rano. Ostatni raz pojechałam 8 października żeby zostać na tydzień. Szukałam, wołałam, każdego dnia wystawiałam jedzenie i nic, miały z tego korzyść miejscowe koty. W piątek przyjechał do mnie mąż z wypożyczoną z Koterii klatką do łapania kotów. Klatka była sprawdzana co parę godzin, ale łapały sie tylko miejscowe koty, niektóre po kilka razy. Postanowiłam zostać jeszcze jeden tydzień w nadziei, że Kicia też się złapie i dobrze zrobiłam. W czwartek odpowiedziała miaukiem na moje wołanie. Trwało to kilka godzin zanim do mnie przyszła i pozwoliła się złapać. W moim przypadku rozwieszenie ogłoszeń nic nie dało, kotka była nieufna i nie pokazywał się ludziom, nie szukała u nich domu. Jednak w większości przypadków ogloszenia pomagają. W klatkę też się nie złapała, choć zjadła jedzenie zostawione w pobliżu.

dokładny opis znalezienia na stronie piątej: viewtopic.php?f=1&t=99359&start=0

Moje rady:
nie rezygnować z poszukiwań, nawet jeśli minęło dużo czasu, koty są bardzo wytrzymałe i potrafią sobie dać radę
jeśli kot się odezwie, nie rzucać się do niego, tylko cierpliwie czekać aż sam przyjdzie.
dużo pomogły mi rady z forum miau,
domowe tygrysy( http://www.domowe-tygrysy.info/przepisy ... ob,17.html) i koci zakątek
( http://forum.gazeta.pl/forum/w,10264,99 ... kotka.html )
i za to wszystko jeszcze raz bardzo dziękuję.

lucjab

 
Posty: 69
Od: Śro wrz 02, 2009 9:33
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Nie gru 13, 2009 15:15 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Wyadoptowałąm do domu w Falenicy 9 miesięczne siostry Burasie i Czarusie. Obie dzikawe mocno,ale dom sie skusił wzruszony ich losem.GDYBY NIE ON WROCIŁYBY PO STERYLCE NA SWOJE
Burasia uciekła z adopcyjnego domu na 2 dobę w Wielki Piątek.Całą Wielka Sobota,Wielkanoc i pozostałe dni to był czas poszukiwań.Dom był od nas oddalony kilkanaście kilometrów wiec czesto dojeżdżałam tam raniutko przed praca i po pracy autobusem. W poszukiwaniach uczestniczyłam tylko ja ,czasem mąż i oczywiście dom. Nie udało mi się zebrać ochotników w pobliskiej Falenicy.Nikogo widać z Falenicy na forum nie było.Ogłoszenia były w kazdym możliwym miejscu z baczeniem na pobliski kościól i szkołe. Konieczne jest powiadomienie starazy miejskiej, pobliskich schronisk i azyli,weterynarzy,okolicznych sklepów,bazarow,zakładów pracy(maile).Jednym słowem ogłoszenia były wszedzie.Na Paluchu na bieżąco śledziłam przywiezione koty i sprawdzałam czy to nie ona. Dałam także ogłoszenie na ich stronie.Ogłoszenia były także w lecznicach na trasie Otwock-Falenica.Zaczepiałama psiarzy na spacerach,dawałam ulotki,darłam ryja tak ze całą okolica wiedziała.Chcieli czy nie chcieli kazdy dostawal moj i domu numer telefonu.Znalazłam karmicieli i oni wiedzieli o poszukiwaniach. Wystawiali nawet jedzenie ktore kotka lubi. Zdawali sprawozdania z przychodzacych kotow. Z tego powodu,ze Burasia była tylko 2 doby na swoim nie mialam nadziei na to ze podejdzie do nowej pani.Moja obecnosc była konieczna.
Birasia znalazła sie po 12 dniach.Siedziała w niezabezpieczonym przewodzie kominowym, przy ktorym nie raz wołałam.Nie dawał mi spokoju. Pani wystawiała obok jedzenie i picie.To ona na moje ciagle wracanie do tego komina zaczeła zwracać uwage na nieistotne szczegóły i w końcu kazała zdementować ta co sie działo. I Bura tam była.Wyszła do mnie po 2 godzinach sterczenia na kolanach i nieustannego kiciania. Jak ja wreszcie złapałam to juz nie pusciłam.Bałam sie ze juz potem nie wyjdzie.Do tej pory trzese sie na sama mysl o tym strachu jaki mnie dopadł jak mała zaginęła i przy wywabianiu jej z dziury. Bura nie znała tego terenu wcale,nie znała domu i pani.Nie jadła ze stresu po zmianie miejsca wiec uciekła głodna. Po wyciągnięciu jej okazało się, ze jej forma jest nawet ok. Tylko brudna byłą strasznie,wychudła i sierść jej wylazła po ocieraniu sie o cegły. No i z dzikuna zrobiła sie kotką otwarta na kontakt z człowiekiem. Jakby 12 dni samotności przełamały je dzikość.
Dziewczyny nie raz słyszałAm ze nie ma po co jeździć i męczyć sie,Ze juz jej nie znajde a ona bryka szczesliwa na wolnosci.Bo dziki ciagnie na podworko!!!
Nie mozna odpuścic,zawsze jest nadzieja.
Trzeba zwrazcac uwage nawet na pozor nieistotne szczeóły. Komin oglądaliśmy nie raz. Nie było w nim śladów wdrapywania sie kota. Zreszta po 20 cm załamywał sie pod kątem prostym wiec jak upasiona 9 miesieczna kotka mogła tam sie dostać bez pozostawienia sladów.A dostała sie.
Zrobiłam nawet długofalowy plan poszukiwań w kalendarzu.I starałam sie go trzymać.
Bura i Czarusia są razem.Zostawiłam je w tym domu. Czarusia przez 12 dni zblizyła sie do Pani.A siostry były zżyte ze soba bardzo.
Są nakolankowe i łóżkowe. Bawią sie jak kociaki.Nareszcie poczuły sie u siebie i są bezpieczne.Na wizycie poadopcyjnej nawet nie spojrzały w moja strone,
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56052
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Nie gru 13, 2009 16:25 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Pamiętam,jak ASK@ szukała Burasi,bo było to w tym samym czasie,kiedy szukano Tosi.Było mi nawet tak trochę głupio,bo Tosi szukało tyle osób,a ASK@ była sama.Dała radę,nie poddała się.I o to w tym wszystkim chodzi.Tehanu zastanawiała się już nad wzięciem innego kota,już traciła nadzieję,a jednak uciekinier się odnalazł.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56224
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie gru 13, 2009 19:21 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Tylko o to chodzi.Nie można zrezygnować, nie można się poddać. Wiem ,że nie zawsze mogłabym jeździć codziennie do Falenicy. Nie dałabym rady fizycznie samemu.Wyznaczyłam sobie miesiąc.Potem zawsze każdy weekend aż do skutku. Bo jak nie dowiesza sie ogłoszeń, jak ludzie nie widzą jak się szuka kota to zapominają. Miałam w nosie święta i podśmiewywanie się. Chodziłam codziennie na miejsce ich dokarmiania i wykładałam jedzenie licząc,że jak wróci to bedzie wiedziała że czekam.
Strasznie jest szukać kota, który poszedł na lepsze a potem zaginął w nieznanej sobie okolicy. Wiedziałam ,liczyłam na to że przez najbliższe dni nie ruszy się ze strachu dalej ,że słysząc mój głos kilka razy dziennie nie odejdzie. I dlatego pierwsze dni są tak ważne, by poświęcić swój czas na poszukiwania.Kot sam się nie znajdzie, musimy pomóc przerażonemu stworzeniu powrócić i przełamać strach. Jak stałam pod tym kominem to bardzo długo nie odzywała sie na wołanie. Potem usłyszałam cichy jęk pełen strachu ale i jakby radości. Ona chciała wrócic ale była przerażona całą sytuacja.
Trzeba zaglądać nawet w najmniej spodziewane miejsca i to nie jeden raz a kilka.Kot potrafi tak się wcisnąć,że nawet świecąc latarką nie zauważymy go.
Życze jednak wszystkim by nie musieli tego robić.Sprawdzać na ile skuteczne są metody poszukiwań. Jednak jeśli się tak stanie to może nasze doświadczenia pomoga ogarnąć chaos jaki zapanuje w sercach i głowach.
Nawet pojedynczy człowiek może odnaleźć swego kota jeśli ma chęć i oczywiście szczęście.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56052
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Nie gru 20, 2009 20:31 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Dziś po 5 dniach odnalazła się moja kochana Mru. Zagubiła się w idiotyczny sposób, po prostu uciekła w garażu. Poszukiwania zaczęły się natychmiast, przeczesywanie każdego kąta centymetr po centymetrze... nic... Od razu rozwiesiliśmy ulotki w całym bloku i na każdej klatce bezpośrednio powiązanej z garażem.

Byliśmy pewni, że ktoś ją po prostu przygarnął i że wieczorem jak już wszyscy wrócą z pracy to ktoś zadzwoni i powie "mam pani kota", niestety wieści nie było. Rozklejanie plakatów odbywało się codziennie, tak samo szukanie. Zataczaliśmy po "omacku" co raz szersze kręgi nie mając pojęcia co się dzieje z kicią. Jakby rozpłynęła się w powietrzu... nagle pewnego ranka wiadomość, że kot był widziany w śmietniku pod blokiem, a także jak przebiegał przez ulicę... oczywiście zaraz pobiegłam jej szukać, szukaliśmy rano, wieczorem, a także w nocy (jak każdego dnia).. niestety jedyne na co trafiliśmy to stado kotów pani karmicielki (doszliśmy do niej po śladach łapek).

Moje poszukiwania objęły nie tylko chodzenie i szukanie, zadzwoniłam również do Straży Miejskiej, do schroniska na Paluchu, zamieściłam ogłoszenia na wielu stronach internetowych, byłam nawet osobiście na Paluchu z nadzieją, że może jest wśród ostatnio przywiezionych, niestety nigdzie jej nie było, a także nigdzie jej nikt nie widział, to było bardzo dołujące. Jednak nie poddawaliśmy się szukaliśmy dalej.

Nagle po 5 dniach, dzwoni telefon (byłam akurat w kościele, ale wybiegłam bo wiadomo, może ktoś ją znalazł). Po drugiej stronie damski głos " pani przyjdzie po kotkę tu i tu, znalazłam ją w garażu" no to ja w długą i biegiem na drugi koniec ulicy (trochę się przeziębiłam, ale warto było :) ) pod wskazanym adresem czekała na mnie roztrzęsiona, brudna i wychudzona Mrusia, którą Pani właśnie znalazła w piwnicy!

Jak to się stało, że od razu do mnie zadzwoniła? Wrzuciłam jej parę dni wcześniej ogłoszenie na balkon z nadzieją, że skoro zrobiła drabinkę i namiocik dla kotów, to może jakoś Mrusia tam trafi. Co prawda nie trafiła do pani na balkon, ale trafiła do niej do piwnicy, co dla mnie jest jakimś cudem, bo wszystko było zamknięte i pani była w szoku jak zobaczyła kota skulonego w rogu piwnicy.

Tak właśnie potoczyły się moje poszukiwania Mrusi, na szczęście zakończone happy endem, jutro jeszcze weterynarz, bo Mrunia jest osłabiona i wychudzona, ale jest ze mną w domku, mruczy, bawi się więc nie jest źle. Teraz mam nauczkę, żeby pilnować jej jak oka w głowie, a bratu powinnam nieźle przyłożyć, ale sam też był zestresowany jej zniknięciem i miał poczucie winy, więc teraz za karę ma chodzić i zdejmować ogłoszenia (a dużo ich ;) ) Nauczka na przyszłość, czy Mrusia tego chce czy nie będzie nosić obrożę z adresówką!

dragonfly.87

 
Posty: 1547
Od: Wto lut 24, 2009 16:43
Lokalizacja: Warszawa- Ursus

Post » Nie gru 20, 2009 21:14 Re: Klub Kotów Odnalezionych

***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42141
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Wto gru 22, 2009 8:46 Re: Klub Kotów Odnalezionych

tak ale jak nie daj co zda noge raz jeszcze i zawiesi sie na tej obrózce?Są podobno jakieś elastyczne ,które ściągaja sie.
Ciesze sie ,że mała znalazła sie. bardzo.Bo to nie byłyby świeta bez ukochanego kota. jak Burasia uciekła na Wielkanoc to radości nie było tylko smutek i strach!
Dostałaś prezent pod choinkę :lol:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56052
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Wto gru 22, 2009 9:11 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Relacja annskr w sprawie poszukiwań Kleksa
Wytłuszczenia moje.
viewtopic.php?f=13&t=99482&hilit=Kleks

Magicmada prosiła, bym opisała historię cudownego odnalezienia kotka Kleksika, który przyjechał z Kielc do DS w Łodzi - i prysnął.
Uczestniczyłam w końcowej fazie poszukiwań kota, z opisów w wątku i z opowiadań (głównie Femki) znam początek, postaram się to w jakoś chronologicznie uporządkowany sposób opowiedzieć, wspomagając się cytatami z wątku. Piszę oczywiście z mojego punktu widzenia - stąd pewnie jakieś nieścisłości I wtręty osobiste.
Bardzo chcę podkreślić kilka moim zdaniem istotnych spraw:
• kot był bliziutko miejsca, z którego uciekł, w zasadzie w najbliższej kryjówce, próbował wrócić do domu - mimo że był w nim tylko kilka dni (piątek-poniedziałek),
• był wygłodniały - nie umiał sobie znaleźć pożywienia, mimo że dość blisko był kocia stołówka - i prawdopodobnie zginąłby z głodu, jak kilka domowych „zgub”, które trafiły do nas zbyt późno.


3 września 2009, czwartek - Kleks zginął
Na forum pojawia się wiadomość - „Kleksik pojechał do domku w piątek 29.08.2009, w poniedziałek 31.08.2009 nawiał z domu, między nogami przez drzwi. Wg informacji DS kot uciekł w kierunku południowo-zachodnim i tam było po kilku dniach widziany”.
Tego samego dnia wieczorem Femka zawozi do DS łapkę. DS (pani z synami) przeszukuje okolicę grzechocząc chrupkami i rozsiewając woń waleriany. Pojawiają się ogłoszenia na forach internetowych, rozklejane są drukowane, zawiadomione okoliczne lecznice, schronisko, fundacje, karmiciele - w tym rejonie mało jest kotów wolnożyjących, i mało karmicieli..
Femka pisze: „blok, z którego Kleks nawiał, znajduje się tuż przy ogromnym, dziko zarośniętym polu, za którym jest lasek. Trawy sięgające miejscami do pasa. Synowie opiekunów szukali w nocy. Ogłoszeń jest masa. Ludzie zrywają, ale zaraz chłopaki naklejają na nowo. Ogłoszenia są na tyle widoczne, że ludzie widzący nas w czasie poszukiwań pytali, czy to o tego koteczka właśnie chodzi. Niestety obszar jest w dzień uczęszczany przez ludzi z psami”.

6 września 2009, sobota - Kleksa nie ma
Fiona.22 pisze::”chyba do psychiatry muszę iść... dzisiaj mi się śniło, że Kleksio spał w szafie, która stała na ulicy. I wystarczyło podejść i go wziąć... tych szaf było więcej tak jakby takie pokoiki dla kotów, obok mieszkały inne koty.
Był telefon, że Kleksik był widziany dwa dni z rzędu (wczoraj i przedwczoraj) w okolicy posterunku policji przy ul Leszka Białego 2 blok 205, dzwoniła jakaś Pani, że mąż widział kota. Czy to Kleksik pewności nie ma ale ludziom, którzy dzwonili wydaje się, ze to właśnie on. .Jest tam w bloku wycięta kratka w piwnicy i dzisiaj jak nowa właścicielka Kleksika była go szukać to wyszły dwa koty burasek i czarnuszek z tej dziury...i zaczęły tarzać się w walerianie...Kleksa nie widać było ”

7 września 2009, poniedziałek - Kleksa nie ma
Znów telefon, że Kleksik biegał przez ulicę koło cmentarza. Ludzie pojechali z pułapka i złapali kocura, ale to nie był Kleksik Bardzo podobny ale nie on
Organizuje się grupa poszukiwawcza - we wtorek w nocy ma przeczesywać okoliczne ruiny. Dlaczego ruiny – ano dlatego, że zdeterminowana Fiona.22 skorzystała z pomocy tarocistki, która zobaczyła Kleksa w czymś niezamieszkałym, w dziwnym świetle, w towarzystwie gruzu, cegieł?.
8 września 2009, wtorek późny wieczór - przeczesywanie ruin
Ruiny to wlaściwie nie ruiny, tylko niedokończony budynek - rozlegle piwnice, ściany nie przykryte dachem - latamy z latarkami, klatkami, walerianą, whiskasem po wybojach, prowizorycznych schodach. po trawie do pasa, kiciamy, wołamy, starając się nie połamać w jakiejś dziurze. Skład ekipy - DS, Femka, Montes, Annskr.
Ruiny - ku mojemu zdziwieni - bardzo odległe od miejsca ucieczki Kleksa, ale ja sceptyk i maruda, więc milczę I szukam.
Jedyny rezultat - spotkanie z jakimś potężnym burasem. Do klatki na kastrację nie dal się zaprosić …..
Jeszcze oblatujemy oba wokoło oba kwartały bloków w sąsiedztwie DS I kwartał DS, zaglądamy pod iglaki, kiciamy wszędzie, szczególnie przy niezakratowanym, okienku węzła cieplnego, gdzie mieszkają koty, rozmawiamy z psiarzami na spacerach. Potwierdzają się nasze informacje - kotów tu mało, mają opiekę, najbliższe miejsce karmienia - wewnątrz sąsiedniego kwartały bloków, tego za Kazimierza Odnowiciela.


9 września 2009, środa - Kleksa nie ma
Ktoś (może Femka, może siły nadprzyrodzone) ściąga do wątku I poszukiwań Dellfin612, kompletujemy ekipę na piątek. Nalegam, żeby zacząć przed zmrokiem, godz.17-18, żeby „za widoku” poznać teren. Dowiaduję się o Dellfn612, tarocistce, czytam o snach Fiony.22 I jej rozmowie z kotką Niusią - nieco mnie to śmieszy, wrodzony racjonalizm, w ogóle nie bardzo wierzę w odnalezienie tego kota bez Fiony.22, którą on zna i do której może podejdzie. Kota szkoda, te „nadprzyrodzone” wiadomości to jedyny punkt zaczepiania - spróbować można, jedną ciepłą noc mogę w dobrym towarzystwie nawet na bezsensownych poszukiwaniach spędzić.
Dellfin612 pisze „Kociak żyje. Nie opuszcza tego środkowego sektora osiedla pomiędzy ulicami: Świdnickiego - Szczodrego i uliczką bez nazwy. To teren o takim śmiesznym trapezowatym kształcie.
Dziewczyny jeśli dogadujecie się na kierunki to musicie brać pod uwagę kompas. Budynek nr 13 stoi pod kątek na linii płn-zach - płd-wsch. Kociak najczęściej przebywa w ćwiartce północno-zachodniej. Aby to zobaczyć trzeba pokazaną wcześniej mapkę podzielić równo na ćwiartki tak, aby punkt przecięcia się linii przechodził w połowie tego budynku. Nie wiem jak to prościej napisać. Najlepiej gdybym wyrysowaną mapkę przesłała do kogoś faxem.
W tej ćwiartce są dwa miejsca, w których można go zastać. Jedno jest na końcu budynku (N-W) aż do jakichś podłużnych obiektów. Drugie miejsce to północny narożnik budynku stojącego naprzeciwko. W nocy podchodzi pod okna budynku nr 13, a w każdym razie tej nocy. To jest jedna informacja.
I dalej:
„powiem tylko tyle, że osoba która gdzieś tam poszła o poradę (nie pamiętam kto to był - Fiona.22 - dopisek mój) zrobiła dokładnie to co powinna, co nakazywała karma. A ja, gdy wstałam rano miałam bardzo dokładnie rozplanowany dzień, wiedziałam, co będę robiła. Potem odebrałam pw, które trochę kolidowało z moimi napiętymi planami i byłam skłonna mój udział przełożyć o dzień-dwa pozostawiając działanie pań na miejscu. A potem sięgnęłam do kart i okazało się, że muszę dziś pomóc komuś, kto tej pomocy bardzo potrzebuje. Ciekawe, prawda?”

10 września, czwartek - Kleksa nie ma
Z pewną taką nieśmiałością czytam wpisy Dellfin612 - Del;fin612 „śledzi” kota wahadełkiem kartami z Warszawy, opisując miejsce wg obrazka z zumi, w trakcie czytania szczęka zaczyna mi opadać….
Nie mogę się dogadać z Dellfin612 przez telefon odnośnie punktów na mapie, proszę o fax z zaznaczeniem ważnych punktów. Femka przesuwa akcję z piątku na dziś (czwartek), zaraz, oblookać za dnia, przed północą rozstawić klatki, jedna sztuka na dyżurze, do pilnowania klatek, a o świcie - szukać falangą - jeśli się wcześniej nie złapie..

Godz.11 - Dellfin612 straszy z kart: „Dzisiejszy dzień jest dla kociaka jak ruletka. Prawdopodobnie będzie przełomowy, z tendencją do pozytywnego zakończenia. Trzeba jednak pokonać parę przeszkód, a on sam musi uniknąć jakiejś agresji, nie może na siebie ściągnąć czyjego gniewu. Im mniej będzie miał okazji, czasu, tym lepiej. Ma szansę spotkać „przyjaciela”, (ale nie wiem czy to będzie człowiek czy inny zwierzak), który go poprowadzi, zaopiekuje się wskaże drogę… Dzisiejszy dzień powinien być dniem akcji. Ale w przeciwieństwie do wielu innych poszukiwań, gdzie wystarczy impet lub cierpliwość, powinno się wykonać porządny, inteligentny plan. Osoby organizujące poszukiwania dziś powinny wykazać się umiejętnością rozmowy z ludźmi, łatwością nawiązywania kontaktów, a jednocześnie być pozbawione skrupułów, kierując się wyłącznie na realizację planu. Jako pomocnik może się pojawić jakaś dynamiczna osoba i dobrze. Pojawią się dziś ciekawe pomysły, dzięki którym plan nabierze rumieńców. Jest też niebezpieczeństwo intryg, zawiści, zwątpienia. Jeśli ta opcja przeważy, to realizacja planu przejdzie w strefę złudzeń, nierealnych fantazji.
I przekłada na życiowe:
Potrzebne są co najmniej 2 grupy osób, ale nie armia. Każda grupa z klatką łapką, dobrą przynętą, kocimiętką. Kociak jest nieśmiały, do obcej osoby nie podejdzie. Aby go zachęcić, dobrze byłoby na sobie mieć zapach kocimiętki (lub waleriany, jeśli on to lubi).
Przynajmniej niektóre z Was mają wyśmienite doświadczenie w łapaniu kotów, więc uwaga dla pozostałych: jeśli kot sam nie podchodzi, to nie próbować go łapać w ręce, nie zachodzić z boków ani od tyłu, nie gonić (naprawdę niektórzy tak robią!), spokojnie trzymać dystans i gadać, gadać... (chodzi o to nawiązywanie kontaktu i uspokojenie).Jeśli kot podchodzi pod rękę, to dynamicznie, mocno, pewnie i zdecydowanie chwycić za kark
. Jeśli są jakiekolwiek wątpliwości co do pewności chwytu, absolutnie nie ryzykować, pogłaskać i gadać dalej, przyzwyczajać; potem pokazać nakładanie jedzenia i ścieżką zachęcić do wejścia do łapki. Tu właśnie jest ta ruletka, jej pierwsza część, jak kto się zachowa Nie wiem, gdzie jest komisariat, więc nie mogę się ustosunkować. Jeśli nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu kociak przebywa w momencie rozpoczęcia akcji (to jest druga część ruletki), to oczywiście należy powolusiu chodzić i wołać, zostawiając w powietrzu miłe zapachy np. na butach. Ale ten obchodzony teren nie może być duży, bo kot zacznie łazić po dużym obszarze i się nie znajdziecie, pogubi się w zapachach. Więc to jest pewne ryzyko, którego może nie warto tu podejmować? I jeszcze jedna uwaga: nawołując należy zawsze iść w kierunku klatki, a nie odwrotnie! Naprowadza się kota na właściwe miejsce. Kot na pewno uciekł przez okno. I do tego okna wraca. Mieszkanie jest pewnie na parterze (nr 2). Gdyby opiekunka zostawiała na noc to okno otwarte, a na wewnętrznym parapecie pachnącą ścieżkę prowadzącą do pachnącej przynęty, nie byłoby tej całej afery. Z tego, że kot podchodzi do budynku od strony podwórka wnioskuję, że tam jest okno, przez które wyszedł. Jeśli tam nie okien tego mieszkania, to oznacza, że po prostu chodzi i może jedzenia szuka, zwiedza, a nie próbuje wrócić. Jeśli będę wiedziała, o której poszukiwacze dotrą na miejsce, możemy spróbować ustalać na bieżąco miejsce pobytu.

10 września, czwartek wieczór - Kleksa nie ma

Z uwagi na niespodziewanie przyspieszenie terminu akcji jedziemy tylko we trójkę - Femka, Hydra_pl i ja. Dojeżdżamy, wchodzimy na parking - te podłużne obiekty to wiaty garażowe, idziemy do końca środowej - a tam stare meblościanki, szafy (sen Fiony.22??). Obok jakieś złomy - arkusze blachy falistej, zardzewiałe pręty zbrojenie…. Przeszukujemy te szafy, puste, stawiamy klatkę wg wskazań Delllfn612. Zaglądamy pod samochody, pod pokrowce na motocyklach, kiciamy, staramy się być ciche, mile I spokojne, bez wykonywania nerwowych ruchów. Adrenalina, nerwy, nadzieja….
Femka wiesza się na telefonie do Dellfin612, będzie tak wisiała do końca akcji 
Pertraktujemy z panem parkingowym wejście na teren po 23-ciej, bo parking jest zamykany. Ustawiamy klatki wg wskazań Dellfin612, i czekamy, co jakiś czas (a właściwie trzask) nerwowo oblatując klatki i wypraszając nich jeże. Pętamy się po parkingu - ściemnia się,. Pan parkingowy zapala światło pod wiatami - jarzeniówki, zimne, upiorne, dziwnie, robi się trochę niesamowicie i strasznie, o dziwnym świetle wspomniała tarocistka…. Brrrr....
Około 20-tej kolejny trzask - lecimy - w klatce koło meblościanek i złomu wielki wypasiony buras, nie sprawdzamy, czy dziki, widać, że jajeczny. Jedzie na kastrację do Sowy, przez całe miasto, bliżej nie mamy lecznicy, która przyjmie „z biegu” o tej porze.
Czekamy dalej. Ciepło, siedzimy na krawężniku przy samochodach, piwka się chce, a nie można . Cały czas w napięciu, każdy szelest stawia nas na baczność. Klatkę stojącą za ogrodzeniem parkingu w osi środkowej wiaty przestawiamy pod tę wiatę, na środek - cały czas wg sugestii Dellfin612, która uparcie twierdzi, że kot jest w pobliżu. Klatkę ciągle odwiedzaną przez jeże ustawiamy na cegiełkach - nie wejdą.

10 września, czwartek noc - Kleks jest
Od siedzenia na twardym krawężniku nieco zdrętwiałyśmy, trochę zimno nam się robi, w końcu wrześniowa noc - idziemy połazić wkoło bloków, dalej od parkingi i klatek, może coś wypatrzymy. Stoimy na środku dziedzińca, dziwnie, niesamowicie, trochę straszno. Femka konferuje z Dellfin612 - kot jest, blisko klatek, ale są jakieś przeszkody, nie fizyczne, potrzebna wytrwałość. Więc w końcu mówię, że przeszkodą mogę być ja, bo nie bardzo wierzę w odnalezienie Kleksa, i jak trzeba, chętnie udam się w kierunku ciepłego łóżeczka. Dyrekcja po kolejnej telefonicznej konferencji pozwala mi zostać, pod warunkiem, że będę wytrwała i nie będę marudzić. Tyle wytrzymałam bez marudzenia, to jeszcze parę godzin dam radę.
Ziiimno… Koniec siedzenia na krawężniku, wciskamy się do samochodu, próbujemy gadać, oczy się kleją, północ mija, coraz bardziej straszno, jakieś dźwięki, to widmowe światło z parkingu…
I dalej cytuję Hydrę_pl:
No i sobie gadamy z Annskr, a Femka krzyczy "ciho, cicho!!! Zamknijcie się!!!!!!!". A my nic.
No i pytamy co się stało, a ona, że chyba słyszała trzask klatki łapki... Dodam, że miałyśmy już wcześniej (głównie ja) omamy wzrokowe i słuchowe
No ale coś tam chyba trzasnęło... mówię, że pójdę sprawdzić, jeszcze się wyzłośliwiały, że zapalić idę, a nie klatkę oglądać, no nie powiem odpaliłam sobie papieroska, a co
No i idę, w rozwiązanych butach, bo pewnie za wcześnie, albo jeż, albo coś... No i patrzę przez płot, a tam klatka pusta. No to wracam sobie spacerkiem paląc papieroska... a tu nagle......
a nic... idę i sobie palę papieroska... no i słyszę jakieś brzęczenie, trzaskanie... myśl szybsza od błyskawicy "klatką ktoś / coś rusza" to był dźwięk poruszanej klatki łapki. Jakem palący astmatyk z zerową kondycją to przyznam od lat tak szybko nie biegłam (w rozwiązanych butach)
byłam w lewym dolnym rogu, że tak powiem, a musiałam dolecieć do środka z przodu do bramy... a tam facio nie otwiera i się gapi na mnie jak cielę na malowane... i pretensje, że nie możemy tak przyłazić co chwila... To mu odwarknęłam, że coś mi klatką napie....a i muszę sprawdzić...
acha jak biegłam to Femka do mnie krzyczała co się stało, ale nawet nie pamiętam czy lub co jej powiedziałam
część trasy przeszłam szybkim tempem, zobaczyłam pustą klatkę (3 z 4)... dalej powolutku....
No i idę. Jestem pomiędzy lewą, a środkową wiatą... Dochodzę do końca prawie (czyli tam gdzie SZAFA), luknęłam za winkla....
A tam coś białego siedzi w klatce!!!!!!!!!!!!!!! Podeszłam, zostałam osyczana, ofukana, była też próba łapoczynów, ale niestety przez klatkę się nie dało.... Ja sobie pomyślałam, mamy Cię... ale że ślepa jestem to 100% nie mam. Złapałam klatkę i lecę do bramy... ja do bramy z kotem, cieciowi fuknęłam przez zęby, że mam... a tu leci Femka............ Wiecie co? Ciemno jak w d.... to lecimy do latarni.... mnie pasuje plamka na pyszczku, annskr plamka na boku i oczy...
MAMY GO. Jest jakieś 8 godzin od godziny zero. Mission Accomplished. HEH.... jak ja kocham takie osoby jak Femka i Annskr za to, że potrafią zapewnić człowiekowi rozrywkę.
a skoro popsułam Femce zabawę w opowiadanie (szczegóły jej zostawiam) to idę spać...
delfin612 - kot się złapał w klatkę przy szafie - DZIĘKUJĘ w imieniu kota

Po tym dynamicznym opisie końcówki akcji by Hydra_pl zacytuję resume Femki:
„I ja dorzucę swoje trzy grosze. Cała akcja jest dla mnie kolejnym dowodem na to, że nie wolno odrzucać czegoś, czego się nie rozumie i należy ufać swojej intuicji W ostatni poniedziałek Fiona.22 zadzwoniła i opowiedziała mi swój sen o tym, jak otwiera drzwi szafy i wyciąga z niej Kleksa. Potem dość szczegółowy opis tarocistki, w której pojawia się element pomieszczeń, cegły, gruz, stłumione światło, jakieś pomieszczenia niezamieszkane przez ludzi. Potem Dellfin612 ogranicza zasięg poszukiwań do 200 metrów (z całego osiedla pełnego identycznych kryjówek) i, nie mając pojęcia, co oprócz samochodów znajduje się na parkingu, każe nam jedną z klatek ustawić na wysokości środkowej wiaty, przy której znajduje się stara szafa i gruz. Jak napisała Annskr, za dużo zbiegów okoliczności. Przez cały czas coś mi mówiło, żeby trzymać się snu Fiony.22 i opisu tarocistki i bezwzględnie słuchać Dellfin612. Intuicja? I ja się bałam, że wahadełko się myli. Ale Dellfin612 bardzo skutecznie stawiała mnie do pionu smsami, w których bez cienia wątpliwości pisała, że on tam jest, że nic mu nie jest. Delllfin612, pewnie nawet się nie spodziewasz, jaką reakcję wywołałaś wiadomością, że się boisz o Kleksa Wszystkie trzy natychmiast nabrałyśmy nieprawdopodobnej energii, prawie rzuciłyśmy się do przewalania szafy i gruzu”.

I swoje wrażenia:
„Wątpiłam trochę - bo jestem konkret, budowlaniec, cegła to cegła. A tu jedna pani w kartach widziała niezamieszkałe ruinki z niepełnym światłem, druga otwierała szafy na ruchliwej ulicy, pierwszy kot był nie ten, dopiero drugi ten, trzecia kierowała nami za pomocą sił nadprzyrodzonych - gdzie tu konkret? Sterczałam tam, bo żal kota, to co mi szkodzi posterczeć, jak już przyjechałam..
No i wyszło - wiata - niemieszkalna, ograniczone światło pod wiatą, potem nieco upiorne z jarzeniówek, kupy gruzu i złomu były, szafy wśród samochodów też, pierwszy kot nie ten…. Trochę za dużo zbiegów okoliczności jak na przypadek, coś w tym wszystkim jest.
Kot złapał się po północy raczej nad ranem niż wieczorem) , co potwierdza moją teorię o wyższości łapanek wczesnoporankowych nad późnowieczornymi.

Obrazek
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Wto gru 22, 2009 10:02 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Proszę o dodanie do wątku Hrabiego Gracjana - wątek o zaginięciu viewtopic.php?t=37252&start=0 wątek ogólny viewtopic.php?f=1&t=35360&start=120

Gracjan zaginął w 30 stopniowym mrozie, szukalismy go z pomocą forumowiczów przez 5 dni, mimo tego, że wiele osób zwątpiło, nie odpuściliśmy i się udało
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 22, 2009 10:12 Re: Klub Kotów Odnalezionych

czytałam wątek Kleksa i Ja-Ba też. Obie miałyśmy identyczne mysli by przydusić i zniewolić Delfin jak Mikitka zaginęła.Wiem,że Ja-Ba kontaktowała sie i z tarocistką. Ja wierze w takie :wink: sprawy.
Jak Burasia mi zaginęła sniła mi się prawie co noc,że nic jej nie jest i czeka. Ryczałam rano jak sie budziłam i leciałam na autobus.
Potem mi się przyśniło,że odchodzi w dal bo jej zimno i głodno,że chce do mnie wrócić.I wtedy ją znalazłam.Była gotowa na wyjście z komina.Zateskniła do ludzi i siostry.
Nie mówiłam tego nikomu,wspomniałam tylko na wątku Burej. Ale jak widzę nie jestem odosobniona i nie jest to rzecz dziwna :twisted:
Tak na prawdę potrzeba wytrwałości i wiary. jestem za chwytaniem sie nawet "dziwacznej"pomocy!
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56052
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 10 >>

Post » Wto gru 22, 2009 10:55 Re: Klub Kotów Odnalezionych

magicmada napisała:" kot był bliziutko miejsca, z którego uciekł" - święte słowa! Nasza Helcia odnalazła się w piwnicy sąsiedniego domu...
***** ***
LUBMY SIĘ

Hańka

 
Posty: 42141
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Wto gru 22, 2009 11:13 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Jeszcze Balbina - chyba w piwnicy pod oknem mieszkania, z którego wyskoczyla - o niej wie najwięcej Maria D.
W chwili znalezienie była bardzo wystraszona (Balbina), nie poznala / bala się swoich opiekunów.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 22, 2009 11:54 Re: Klub Kotów Odnalezionych

ASK@ pisze:czytałam wątek Kleksa i Ja-Ba też. Obie miałyśmy identyczne mysli by przydusić i zniewolić Delfin jak Mikitka zaginęła.Wiem,że Ja-Ba kontaktowała sie i z tarocistką. !

Jeśli ma to już być "godzina szczerości" :mrgreen: to ja kontaktowałam się z Dellfin, drugą tarocistką i jeszcze na dokładkę z jasnowidzem.
Dellfin pobiła wszystkich na głowę bowiem Mikitka przebywała dokładnie w tych miejscach w których poprzez tarota widziała ją Dellfin.
Rano w dniu gdy została odnaleziona była dokładnie w miejscu o którym nocą napisała mi Dellfin - ja ta wiadomość odczytałam dopiero rano i gdy pojawił się pierwszy sygnał że Mikitkę widziano - nie miałam najmniejszych wątpliwości że to ten kot a nie jakiś podobny.

Ludzie tak często odpuszczają sobie poszukiwania po kilku dniach. Bardzo bym chciała by na ten wątek trafiali wszyscy wątpiący - bo dopiero my, osoby które odnalazły koty po jakimś czasie - wiemy jakie to traumatyczne dla kotów doświadczenie - ta ucieczka, głód, strach. Dopiero wtedy wiemy jak dalekie od prawdy są sądy że kot sobie da radę. Nie da. A przynajmniej nie długo. Chyba że któryś ma bardzo, bardzo dużo szczęścia i trafi pod dach jakiś dobrych ludzi.

Stan w jakim została odnaleziona Mikitka nie pozwolił by jej przeżyć ostatniego tygodnia mrozów.
Obrazek

Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.(Chłopcy z Placu Broni)

MISIA- 1.06.2002 - 13.12.2012. Skarbie, gadułeczko moja. Bardzo mi Ciebie brak.
MIKITKA - 03.2002 - 13.07.2015. Tak bardzo mi żal.
FELUTEK - 03.2002 - 11.10.2015. Najcudowniejszy kot terapeutyczny.
OKRUNIA - 09.2002 - 16.08.2018. Śpij, skarbie kochany.
GACEK - 03.2014 - 22.06.2019. Wierny i mądry Przyjaciel.
TYGRYNIA - 05.2002 - 16.12.2020 .Maleńki koto-piesek.

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=153652 sprawdź zanim oddasz kota!

Ja-Ba

 
Posty: 9574
Od: Pt lis 07, 2008 23:23

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, saturnx1964 i 116 gości