Bidulek ma ze 3 miesiące, może więcej...W swoim krótkim życiu nie poznał smaku mięska ani śmietanki, chociaż mieszkał na wsi...żywiony był, uwaga: chlebem, serem żółtym, czipsami, czyli tym, co mu dziecko gospodarzy rzuciło. Znajoma zabrała kociaka, bo nie mogła patrzeć na jego krzywdę. Pomyślała, że może jest ciężko chory i trzeba go uśpić. Nikt tam za nim nie płacze.
Kociak jest strasznie chudy i jakoś tak dziwnie się telepie, jak je, to jakby miał kłopoty z przełykaniem, łyka chyba w całości, bez żucia. Na pewno coś mu jest. Być może dziecko, z którym miał do czynienia, kilkuletnie i z zespołem downa, bawiło się nim i coś mu uszkodziło. Bidulek trochę się boi, jest zastraszony jakiś...byłyśmy dziś z Kaliną go obejrzeć. Na mokrą karmę się rzucił, ale jakoś tak dziwnie się trząsł jak jadł.
Kalina jutro zabierze Bidulka do weta w Mińsku, może on postawi jakąś diagnozę. Kociak może pobędzie trochę u tej znajomej, ale ona ma już 2 koty swoje, 2 duże psy i piątkę dzieci w maleńkim mieszkanku. Absolutnie nie może zatrzymać kolejnego kota. Zabrała go odruchowo, żeby pokazać wetowi i żeby on zadecydował o ewentualnym uśpieniu.
Jutro po wizycie u weta napiszemy, co powiedział. I nieśmiało prosimy o dom dla maleństwa, stały lub tymczasowy.
Kotek jest cały czarny.



