Zadzwonila do mnie dzisja rano znajoma karmicielka kotow, z prosba o pomoc. Otoz, wczoraj zaniosla do nowo otwartej kliniki przy ul Miedzyborskiej 98/10, Praga-Poludnie malego bezdomnego kotka bardzo chorego na leczenie-katar z nocha sie lał

Kociak przy probie badania podrapal lekarke i ta z wrzaskiem,ze teraz kot musi u niej zostac na obserwacje w kierunku wscieklizny. I do tej znajomej z buzia,ze co ona sobie mysli dzikie koty przynosi. Rano ta znajoma poszla do kociaka zobaczyc jak mu tam jest bo wiedzial,ze ta lekarka boi sie kotow, zadnego leku mu wczoraj przy niej nie podala. Znajoma chciala chociazby umyc malenstwo bo cale zafajdane a ta jej nie pozwolila bo niby kociak ucieknie i co wtedy. Zadzwonila do mnie co robic,zeby kociaka skoro nie che jej oddac przeniesc w inne miejsce bo ta wetka nawet nie bedzie go leczyla bo sie go boi poprostu. Wetka miedzy czasie dzwonila do powiatowego aby kociaka gdzies przeniesc na obserwacje. No i ja zadzwonilam do niej co z kociakiem co ma zamiar robic-a ona do mnie ,zebym sobie zadzwonila do powiatowego to ten mi powie i rzucial sluchawke. To ja zadzwonilam ponownie i powiedzialam, ze radzie jej aby ze mna porozmawiala a nie traktowala mnie jak smarkule. No i dowiedzialam sie od niej, ze zadzwonila na Paluch i maja rano przyjechac aby kociaka zabrac na obserwacje!! Zapytalam a dlaczego nie na SGGW bo na Paluchu to kociak, to ja gwarantuje, konca obserwacji nie dozyje.
A ona na to, ze nie ma jak go zawiezc a paluch ma samochod i przyjedzie.
To poprosilam aby w takim razie dala mi to na pismie, dlaczego zwierzak nie moze byc przez nia zawieziony na SGGW-oczywiscie nasz transport, ze my sami, nie wchodzil w gre. No to stwierdzila,ze w takim razie one zawioza malego na SGGW. I ze ona martwi sie o swoje zdrowie i kolezanki, ze podobno kociak je pogryzl!!!
To ja zapytalam, dlaczego one nie sa w takim razie zaszczepione przeciwko wsciekliznie skoro nie potrafia obsluzyc dzikiego kociaka-zreszta ledwo zywego. I czy w jej rejonie panuje wscieklizna?
I tak to traktuje sie ludzi i zwierzeta bezdomne w tej klinice.
A potem dobila mnie nastepna wiadomosc-jak to 'kochajacy' opiekunowie oddali do schroniska w Sochaczewie suczke, ktora cztery dni wczesniej rodzila i w zwiazku z porodem wypadla jej macicia.
Nie chcieli juz operowanej suki, w ogole juz jej nie chceli-tylko wyc do ksiezyca. Mloda sunia, pierwsze szczenieta, po porodzie,' zakare' schronisko
