Puszka znalazłam ok.dwóch i pół tygodnia temu na działkach. Bardzo głosno płakał. Kiedy podeszłam, wspiął się na buty. Mieszkał na daszku w opuszczonej altance. Jedno kociątko, identyczne, leżało na ziemi nieżywe, spadło z daszku... Wzięłam Puszka na działkę rodziców (dwie działki dalej). Starałam się nie dotykać, bałam się, że jak pojawi się matka to go nie przyjmie. Za jakiś czas pojawiła się mama. Odstawiłam kocurka, płakał w niebogłosy, ale matka nie podeszła... Zapadła decyzja. Biorę go. Jakby został sam na noc zjadłby go lis lub kuna. Matka kocurka pojawiła się na drugi dzień i kilka nastepnych dni, miauczała, szukała go. Była na tyle zdesperowana, że ukradła jedno kociątko innej kotce... Nie wiem czy dobrze zrobiłam zabierając malucha, ale zanim go znalazłam na działkach okazało się, że kilka osób kocurka już dotykało, głaskało... Nie wiem jakim cudem urodził się na działkach typowo domowy kot

Karmiłam go mleczkiem dla kociąt kupionym u weterynarza. Teraz je już mokrą karmę. Na chrupki jeszcze przyjdzie czas, bo póki co ma maleńkie ząbki jak szpileczki

Jest (i będzie) odrobaczany, był nosicielem pcheł. Ma już książeczkę zdrowia. Z kuwetki uczy się dopiero korzystać... i tu jest problem. Puszek je wszystko, nawet żwirek

Moja koteczka Lanka opiekunje się nim jak synkiem i z chęcią bawi się z nim

Zrobiłam kilka ogłoszeń, szukam dla niego domu, chociaż jestem w nim zakochana

To taki typ kota misia - buzi, pogłaskaj, spać, jeść, buzi

Oto moje cudeńko:


Uploaded with
ImageShack.us