Przez te lata miałyśmy zaszczyt opiekować się około 500 zwierząt. Poznałyśmy wielu Przyjaciół, bez których ta działalność byłaby niemożliwa. Czasem bywa ciężko, bardzo ciężko - gdy kot odchodzi, gdy nie mamy logistycznych możliwości pomóc kolejnej biedzie, gdy dopada nas proza życia - zmęczenie, kłopoty finansowe. Często przychodzi zwątpienie, bo to co robimy to tylko kropla w morzu, bo stykamy się z niewyobrażalnym okrucieństwem i chyba jeszcze bardziej bolesną znieczulicą i głupotą Ale szybko przechodzi - widok szczęśliwych futer, wieści z domów adopcyjnych i od karmicielek wynagradzają wszystkie problemy.
Kontynuacja wątków: viewtopic.php?f=1&t=55745 i viewtopic.php?f=1&t=71188&start=0
Na początek rezydenci:
Rasti ur. 2000
z Palucha, alergiczka, problemy ze stawami i wątrobą

Róża ur. 2010
U nas wiosna 2012, Dąbie
Kastratka, szczepiona, po usunięciu zmiany nowotworowej w uchu. Po powrocie z adopcji dochrapała się statusu babcinej rezydentki.

Doris ur. 2003
U nas lato 2013, podrzucona z dziećmi pod blok
Kastratka, nie szczepiona ze względu na stan zdrowia, fatalny stan paszczy - robimy ząbki na raty.
Pierwsze zdjęcie lipiec 2013, drugie - styczeń 2014

