Mam bardzo poważny problem.
Otóż jakieś półtora roku temu do karmicielki Kryśki przybłąkał się dorodny rudy kocur. Widać było, że chłopak jest duży ale wychudzony. Widać błąkał się czas jakiś. Był już wykastrowany.
Miał trochę problemów ze zdrowiem (wyłysiała sierść - prawdopodobnie uczulenie na pchły, nadżerka na języku, którą leczyliśmy antybiotykiem). Teraz to nieważne. Chłopak jest duży, zdrowy, odpasiony i zaszczepiony.
Problem powstał ponieważ oczywiście ja nie mogłam go wziąć do domu i wymogłam na Kryście, aby go wzięła na tymczas. Powiedziałam, że będziemy robić zdjęcia, ogłoszenia i.t.d. Założyłam nawet temu kotu wątek na forum, ale oczywiście chętnych na niego było zero.
Kryśka choć broniła się rękami i nogami przed wzięciem tego kota, to po dwóch dniach stwierdziła, że już go nie odda

Widziałam, że prędzej czy później przyjdzie czas, gdy to ja będę miała problem z tym kotem.
No i stało się. Kryśka do mnie zadzwoniła, że kot ten terroryzuje ją do tego stopnia, że pomimo całego uczucia, którym go darzy nie jest w stanie tego znieść dłużej. Szczegóły są nieważne. Kryśka jest starą, schorowaną osobą, która pomimo tego, że ledwo się rusza chodzi dwa razy dziennie karmić koty. Kto zna karmicielki zapewne wie o czym mowa, a kto nie zna niech wstrzyma się od komentarzy.
Tak więc muszę znaleźć dom kotu, który przyzwyczaił się terroryzować swoją opiekunkę. Oczywiście pierwsza myśl to dom wychodzący. Ale niestety Mazowsze jest bardzo zindustrializowane i trudno tutaj o sensowny dom wychodzący.
Powiedziałam Kryście, że zrobię kotu zdjęcia i dam ogłoszenia.
Ale naprawdę nie mam pomysłu jak znaleźć temu kotu sensowny dom
