Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 07, 2022 11:33 Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Cześć!
Jak w tytule, chyba nie potrafię pokochać swojego kota, nie wiem co z tym zrobić. Kot (6-7 miesięczny) jest ze mną od tygodnia. Tak, tak, wiem, że to krótko, że potrzeba czasu, że się jeszcze dotrzemy... Ale co jeśli nie? Ten tydzień był dla mnie straszny pod względem emocjonalnym i jestem wykończona psychicznie. Szykując się na przybycie kota do domu byłam przeszczęśliwa, ale już drugiego dnia to szczęście uleciało i pojawił się niepokój, że popełniłam wielki błąd. Myśląc o naszej wspólnej przyszłości zaczynam płakać i cały czas jestem zestresowana (nawet pisząc tego posta nie wyję). I to nie tak, że jestem żółtodziobem w temacie, bo miałam już wcześniej zwierzęta - psa, koty - i nigdy wcześniej nie doświadczałam tak silnych negatywnych emocji. Nigdy nie miałam wątpliwości takich jak teraz.
O kota dbam, jak najlepiej potrafię, bawię się z nim w każdej wolnej chwili, gdy mi na to pozwala miziam i głaszczę, jednak nie czuję przy tym żadnych pozytywnych emocji. Ot, zwykła powinność. Karmię go tylko mokrą karmą dobrej jakości, żeby był zdrowy. Mamy już za sobą pierwszą wizytę u weterynarz, gdzie dostał tabletkę na odrobaczenie. Umówieni jesteśmy też na kastrację i badania pod kątem chorób zakaźnych - tak profilaktycznie, a później szczepienia. Także to nie tak, że posiadanie kota to był dla mnie kaprys, zachcianka. Podeszłam do sprawy odpowiedzialnie, przez kilka dobrych miesięcy rozważałam za i przeciw, aż w końcu zdecydowałam. I teraz wydaje mi się to błędem...
Nie wiem co robić... Dać nam jeszcze szanse z nadzieją, że miłość jeszcze przyjdzie, a jak nie to z poczucia obowiązku żyć razem te kilkanaście lat męcząc się w swoim towarzystwie, czy póki kot jest jeszcze młody oddać go komuś, kto będzie potrafił go pokochać tak jak ja nie potrafię i nie wiem czy będę potrafiła?

Domyślam się, że zaraz wyleje się na mnie fala hejtu, ale mam nadzieję, że znajdzie ktoś, kto mnie zrozumie i podpowie co będzie najlepsze dla kota, bo zależy mi bardzo na jego dobru.

kamki23

 
Posty: 3
Od: Nie lut 06, 2022 17:54

Post » Pon lut 07, 2022 12:06 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Jakie to negatywne emocje? I co sprawia, że go nie lubisz?
Fundacja Pomocy Zwierzętom Kłębek KRS: 0000449181

Jarka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11842
Od: Czw kwi 10, 2008 16:43
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 07, 2022 12:11 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

A masz jakiś pomysł skąd te negatywne emocje u Ciebie? Bo piszesz o nie pokochaniu kota - ale niżej - o negatywnych emocjach i to gwałtownych, co sugeruje coś więcej niż brak oczekiwanej wielkiej miłości do kociaka. Co dokładnie czujesz na widok tego kota? Złościsz się na niego, czujesz niechęć, wyobrażasz sobie milion kłopotów? Kiedy ostatnio miałaś zwierzaka w domu?

Kociak jest bardzo kłopotliwy z jakiegoś powodu?
Cierpisz na jakieś zaburzenia nerwicowe/depresyjne (pytanie retoryczne, nie chcę byś pisała o tym publicznie)? Ale jeśli tak - warto wziąć pod uwagę ich wpływ na to co się dzieje.
Jesteś w ogóle w silnym stresie, trudnej sytuacji teraz, przemęczona? Jak z Twoimi emocjami w innych aspektach życia?

Skąd aż taka reakcja? Kota masz od tygodnia dopiero a piszesz że już drugiego dnia zaczęło być źle.
Czasem tak bywa że nie zaiskrzy między człowiekiem i kotem. Czasem rzeczywistość mocno zderza się z oczekiwaniami.
Ale to co opisujesz bardziej wskazuje na jakiś głębszy problem.

Nie masz objawów alergicznych po pojawieniu się kota, nie jesteś alergiczką?

Blue

 
Posty: 23922
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon lut 07, 2022 13:24 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Trudno odpowiedzieć co to dokładnie za emocje. Na pewno jest to strach i niepokój, że coś będzie nie tak, że sąsiedzi zaczną się skarżyć, że miauczy, że za głośno się bawi. W pracy prawie o niczym innym nie myślę tylko o tym czy kot za bardzo nie rozrabia i czy nie jest mu źle samemu w domu. Stresuje mnie to bardzo. Niechęci jako takiej do niego nie czuję, jak przychodzi położyć się obok mnie to się cieszę, ale to tylko chwilowe, a później jest po prostu obojętność. I wydaje mi się, że to działa w obie strony. Czasem pojawia się złość, gdy mnie gryzie (gryzie w zabawie). Oczywiście w żaden sposób mu tej staram się mu tej złości nie okazywać. Próbóje oduczyć go gryzienia i prostu zabieram rękę i zostawiam go w spokoju albo przekierowuje jego energię na zabawki. Frustruje mnie to, że nie wiem czego on chce, że nie będę potrafiła zadbać o wszystkie jego potrzeby, że czegoś mu będzie brakowało, że mimo czasu, który mu poświęcam to jest dla niego za mało.
Co czuję na widok tego kota? Tak jak wyżej napisałam, czasami się cieszę, lubię patrzeć jak się bawi, ale czasami nachodzą mnie wstrętne myśli, że lepiej było, gdy go nie było.
Sama mieszkam od 1,5 roku. Poprzednie koty (obecnie prawie 5letnie kocury) zostały w domu rodzinnym, gdzie się wychowywały, bo gdy przeprowadzałam się "na swoje" uznaliśmy, że przeprowadzka byłaby dla nich zbyt stresująca, a tam mają sielankowe życie. Ale z nimi i z jeszcze poprzednim adopciakiem, którego niestety pokonał FIP, nie miałam żadnych wątpliwości, a z tym, jak już wspomniałam, już od drugiego dnia. Może faktycznie, rzeczywistość zbyt mocno zderzyła się z oczekiwaniami i może też nie radzę sobie z tym, jak bardzo ten kot jest temperamentny w porównaniu z każdym innym kotem, którego znam.

Nie mam żadnych zaburzeń, a bynajmniej nie zdiagnozowane. Alergii też nie mam. W innych aspektach życia wszystko układa się dobrze, jest stabilnie i między innymi stąd decyzja, że mogę mieć kota. Choć jak się okazuje chyba nie powinnam... :placz:

kamki23

 
Posty: 3
Od: Nie lut 06, 2022 17:54

Post » Pon lut 07, 2022 14:04 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Na spokojnie spróbuj poszukać kotu nowy domek,skoro wzbudza w tobie negatywne emocje. Nie ma sensu żebys męczyła kota i siebie.
Żadne niebo nie będzie niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.

Myszorek

 
Posty: 5095
Od: Czw sie 08, 2019 8:34

Post » Pon lut 07, 2022 16:11 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Skąd masz kociaka? Jeżeli z hodowli, kociego DT czy schroniska - najlepiej było by zadzwonić i opisać sytuację. Na 99% poprzedni opiekun wykaże się zrozumieniem i weźmie kociaka. Maluch będzie mieć dużo większe szanse na znalezienie nowego domu niż podrośnięty kociak.

I nie obwiniaj siebie - takie sytuacje po prostu się zdarzają. Czasami mimo najlepszych chęci jakaś para nie będzie udana i koniec.

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Pon lut 07, 2022 16:24 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Jedyna opcja - szukać domu! Najlepsza i dla kota i dla Ciebie.
Do pokochania nie można nikogo zmusić. "Kochanie" z poczucia obowiązku to najgorsze co może Was (Ciebie i kota) spotkać.
Potrzymam kciuki za Wasz spokój duszy :wink: i o szczęśliwy, nowy domek dla kota :ok: :ok: :ok:
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
4 - W imieniu Dropsa - Maciej + koty!

Amorka i Mumiś

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 8878
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Pon lut 07, 2022 16:26 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Też myślę, że trzeba poszukać kotu domu, dopóki jest młody i jeszcze się nie przyzwyczaił. Myślę o nowym domu, a nie o oddaniu go tam skąd przyszedł, bo takie powroty koty bardzo źle znoszą psychicznie i często tak się wycofują, że bardzo trudno im znaleźć kolejny nowy dom.
A jeśli masz wrażenie, że przeszkadza Ci nadmierny temperament kota, to może kotek mógłby zamieszkać u Twoich rodziców? 5-letnie kocury mogą okazać się dobrymi towarzyszami do zabawy (to zależy od kota). Oczywiście zakładam, że wszystkie koty są wykastrowane.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69599
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lut 07, 2022 19:43 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Ja tylko tak o tych kotach w domu rodzinnym i kocie obecnym.
Mam wrazenie, ze spokoj przy poprzednich kotach moze sie brac z pewnosci, ze ktos tam sie nimi zajmowal/zajmuje, ogarnial wszystkie klopotliwe tematy, przejmowal na siebie odpowiedzialnosc w razie czego. Tobie zostawala czysta radosc z bycia razem, z zycia w zazwierzeconym domu.
Teraz zapadla decyzja i po fakcie okazuje sie, ze to nie tylko sama radosc zabawy, ale przede wszystkim przejecie odpowiedzialnosci, calosc zycia ze zwierzakiem, wlacznie z 'brudna' robota, sprzataniem, wetem, zakupem karm, zwirow, podejmowanie decyzji.
I takie cos potrafi przytloczyc na starcie i sa dwa wyjscia: albo zaiskrzy bycie domem zazwierzeconym z jego cieniami i blaskami, albo nie.

FuterNiemyty

 
Posty: 4936
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Pon lut 07, 2022 20:30 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Tak sobie myślę, że nie wszyscy aż kochają swoje futra. Dbają, opiekują się, cieszą się towarzystwem, ale w uczuciach nie dochodzi do skali "kocham".

Ja się zazwyczaj bardzo powoli przywiązuję (mój tymczas Bratek jest tu wyjątkiem — jego to pokochałam w 2 tygodnie) - z moimi pierwszymi kotami zeszło mi chyba z pół roku, jak nie więcej. Oswajałam się z nimi, dbałam, poznawałam, ale jakoś super uczuciowo zaangażowana nie byłam. Przyszło z czasem, chociaż z kocurem do tej pory ciężko, a to już 6 lat :P

Bez presji. Jeżeli czujesz, że to Cię przerasta, poszukaj mu domu, ale daj sobie jeszcze chwilę na poukładanie myśli.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 9481
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Pon lut 07, 2022 20:39 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Fatka, też tak pomyślałam.
Kamki23, może czekasz na miłość, gdy wystarczy po prostu lubić zwierzaka i cieszyć się jego towarzystwem.
O sąsiadów się nie martw, słyszeli na pewno gorsze hałasy niż tupot czterech łapek.
A kot sam w domu pewnie głównie śpi i trochę patrzy przez okno.
Poczekaj jeszcze trochę.
Fundacja Pomocy Zwierzętom Kłębek KRS: 0000449181

Jarka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11842
Od: Czw kwi 10, 2008 16:43
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 07, 2022 21:01 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

kamki23 pisze:Na pewno jest to strach i niepokój, że coś będzie nie tak, że sąsiedzi zaczną się skarżyć, że miauczy, że za głośno się bawi. W pracy prawie o niczym innym nie myślę tylko o tym czy kot za bardzo nie rozrabia i czy nie jest mu źle samemu w domu. Stresuje mnie to bardzo.


A nie jest troszkę tak (być może podświadomie) iż przejmujesz się niemożebnie tym że sama odpowiadasz teraz za życie i dobrostan kociaka - że nie pozostaje już miejsca na odczuwanie radości z jego obecności - bo wszystko zajmuje lęk?
Plus boisz się go pokochać, polubić, cieszyć z tego że jest - bo jeśli-coś-się-z nim-stanie to będzie jeszcze bardzo bolało?

Bo z tego co piszesz - takie mam oduczcie.
Aczkolwiek nie chce Ci tu przeprowadzać publicznej psychoanalizy ;) Po prostu piszę to ku rozwadze.
Bo w tym zdaniu które Ty napisałaś a ja zacytowałam nie widzę negatywnych uczuć do kociaka ale przede wszystkim silny lęk o niego. Bardzo dużo lęku i to mocno wykraczającego poza naturalny w takiej sytuacji. To może powodować przyblokowanie radości i satysfakcji z jego obecności. Co rodzi wyrzuty sumienia, rozterki (i po co mi to było?? lepiej mi było bez niego), za chwilę znowu wyrzuty sumienia. To plus lęk daje niezłe kombo.

Teraz pytanie do Ciebie które musisz zadać sama sobie. Czy tak reagujesz na pojawienie się malucha z jakiegoś powodu (być może tak się przejęłaś swoją rolą i odpowiedzialnością za bezbronnego kociaka i za chwilę się to uspokoi), czy ogólnie dużo w Tobie jest obecnie lęku (możliwe że nieuświadomionego) który przelał się na kociaka, acz był już wcześniej i jest to "grubsza sprawa".

Blue

 
Posty: 23922
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon lut 07, 2022 21:26 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Kamki23, "wyluzuj". Przestań ciągle myśleć o kocie i przestań poświęcać mu każdą wolną chwilę, bo on tego nie potrzebuje. Wyznacz sobie z 10 minut 3 razy w ciągu dnia, kiedy się z nim bawisz - niech się skrada do długiej wędki, niech się czai i myśli, jak tu ją "uśmiercić" - i oczywiście niech mu się to uda po krótkiej chwili ;-). Zrób albo kup mu zabawki do aktywnego karmienia. Daj mu dużo kryjówek, jakieś półki do skakania i porządny, rozbudowany drapak - dzięki temu nie będzie się nudził. Pozwól, żeby poza tymi chwilami na zabawę zajmował się sobą sam i Ty też zajmuj się swoimi sprawami. Miziaj go tylko wtedy, gdy widać, że wyraźnie ma na to ochotę, ale i to nie za długo.
Nie musisz go kochać. Jeśli będziesz czuła obowiązek kochania go, to najprawdopodobniej nawet go nie polubisz. A poza wszystkim to przestań myśleć o opiece nad kotem jako o jakimś strasznie trudnym wyzwaniu. Wiem, że jest teraz taki "trend", żeby być "doskonałym" opiekunem - jak karma, to tylko z najwyższej półki, non stop zabawa z kotem, ciągłe organizowanie mu rozrywek, ciągłe dążenie do jakiegoś niedościgłego wzorca osoby idealnie zaspokajającej wszystkie potrzeby swojego kota i zamartwianie się, czy aby robię wszystko, jak trzeba i czy nie powinnam robić więcej. Uwierz mi, on tego naprawdę od Ciebie nie wymaga. Nie patrz na niego jak na "projekt do wykonania".

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 07, 2022 21:43 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

Nie hejtu - kot zasługuje na właściciela, który go będzie kochał i się nim opiekował, a ty też zasługujesz na dobre zdrowie psychiczne i samopoczucie. Uważam, że potrzebujesz jeszcze czasu - i ty i kotek.
Ja tak tylko powiem, że czułam się podobnie, jak brałam drugiego kota. Byłam zła na siebie na początku, że jest uroczy kochany itd., a nie potrafię go pokochać tak jak pierwszego. Że przecież niczym nie zawinił i jest idealny, czemu się tak czuję? Że jestem okropną osobą itd. Ze kto w ogóle myśli o oddawaniu kotka? Czułam jakby w moim domu był intruz. To be fair - mam problemy ze stresem i o tym wiem, załamuję się łatwo pod wpływem stresu, dużych zmian, na krótko, ale jednak. Nowy domownik wywoływał u mnie hyperwentylacje, których od kilkunastu lat nie miałam, dusiłam się bez żadnego powodu... ( a te kilkanaście lat temu był to jednorazowy epizod). Nie jadłam nic przez 5 dni. Trwało to prawie 2 tyg - gorzej i lepiej na zmianę. Za poradą forum, znajomych i za zdrowym rozsądkiem postanowiłam dać sobie i kotkowi więcej czasu. Oczywiście kotkiem się cały czas zajmowałam i starałam się, żeby wszystko było w porządku. Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek - a zwłaszcza wyczekiwany słodki mały kotek - coś tak na mnie wpłynie.
Nie potrafię określić, co i kiedy się dokładnie zmieniło. Zauważyłam pewnego dnia na jego uszkach strupki (od drapania się, okazało się że miał alergię) i już wtedy moja pierwsza myśl to była "czy coś mu jest? przecież jest dla mnie prawie całym światem!" i w sumie wtedy do mnie dotarło, że nie wiem kiedy to się stało, ale kocham go najbardziej na świecie (razem z moim pierwszym kotkiem). U mnie to było około po 10-12 dniach jego pobytu w domku - co nie znaczy że u ciebie będzie tak samo/w tym samym momencie.

Powiem tak - niezależnie czy zatrzymasz kota czy nie, myślę że dla własnego zdrowia najlepiej byłoby żebyś udała się jednak do profesjonalisty (tak, psychiatry, to nie znaczy że wyzywam cię od wariatki - lekarz jak każdy inny, to nam ma się dobrze żyć) i opowiedziała o tym co czujesz - bo ja widzę tu dużo zgromadzonego lęku i stresu.
A co do kotka - dajcie sobie więcej czasu. Wyznacz sobie w głowie jakiś termin - np miesiąc/dwa - jeśli go nie pokochasz i dalej będziesz się tak czuła, to wtedy na spokojnie poszukaj mu kochającego domku. Myslę, że to co czujesz to głównie lęk i duża zmiana i pokochasz kotka.

Bells

 
Posty: 104
Od: Wto lis 23, 2021 23:44

Post » Wto lut 08, 2022 13:52 Re: Chyba nie potrafię pokochać swojego kota..

jolabuk5 pisze:Też myślę, że trzeba poszukać kotu domu, dopóki jest młody i jeszcze się nie przyzwyczaił. Myślę o nowym domu, a nie o oddaniu go tam skąd przyszedł, bo takie powroty koty bardzo źle znoszą psychicznie i często tak się wycofują, że bardzo trudno im znaleźć kolejny nowy dom.
A jeśli masz wrażenie, że przeszkadza Ci nadmierny temperament kota, to może kotek mógłby zamieszkać u Twoich rodziców? 5-letnie kocury mogą okazać się dobrymi towarzyszami do zabawy (to zależy od kota). Oczywiście zakładam, że wszystkie koty są wykastrowane.


Niestety to nie wchodzi w grę z różnych powodów. Ale jeśli zdecyduję się na oddanie kota, to na pewno będę szukała dla niego nowego domu. Tylko to znowu spędza mi sen z powiek czy w nowym domu będzie miał dobrą opiekę i czy nie będzie odsyłany z domu do domu, bo... "coś", a z drugiej strony ja chcę odzyskać spokój ducha, a póki co nie potrafię się odnaleźć w sytuacji jaką na siebie sama i ochoczo sprowadziłam.

FuterNiemyty pisze:Ja tylko tak o tych kotach w domu rodzinnym i kocie obecnym.
Mam wrazenie, ze spokoj przy poprzednich kotach moze sie brac z pewnosci, ze ktos tam sie nimi zajmowal/zajmuje, ogarnial wszystkie klopotliwe tematy, przejmowal na siebie odpowiedzialnosc w razie czego. Tobie zostawala czysta radosc z bycia razem, z zycia w zazwierzeconym domu.
Teraz zapadla decyzja i po fakcie okazuje sie, ze to nie tylko sama radosc zabawy, ale przede wszystkim przejecie odpowiedzialnosci, calosc zycia ze zwierzakiem, wlacznie z 'brudna' robota, sprzataniem, wetem, zakupem karm, zwirow, podejmowanie decyzji.
I takie cos potrafi przytloczyc na starcie i sa dwa wyjscia: albo zaiskrzy bycie domem zazwierzeconym z jego cieniami i blaskami, albo nie.


Możliwe, że coś w tym jest, ale też nie do końca, bo to w większości ja chodziłam do weterynarza i "brudna" robota w żaden sposób mnie nie omijała, nie był to też problem. Do tego finansowo nadal odpowiadam za nie w takim samym stopniu jak wcześniej. Ale świadomość, że w domu zazwyczaj ktoś był na pewno dawała spokój ducha, nawet jeśli w obecnej sytuacji też zadbałam o zaplecze pomocowe w razie jakiś krótszych nieobecności czy choroby.

Blue pisze:A nie jest troszkę tak (być może podświadomie) iż przejmujesz się niemożebnie tym że sama odpowiadasz teraz za życie i dobrostan kociaka - że nie pozostaje już miejsca na odczuwanie radości z jego obecności - bo wszystko zajmuje lęk?
Plus boisz się go pokochać, polubić, cieszyć z tego że jest - bo jeśli-coś-się-z nim-stanie to będzie jeszcze bardzo bolało?

Bo z tego co piszesz - takie mam oduczcie.
Aczkolwiek nie chce Ci tu przeprowadzać publicznej psychoanalizy ;) Po prostu piszę to ku rozwadze.
Bo w tym zdaniu które Ty napisałaś a ja zacytowałam nie widzę negatywnych uczuć do kociaka ale przede wszystkim silny lęk o niego. Bardzo dużo lęku i to mocno wykraczającego poza naturalny w takiej sytuacji. To może powodować przyblokowanie radości i satysfakcji z jego obecności. Co rodzi wyrzuty sumienia, rozterki (i po co mi to było?? lepiej mi było bez niego), za chwilę znowu wyrzuty sumienia. To plus lęk daje niezłe kombo.

Teraz pytanie do Ciebie które musisz zadać sama sobie. Czy tak reagujesz na pojawienie się malucha z jakiegoś powodu (być może tak się przejęłaś swoją rolą i odpowiedzialnością za bezbronnego kociaka i za chwilę się to uspokoi), czy ogólnie dużo w Tobie jest obecnie lęku (możliwe że nieuświadomionego) który przelał się na kociaka, acz był już wcześniej i jest to "grubsza sprawa".


W pewnym stopniu na pewno tak jest, bo ja mam tendencje do przejmowania się wieloma rzeczami, choć chyba nigdy (nie przypominam sobie) tak bardzo mnie to nie rozwaliło. Ale jakby nie było kot to żywe stworzenie, za którego człowiek odpowiada, więc trochę inny kaliber niż zmiana pracy czy przeprowadzka do innego kraju.
I ja może źle to ujęłam, ale względem samego kota nie mam negatywnych uczuć. Po prostu to wszystko dokoła pojawienia się kota, podjęcia samej decyzji (rozterki czy była to dobra decyzja) siedzi we mnie i powoduje, że jest jak jest.

Mysia pisze:Kamki23, "wyluzuj". Przestań ciągle myśleć o kocie i przestań poświęcać mu każdą wolną chwilę, bo on tego nie potrzebuje. Wyznacz sobie z 10 minut 3 razy w ciągu dnia, kiedy się z nim bawisz - niech się skrada do długiej wędki, niech się czai i myśli, jak tu ją "uśmiercić" - i oczywiście niech mu się to uda po krótkiej chwili ;-). Zrób albo kup mu zabawki do aktywnego karmienia. Daj mu dużo kryjówek, jakieś półki do skakania i porządny, rozbudowany drapak - dzięki temu nie będzie się nudził. Pozwól, żeby poza tymi chwilami na zabawę zajmował się sobą sam i Ty też zajmuj się swoimi sprawami. Miziaj go tylko wtedy, gdy widać, że wyraźnie ma na to ochotę, ale i to nie za długo.
Nie musisz go kochać. Jeśli będziesz czuła obowiązek kochania go, to najprawdopodobniej nawet go nie polubisz. A poza wszystkim to przestań myśleć o opiece nad kotem jako o jakimś strasznie trudnym wyzwaniu. Wiem, że jest teraz taki "trend", żeby być "doskonałym" opiekunem - jak karma, to tylko z najwyższej półki, non stop zabawa z kotem, ciągłe organizowanie mu rozrywek, ciągłe dążenie do jakiegoś niedościgłego wzorca osoby idealnie zaspokajającej wszystkie potrzeby swojego kota i zamartwianie się, czy aby robię wszystko, jak trzeba i czy nie powinnam robić więcej. Uwierz mi, on tego naprawdę od Ciebie nie wymaga. Nie patrz na niego jak na "projekt do wykonania".


Dzięki za ten post. Po prostu przeglądając fora i posty na grupach FB na różne kocie tematy po prostu człowieka może dopaść zwątpienie, że to co robi jest niewystarczające albo zafiksować się na pewnych rzeczach. A to faktycznie chyba nie trzeba stawać na rzęsach.

Bells pisze:Nie hejtu - kot zasługuje na właściciela, który go będzie kochał i się nim opiekował, a ty też zasługujesz na dobre zdrowie psychiczne i samopoczucie. Uważam, że potrzebujesz jeszcze czasu - i ty i kotek.
Ja tak tylko powiem, że czułam się podobnie, jak brałam drugiego kota. Byłam zła na siebie na początku, że jest uroczy kochany itd., a nie potrafię go pokochać tak jak pierwszego. Że przecież niczym nie zawinił i jest idealny, czemu się tak czuję? Że jestem okropną osobą itd. Ze kto w ogóle myśli o oddawaniu kotka? Czułam jakby w moim domu był intruz. To be fair - mam problemy ze stresem i o tym wiem, załamuję się łatwo pod wpływem stresu, dużych zmian, na krótko, ale jednak. Nowy domownik wywoływał u mnie hyperwentylacje, których od kilkunastu lat nie miałam, dusiłam się bez żadnego powodu... ( a te kilkanaście lat temu był to jednorazowy epizod). Nie jadłam nic przez 5 dni. Trwało to prawie 2 tyg - gorzej i lepiej na zmianę. Za poradą forum, znajomych i za zdrowym rozsądkiem postanowiłam dać sobie i kotkowi więcej czasu. Oczywiście kotkiem się cały czas zajmowałam i starałam się, żeby wszystko było w porządku. Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek - a zwłaszcza wyczekiwany słodki mały kotek - coś tak na mnie wpłynie.


Mam właśnie podobnie, bo przecież kot jest fajny, a ja okropna mam do niego jakieś "ale" i nie potrafię cieszyć się jego obecnością. Na szczęście aż taki objawów jak Ty (dobrze, że masz to za sobą) nie doświadczam, ale i tak jest mi źle z tym jak jest i boje się, że nawet mimo czasu nie będzie lepiej.

Bells pisze:Nie potrafię określić, co i kiedy się dokładnie zmieniło. Zauważyłam pewnego dnia na jego uszkach strupki (od drapania się, okazało się że miał alergię) i już wtedy moja pierwsza myśl to była "czy coś mu jest? przecież jest dla mnie prawie całym światem!" i w sumie wtedy do mnie dotarło, że nie wiem kiedy to się stało, ale kocham go najbardziej na świecie (razem z moim pierwszym kotkiem). U mnie to było około po 10-12 dniach jego pobytu w domku - co nie znaczy że u ciebie będzie tak samo/w tym samym momencie.

Powiem tak - niezależnie czy zatrzymasz kota czy nie, myślę że dla własnego zdrowia najlepiej byłoby żebyś udała się jednak do profesjonalisty (tak, psychiatry, to nie znaczy że wyzywam cię od wariatki - lekarz jak każdy inny, to nam ma się dobrze żyć) i opowiedziała o tym co czujesz - bo ja widzę tu dużo zgromadzonego lęku i stresu.
A co do kotka - dajcie sobie więcej czasu. Wyznacz sobie w głowie jakiś termin - np miesiąc/dwa - jeśli go nie pokochasz i dalej będziesz się tak czuła, to wtedy na spokojnie poszukaj mu kochającego domku. Myslę, że to co czujesz to głównie lęk i duża zmiana i pokochasz kotka.


Ja od samego początku martwię się o tego kota i zależy mi na jego zdrowiu i chcę dla niego jak najlepiej, dlatego już na drugi dzień poszłam na wizytę do weterynarza zrobić przegląd i umówić kastrację i badania. Gdyby coś mu się stało to cholernie bym to przeżywała, ale mimo to, jak pisałam wyżej, nie potrafię się cieszyć z tego, że go mam. Nie czuję tej radości, którą odczuwałam przed przywiezieniem go do domu, podczas robienia zakupów dla niego, podczas szukania weterynarza (bo przegląd weterynarzy w okolicy zrobiłam już dużo wcześniej).
I chyba serio jest coś ze mną nie tak i będzie trzeba w końcu wybrać się do specjalisty.



Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za zrozumienie i przedstawienie swojego punktu widzenia czy opinii, jak i otwarcie mi oczu na pewne rzeczy. Nie wiem jeszcze co zrobię, póki co i tak czekamy na kastrację, która jest zaplanowana na przyszły tydzień. Może do tego czasu polubimy się i nauczymy ze sobą żyć. Bo mimo wszystko oddać ciężko, ale póki co żyć też niełatwo, a przecież szczęśliwy właściciel to szczęśliwe zwierzę.

kamki23

 
Posty: 3
Od: Nie lut 06, 2022 17:54

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: egw, Google [Bot], kasiek1510 i 62 gości