Szłam własnie przez cmentarz kiedy na alejce pojawił się bury kot. Kot szybko przebiegł koło mnie i podbiegł do stojącej niedaleko kobiety i zaczął się jej łasić do nóg. Ona wyciągnęla z torebki tackę,saszetki,nałożyła mu i podała.Kot łapczywie zjadł.
Podeszłam i zagadałam.
Okazało się że to jeden z cmentarnych kotów. Jest ich wiele. Ile dokładnie nikt nie wie...
Gdy rozmawiałyśmy nagle z dziury w grobie wychyliła się szara główka z zielonymi oczkami,a za nią reszta kota, zamiałczała i przybiegła szybko łasić się do nóg.
Tak poznałam dwa przecudne i przemiłe koty. Burego kocurka i dymną kociczkę.
Bury :

Bury jest młody, ma około 1,5 roku. Mieszka na cmentarzu już jakiś czas.Możliwe że ktoś się go pozbył i wyrzucił, a on przyszedł na cmentarz w poszukiwaniu jedzenia i został. Jest taki trochę "nieśmiały", do obcych podchodzi z lekkim dystansem, wyrażnie woli się trzymać na małą (ale zawsze jakąś) odległość od obcych. Siada wtedy przed człowiekiem i patrzy swoimi mądrymi oczami. Gdy trochę się osmieli, zaczyna pomiałkiwać, przeciągać się i podchodzić coraz bliżej. Do osób, którym zaufa jest strasznie przymilny. Ociera się o nogi, głośno mruczy, jest bardzo "wygadany", cały czas coś sobie pomiałkuje pod noskiem i chce zwrócić na siebie uwagę.
Zawsze za nim przychodzi dymna kociczka.


Dymna podobno ma już swoje lata.Z tego co mówi karmicielka Dymna jest na cmentarzu napewno więcej niż 5 lat. Zupełnie nie wygląda na ten wiek.Dawniej miała wiele kociąt,z których jedna kociczka została zabrana prze rodzinę karmicielki w nienajlepszym stanie,reszta gdzieś się porozchodziła i pewnie żyje dalej na cmentarzu.Dymna obecnie jest wysterylizowana.
Ktoś by musiał naprawdę nienawidzić kotów , żeby nie polubił Dymnej.
Tak przylepnego kota jeszcze nie spotkałam.Ona aż skacze do góry żeby ją głaskać. Przymila się tak natarczywie że nie da się nic przy niej zrobić.Gdy ktoś nagle się schyli czy ruszy to ona potrafi oderwać się nagle od jedzenia,wypluć to co miała w pyszczku i biec pędem pod rękę po głaskanie.Jest niesamowita, fantastyczna.
Jak na cmentarnego kota wygląda dobrze - jest grubiutka, ma ładną mięciutką sierść,tylko oczko jej łzawi,a na zimę zdarza jej się zakaszleć.
Gdy ją zobaczyłam po raz pierwszy to byłam nią zachwycona. Zastanawiałam się czemu jeszcze nikt jej nie zabrał...
Ale chyba odpowiedź jest prosta - bo nikt o niej nie wie...
Karmicielka ma wątpliwości co do tego że te dwa koty mają jeszcze szanse na dom.
A one przecież są zbyt wspaniałe żeby siedzieć w grobach...
Co gorsze, jest ich jeszcze więcej ( ale ja narazie nie wiem nic o innych oprócz tego,że są i że jest ich dużo). Jest jeszcze jeden bury kocurek, starszy, który był bardzo chory i nie mógł sobie znaleźć miejsca a inne koty go przeganiały( kocury tam nie są kastrowane i robią między sobą zadymy).
Na zimę został zabrany do podleczenia, ale w lutym musi zostać znowu wypuszczony na cmentarz. Karmicielka bardzo się martwi,że sobie nie poradzi, albo że zachoruje znowu...
Czy nie znalazłby się gdzieś domek, który przygarnie pięknego burasa, albo dymną przylepę, żeby nie musiały marznąć zimą,których jedynym schronieniem są groby??

Piękna, wyjątkowa maść... Zasługuja na lepszy los! Kciuki zaciśnięte
i hop po DT lub






