nowotwory "satelity" ... ???

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 05, 2012 23:17 nowotwory "satelity" ... ???

Witam. Mam około 6-7letnią kotkę Bajkę (około, bo została przygarnięta, nie znam daty jej urodzenia). Wszystko było z nią dobrze, no czasami z wycieczek podwórkowych wracała z rozdartym uszkiem czy jesienią wszedł jej kolec w łapkę, ale nie było tego widać, wszedł jakoś głębiej i obrósł tkanką, paprało się jej to i trzeba było usunąć palec:/ No ale można żyć i bez palca...tylko, że w styczniu nagle wyczuliśmy z mężem u niej guza pod prawą pachą. Kilka dni później poszliśmy z tym do weterynarza, pani weterynarz dała antybiotyk, bo był tam stan zapalny, że guz do wycięcia, ale lepiej wyleczyć i może się zmniejszy od antybiotyku (?). Nie zmniejszył się, guz wycięty tydzień później, kot po operacji wyszedł z narkozy, chodził normalnie, jadł itp. Na trzeci dzień po wycięciu dostała całkowitego paraliżu tylnych łap i ogona. To było straszne! Nagle kot przestał chodzić na tylne łapy! Natychmiast pojechaliśmy do weta, był mocno zaskoczony, powiedział, że to raczej nie od operacji, bo tak trochę "nie po drodze" od przedniej pachy do tylnych łap...no tak na logikę to i ja tak uważałam. Wysnuł hipotezę o stanie zapalnym pochodnym od tego guza, bo miała powiększone mocno węzły chłonne z tyłu, że może one uciskają na tyle, że ją boli i nie chodzi. Dostawała antybiotyk i sterydy w zastrzykach, początkowo codziennie, potem co 2, potem co 3 dni. Na początku z każdym zastrzykiem widać było dużą poprawę. Ale w pewnym momencie to stanęło. Zastrzyki już się skończyły w zeszłym tygodniu, kot nie wyzdrowiał całkowicie, ma te łapy częściowo bezwładne:( Na dodatek w trakcie leczenia na łapie z usuniętym palcem pojawiła się narośl. Niestety- kolejny guz. Rośnie z dnia na dzień niemal, lekarz powiedział że nie ma jak usunąć, bo trzeba by amputować łapę- a jak zostawić kota z jedną w pełni sprawną łapą???? :( Obecnie jest podejrzenie, ale mówi ten lekarz że to nie ma nawet co badać, że te tylne łapy to także guz- pewnie przy kręgosłupie, który na tyle uciska, że powoduje paraliż. Kot jest zmęczony, ale przychodzi się głaskać i miziać, mruczy do nas, je, chociaż coraz gorzej...chcę to skonsultować z innym lekarzem. Polecacie kogoś? Jestem z Piaseczna. Podejrzewam, że to nic nie pomoże, ale miałabym do końca życia wyrzuty sumienia usypiając kota bez konsultacji z innym wetem...a może jednak to nie guz na tych tylnych łapach? No ten nasz to nazwał to "satelity"- że są rozsiane po całym ciele i jak się jeden usunie, to się uaktywniają inne...nie słyszałam o czymś takim, ale znawcą nie jestem. Przecyztłam tu na innym wątku, że można zrobić chemioterapię, ale akurat w tamtym przypadku było powiedziane, że to przedłużenie o 2 miesiące- co ja uważam za bezcelowe. A jeśli tych guzów jest kilka to chyba także nie ma sensu ciąć kota w kilku miejscach? Ale po prostu jestem załamana i bardzo smutna...bo chyba niedługo będziemy musieli podjac decyzję, a jak uśpić kota który jeszcze mruczy, jeszcze żyje, nie wydaje mi się, by cierpiała bardzo...ale na tę łapę jż coraz mniej staje:(( ma jedną zdrową łapkę...:(

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Wto mar 06, 2012 10:03 Re: nowotwory "satelity" ... ???

Bajka miała robione jakieś badania? RTG, USG, krwi?

Na pewno warto poradzić się jeszcze jakiego weta, najlepiej kogoś komu nie jest obca onkologia.

Zajrzyj do tego wątku, na pewno znajdziesz w nim jakieś wskazówki, co robić.

viewtopic.php?f=1&t=133956&hilit=kot+ma+raka

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 06, 2012 13:20 Re: nowotwory "satelity" ... ???

dzięki!
przejrzałam na razie kilka stron pierwszych tamtego wątku, no Baja jest w zdecydowanie gorszej kondycji niż tamten kotek:( no i te sterydy przestały w końcu pomagać...
ale własnie nurtuje mnie to, że ten lekarz nie robił jej usg (rtg robił ale to już jakiś czas temu, na samym początku jak ją sparaliżowało i nic nie wykazało)...
szukam właśnie onkologa
a może ktoś mógłby kogoś polecić? bardzo proszę!

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Wto mar 06, 2012 13:29 Re: nowotwory "satelity" ... ???

Jacek Micuń..
nie wiem, gdzie teraz przyjmuje..
ale myślę, że 'wujek google' znajdzie..
do spraw onkologicznych jest jeszcze Dariusz Jagielski z lecznicy Białobrzeska.. ale ja zdecydowanie bardziej polecam dr Micunia..

i jeszcze jedno - zrób kotu rtg płuc..
jeśli płuca nie są zaatakowane, to jest jeszcze szansa..
jeśli są - to niestety - nie ma ratunku.. :( i żaden, nawet najlepszy, wet nie pomoże..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto mar 06, 2012 13:35 Re: nowotwory "satelity" ... ???

http://www.bialobrzeska.waw.pl/index.ph ... usy&id=271

Dobrym onkologiem jest dr. Jagielski z Białobrzeskiej.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto mar 06, 2012 16:55 Re: nowotwory "satelity" ... ???

właśnie chciałam do Jagielskiego, ale dopiero po 15.03 można...
Micuń teraz chyba na sggw wg znanylekarz.pl ale ma też 2 niepochlebne opinie...
poza tym dzwoniłam na sggw w sprawie dr Jagielskiego (bo na specjalistach jest tam do niego kontakt...), odebrał jakiś dr mówiący z akcentem i z onkologów tamtejszych mówił o dr Gidzińskim czy Gicińskim- nie wiem do końca, bo niewyraźnie mówił. Ale zaraz i tam zadzwonię i się dowiem o jednego czy drugiego
Z kolei na Białobrzeskiej jutro bez zapisów przyjmuje dr Dominiak.

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Wto mar 06, 2012 17:01 Re: nowotwory "satelity" ... ???

Giziński ten z sggw. Na 12.03...kurna, a nie można nigdzie szybciej?:/
a Micuń na Niepodległości pracuje się dowiedziałam, znalazłam- klinika Elwet

jeśli tam też będą terminy dopiero na przyszły tydzień to pojadę jutro do tego Dominiaka, bo co mi pozostało...to będzie najszybciej, zobaczymy co powie i najwyżej się będę jeszcze umawiać z innymi, jeśli w ogóle jest jakaś nadzieja:(

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Wto mar 06, 2012 21:41 Re: nowotwory "satelity" ... ???

A te porażone łapy są/były ciepłe, było w nich krążenie?
Może to zator?
Jak najbardziej jako powikłanie operacji.

No i te powiększone węzły chłonne z tyłu - kotka jest wykastrowana?
Czasem ropomacicze zamknięte objawia się porażeniem tylnej części ciała.

Kotka na pewno wymaga dokładnej diagnostyki - badania krwi, rtg, usg.
Do onkologa idealnie byłoby pójść już z wynikami - także wycinka guza, mam nadzieję że był wysłany na histopatologię?

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro mar 07, 2012 23:23 Re: nowotwory "satelity" ... ???

Jutro mam wizytę u Micunia, więc już badań zrobić nie zdążę. Wasze pytania coraz więcej wątpliwości co do mojego weterynarza mi nasuwają...guz nie był na histopatologii, lekarz sam go ocenił jako typowy mięsak.
Właśnie miała zimne te łapki ale po zastrzykach cieplejsze były i początkowo całkowity był niedowład tylnej części ciała, a teraz chodzi na całej tylnej części łapek- tzn, od stawu skokowego leżą te łapki.
Kuźwa no to baran nie wpadł na zator?:/ w ogóle o tym nie wspominał...o takiej możliwości.
Kotkę wysterylizowaliśmy niedługo po tym jak do nas przyszła- miała około 1-2 lata jak ją znaleźliśmy, nie wiadomo co wcześniej z nią się działo, ale była po przejściach, coś ją bolało z tyłu, bo nie dawała się dotykać "po pupie" i do dziś nie przepada, miała zdarte pazury- jakby od uderzenia silnego, albo nawet jakby ją ktoś/coś ciągnęło po betonie...
Jej stan nie jest tak zły jak już mi sie wydawało- przestała jeść suchą karmę, a z mokrej zaczeła pić tylko sosik- myślałam, że nie może gryźć, łykać...ale jak kroję mięso to przylatuje i je- gryzie, łyka, więc chyba nie jest tak źle:> No i przychodzi się głaskać, mruczy...oczka ma żywe. Chce żyć...mam nadzieję, że nie jest za późno.

Już wcześniej, jak ten paraliż dostała, myślałam o drugim wecie, ale ponieważ zaczęło się poprawiać po zastrzykach- to pomyslałam, że jednak ten ma rację, poprawia się, dobrze leczy. Ale przestało się poprawiać, jest nowy guz...i ten lekarz już przestał ją leczyć! Powiedział, że nic się już nie da zrobić. "Na oko" bo nie miała już w ostatnich dniach leczenia żadnych badań robionych. I to mnie wkurzyło. Oby nie za późno ta decyzja o drugim weterynarzu...

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Śro mar 07, 2012 23:26 Re: nowotwory "satelity" ... ???

najbardziej mnie martwi, że nawet jeśli te tylne łapy to nie nowotwór tylko coś innego, to na przedniej guz rośnie w oczach po prostu, więc i tak trzeba będzie amputować tę łapkę:( jesli w ogóle jest nadzieja, bo jeśli to ma tylko przedłużyć jej życie o kilka tygodni to nawet nie będę jejmęczyć takimi "atrakcjami"...

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Czw mar 08, 2012 8:54 Re: nowotwory "satelity" ... ???

A gdzie jest guz na przedniej łapie?
Bo chyba czegoś nie doczytałam.
Guz odrasta w miejscu operacji?

I fatalnie że wycinek nie poszedł na histopatologię - wynik byłby bardzo ważny - mięsak pod pachą to bardzo rzadkie umiejscowienie - no ale jeśli to faktycznie mięsak to mocno determinuje dalsze postępowanie (w negatywnym tego słowa zneczeniu :( ).
No ale nie wiadomo czy to mięsak.
:roll:

Paraliż zadu i zimne tylne łapy, bez tętna albo z bardzo słabo wyczuwalnym - to podejrzenie głównie zatoru. A jeśli kot miał kilka dni wcześniej operację - to tym bardziej.

Super że koteczka będzie skonsultowana - bo ten poprzedni wet taki mało... budzący zaufanie jest :(

Mięsaki to fatalne nowotwory, u kotów szczególnie, nie poddają się chemii, gdy rosną gdzieś indziej niż na łapie którą się szybko amputuje - bardzo małe są szanse by operacyjnie się guza pozbyć - choć czasem się udaje - wszystko zależy od tego z jakim zapasem tkanki uda się guza wyrwać. On niestety ma kształt ośmiornicy i nigdy nie wiadomo jak daleko jego macki sięgają - a pozostawione fragmenty momentalnie się rozrastają po usunięciu guza pierwotnego.

No ale u Twojej koteczki nie wiadomo czy to był mięsak.

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw mar 08, 2012 9:10 Re: nowotwory "satelity" ... ???

Lekarz twierdzi, że tak typowo wyglądający jak mięsak...
no guz ma nowy- tzn. się pojawił już po operacji, no nie wiem...z 2-3tyg temu ale najpierw ten lekarz powiedział, że to deformacja po usunięciu pazura (jesienią miała taki zabieg bo też jej coś narosło, ale po wycięciu okazało się, że w środku "mięsa" coś było, więc narosło ciało wkoło tego) ale w kilka dni urosło i na następnej wizycie znowu go o to zagaiłam to ponakłuwał i powiedział, że no niestety przerzut- to jest na wierzchu przedniej łapki- opuszki, rośnie z dnia na dzień, jej narosło pomiędzy pozostałe palce- liże to i stara się nie stawać- ale jak nie stawać, jak tyłem ma niedowład?:/
Widzisz, no my się z mężem nie znamy, logicznie to brzmiało co ten lekarz mówił no i jeszcze po zastrzykach była poprawa...więc moje wątpliości- które miałam przez chwilę- się rozwiały.
Ja sobie nie robię jakichś wielkich nadziei:( no...trochę tak, że może ten tył to nie to, że może da się uratować...ale jak już jest przerzut to niestety nie wróżę- na logikę, dobrze:/ trochę traktuję tę wizytę jako rozgrzeszenie, jak już trzeba kota będzie uśpić...to znaczy- jesli drugi lekarz potwierdzi najgorsze, będę wiedziała, że nie ma ratunku i że to najlepsza decyzja. Gdybym nie poszła, to bym się zawsze zastanawiała, że może dałam kotu umrzeć bez konsultacji z inym lekarzem:( No i mam cień nadziei, że powie że nieeee, nie jest tak źle, że to się wytnie, tamto wyleczy i będzie git...ale to taka nadzieja, jakbym spadała w przepaść i miała nadzieję, że na dole czeka materac...

Pecha mam do kotów:( Mój pierwszy kot, który został z mamą, wypadł przez okno i jest kaleką na jedną łapę. Baja jest drugim kotem. Jeszcze był trzeci- kocurek rudy, ale pewnego dnia zniknął (moje koty wychodzą na dwór swobodnie, bo mieszkam w segmencie). A teraz Baja choruje:( raptem 5 lat z nami jest, nawet niecałe! 4,5...)

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Czw mar 08, 2012 9:17 Re: nowotwory "satelity" ... ???

A weterynarz- do tej pory nie miałam do niego zastrzeżeń. Jak wzięliśmy psa- był pierwszym zwierzakiem naszym "na swoim", to był też pokrzywiony na tyle i nie chodził na jedną łapę. Poszliśmy do najbliższego weterynarza, który od razu nam się nie spodobał, naszym zdaniem po prostu głupoty gadał z kosmosu, tylko na szczepienia do niego chodzimy, bo jest najbliżej. Wtedy poszliśmy do drugiego- tego właśnie co teraz leczył Baję. On coś tak mądrze powiedział i zajął się tak, że pies się poczuł lepiej i teraz prawie nie widać, że coś miał z tylną łapą. Ruduś też u niego ucho leczył jak się kiedyś wytłukł z innym kotem. A Baja też a to miała łapę ugryzioną, a to stan zapalny na oku, potem ten palec- i zawsze się dobrze zajmował, leczył, nie było do czego się przyczepić.
Gdybym wiedziała jak się tym razem sprawa potoczy...to bym od razu poszła do onkologa! Ale myślałam, że to jakiś niezłośliwy guz, który się wytnie i będzie spokój...nie spodziewałam się zupełnie takiego obrotu spraw, że mój młody jeszcze kocik będzie tak chorował i że w ciągu niecałych dwóch miesięcy będę się zastanawiać ile mu dni zostało!!! :( :( :(

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

Post » Czw mar 08, 2012 9:24 Re: nowotwory "satelity" ... ???

Za efekty wizyty :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 08, 2012 9:24 Re: nowotwory "satelity" ... ???

na dodatek niedługo się przeprowadzamy do domu z dużym ogrodem...opowiadałam zwierzakom jaki będą mieć fajną działkę...miało być pięknie...a teraz nie wiem czy Baja dożyje tej przeprowadzki...pewnie nie:( smutno mi:(

hakuna

 
Posty: 77
Od: Śro wrz 07, 2011 18:58

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: misiulka i 108 gości