Mam do Was pewne pytanie. Być może jest ono śmieszne, ale głowię się nad tym od pewnego czasu.
Otóż mam 2 koty w wieku około roku - kocura i kotkę - rodzeństwo.
Mają odmienne charaktery: Lucek jest baaaardzo czułym, przytulaśnym i zawsze mruczącym stworzeniem, przyjacielem wszystkich domowników, nie ma żadnych oporów przed pakowaniem się na kolana nawet obcym ludzom

Lusia jest natomiast bardziej zdystansowana, nie ufa i nie pozwala się dotykać nikomu poza mną. Bardzo rzadko przychodzi na "głaski", raczej chadza własnymi ścieżkami. Ot, taka jej natura, niezbyt miziasty kotek.
Tak właśnie myślałam - do niedawna...
Jakiś czas temu kotki przez kilka dni przebywały osobno. Lusia była wtedy tylko ze mną. Po wyjeździe brata jej zachowanie zmieniło się NIE DO POZNANIA. Nagle zaczęła mruczeć, ocierać się o mnie, chodziła za mną krok w krok po mieszkaniu jak pies, cały czas domagając się czułości. Pół nocy mruczała mi do ucha. W dzień to samo, ciągle "strzelanie baranków", spanie na kolanach...Jakby zupełnie inny kot! Zastanawiałam czy ktoś mi jej nie podmienił

Czar jednak prysł kiedy Lucek wrócił, już po godzinie kota straciła mną zainteresowanie i wróciła do swojego poprzedniego, zdystansowanego stylu bycia.
Sytuacja powtórzyła się kiedy Lucjan pojechał do weta i nie było go przez parę godzin. Znowu eksplozja szczęścia i radości, że ma mnie tylko dla siebie, powrót brata - foch i spanie pod łóżkiem.
Nie wiem skąd bierze się takie zachowanie Lusi.
Kotki żyją w dobrej komitywie, są ze sobą zżyte. Co prawda, kocur trochę dominuje - w gonitwach i bijatykach to on zawsze wygrywa, zajmuje najlepsze miejsca do spania itd., ale nigdy nie zauważyłam, żeby Luśka miała z tym jakiś większy problem. Podporządkowuje mu się i już.
Muszę przyznać, że od tego czasu prześladuje mnie myśl, że kicia jest nieszczęśliwa w takim układzie i wolałaby być "jedynaczką". Bardzo podobało mi się jak była taka miziasta, no i jej chyba też.
A co Wy o tym myślicie? Warto się tym przejmować? A może miał ktoś z Was taką sytuację?