Wątpię żeby tu był ktoś z Żar (lubuskie). Już raz mi kicia tak się zagubiła w grudniu 2011. Rano poszła za mną dosyć daleko, była wtedy siódma rano i dopiero o 20-stej wróciła. Rozpaczałem cały dzień, pytałem ludzi, chodziłem, wołałem, kiciałem i nic. Dwie osoby widziały kotkę, ale później i tak sama przyszła. Teraz niestety nastąpiła powtórka. Kotka w nocy z 13-go na 14-go kwietnia 2012 (nosz kurde piątek 13-go!

) około północy wyszła i przepadła. Właśnie mijają 24-godziny. Wierzyłem, że do wieczora wróci. Powstrzymywałem się od zamartwiania się i od niepokoju. Niestety właśnie coś we mnie pękło i caly czas płaczę

Bardzo ją kocham i ona mnie tak samo. Razem śpimy, towarzyszy mi przy każdej czynności w domu, pieści się ze mną, kładzie mi się na bolące miejsca, dużo by wymieniać. Już kilka razy wchodziła na drzewo, albo na dach ale na szczęście zeszła. Raz nawet z pomocą straży pożarnej. Dzisiaj przeszukałem kilka okolicznych piwnic w blokach (na szczęście wiele z nich było otwartych) i nic. U mnie na strychu również jej nie ma, a czasami lata tam sobie. Sąsiedzi nie widzieli, rodzina nie widziała

Zacząłem bać sie, czy aby jakiś samochód jej nie zabił. Przeczesałem osiedlowe ulice i na szczęście nigdzie nie ma jej leżącej na ulicy. Teraz właśnie sobie przypomniałem, że najbardziej ruchliwa ulica na naszym osiedlu jest od kilku dni zamknięta, więc tymbardziej nikt nie mógł jej przejechać

Być może ktoś ją zabrał do siebie, a to jest bardzo nieładne zachowanie. Ja nikomu kotów nie zabieram, bo wiem że koty chodzące po ulicach mają przecież swój dom i swoich właścicieli. Moją kotkę dały mi półtora roku temu dwie dziewczynki. Przyniosły takie kilkumiesięczne maleństwo i spytaly czy ją wezmę. Oczywiście, że wziąłem

Nie mogę, znów zaczynam szlochać, nie chce mi się spać, idę na dwór szukać jej i porozwieszać ogłoszenia
