od tygodnia są u mnie dwa rude, 3,5-letnie, wykastrowane kocury. Przygarnęłam je do siebie, bo po rozmaitych przetasowaniach okazało się, że nagle wszyscy w ich otoczeniu mają alergię.
Jestem ich trzecim właścicielem - najpierw ich wieloletnia właścicielka wynajęła je innym ludziom jako element wyposażenia jej mieszkania, a teraz mam je ja. Jest to dla nich zatem druga zmiana ludzi i pierwsza zmiana miejsca.
Zastanawiam się, jak najefektywniej nawiązać z nimi więź, wzbudzić ich zaufanie i ile to będzie trwało. Jeden z kotków (Kurczak) wydaje się nieco bardziej przymilny - przy okazji ma tendencję do rozdrapywania sobie grzbietu, więc jest trochę kotem specjalnej troski (maście, kubraczki ochronne itd). Nie bardzo umiem się na niego gniewać za zasikany dywanik w łazience. Drugi kot (Mio) jest bardziej dumny - wyłączając poranne budzenie na jedzenie nie przyjdzie się łasić i mam wrażenie, że raczej mnie unika. Wydaje się też zazdrosny o Kurczaka - Mio przychodzi się głaskać tylko wtedy, kiedy głaszczę Kurczaka, ale prawie nigdy sam. Kiedy z początku bawiłam się z nimi ich ulubioną filcową kulką na sznurku, Mio za nią szalał, a Kurczak tylko patrzył i wydawał się zbyt nieporadny, żeby się za nią skutecznie uganiać. Teraz role się odwróciły - Kurczak szaleje za zabawką, a Mio wydaje się patrzeć na mnie z wyrzutem i udaje, że gardzi filcową kulką (choć tak naprawdę lubi się nią pobawić).
Nie wiem, jak ułożyć sobie relacje z obydwoma, żeby żaden nie czuł się poszkodowany. Kurczak jest rozkoszny, wymaga opieki, ale także daje z siebie więcej. Mio "sam sobie poradzi" i jest bardzo niezależny. Nie mam jak wychowywać ich z osobna, bo mieszkam na 30 metrach i są cały czas razem.
Może niepotrzebne się martwię, bo tydzień z nowym właścicielem to dla całkiem dorosłych kotów za mało, żeby naprawdę poczuć się u siebie i mieć jakikolwiek spójny stosunek do nowej osoby?

. Baw się z nimi, wołaj do jedzenia, wyrób jakiś rytuał, np. co wieczór smakołyk o określonej porze. Koty lubią uregulowany tryb życia 




