Ehhh dawno mnie tutaj nie było...
Przeprowadzka z Kishkiem do nowego mieszkania odbyła się bez kłopotu. Kocurek zadomowił się szybciutko i nawet spodobał mu się nowy koszyczek do spania
Wieczorem zasypiał z nami w łóżku, oczywiście musiał być trzmany za łąpkę bo inaczej nie było mowy o zaśnięciu, a potem kiedy robiło mu się gorąco przenosił się do koszyczka. Całkiem jak niemowlak.
Kisiulek został wykastrowany (niestety w troszkę inny sposób niż się spodziewaliśmy- po dokonaniu zabiegu rana nie została zaszyta bo podobno tak ma być)
W lecie codziennie przynosił nam świeże jedzonko... z głodu przy nim byśmy nie umarli hihi
i do tego jaki był z tego dumny, a warunki do polowań miał rzeczywiście wspaniałe, ponieważ mieszkamy w lesie, zaprzyjaznił się też z końmi więc nic mu u nas nie brakowało....
do czasu...
W niedalekim sąsiedztwie mieszka sobie pewnien starszy Pan.. jest troszkę dziwny, taki mrukowaty, tajemniczy i niezbyt kontaktowy. Z opowiadan innych sąsiadów wiem, że kiedyś miał ponad 20 kotów, ale niestety nie zajmował się nimi za bardzo tzn nie wiem dokładnie czy chodziły głodne ale co pewien czas było ich więcej i więcej. Pewnego dnia padła decyzja która nakazywała mu pozbycia się wszystkich kotów ponieważ sąsiedzi bardzo się skarżyli na odgłosy, wieczne walki kotów no i siła rzeczy ciężko jest zadbać o tak liczny dobytek...
Sąsiad pozbył się (a może zostały mu odebrane) wszystkie koty, i jakiś czas był spokój ale do czasu...
pod koniec lata nasz Kiciulek Kisiulek zaczął znikać na coraz dłuższe eskapady... Nie wiedzieliśmy co się dzieje, jest przecież wykastrowany więc na podboje nie wyruszał. o co więc mogło chodzić? Kiedyś przypadkiem przechodząc koło domu sąsiada zobaczyłam naszego kota na jego oknie!!!

od tego czasu Kisiulek przychodził do domu coraz rzadziej a od jakiegoś czasu jest w domu tylko wtedy kiedy zwerbujemy go z ogrodu sąsiada. Sąsiad oczywiście twierdzi że kota u niego nie ma albo że przychodzi czasami na chwilke... Ręce opadają kiedy patrzę przez okno a on wpuszcza naszego kota do siebie. Dobrze wie że to nasz kot i jak ostatnio zauważyłam nie jest jedynym kotem bo wpuszcza jeszcze conajmniej 3 koty... dziwne że wcześniej były one kotami innych sąsiadów...
Nie wiem już co mam robić. Czy jest jeszcze szansa że kot spowrotem u nas zamieszka na stałe? czy kot już "przepadł" w sidłach tego dziwaka? Co takiego jest u niego że wszystkie koty z okolicy przeprowadzają sie do niego? Może ma kocimiętkę...? albo może jest rzeczywiście jakimś norweskim trollem?
Co o tym sądzicie??