
Na początku było trochę problemów, potem dogadałyśmy się i jest już nieodzownym członkiem rodziny.

6 czerwca nastąpiło "cudowne" dokocenie i do naszego domu trafiła... no właśnie. Ok. roczna marchewkowa kotka. Na razie nie ma stałego imienia... Wstępnie nazwana została ruda Fauna, w skrócie przez moją TŻ-kę zwana Fauką. Na dzień dzisiejszy z innych ksywek: mała sralucha, kot znikąd, odkurzacz itd.
Dziewczyny omijają się łukiem. Mała, w łazience (tj. w mniejszym pomieszczeniu) łasi się, barankuje, wywala koła do góry... Wypuszczona na mieszkanie, zaszywa się w ciemnym kącie i już.
Florcia, czasem fuknie. Ale, ogólnie olewa gówniarę. Była tu pierwsza, jest starsza i już.

Problem jedynie jest z kuwetą. Młoda kompletnie nie potrafi załapać, do czego to ustrojstwo służy. Lepiej zrobić koopala na kanapę, albo zakopać w łazience w dywaniku. Sioo? Można zrobić do plecaka w przedpokoju (tak jak wczoraj), albo w kocyk do spania.
Fauna jest "dzikiem" z działek. Kuweta jej obca... Pewnie potrzeba czaaaaaasuuuuuuu...
Wątki moich dziewczyn, czyli ich historie:
viewtopic.php?t=76449&highlight=
viewtopic.php?t=67560&highlight=