Jestem z Jarocina (Wielkopolska), raczej ciężko, żeby jakiś weterynarz był o tej porze

Nie wiem jak mam dokładniej opisać, postaram się ze szczegółami: Od rana dostał standardowe śniadanko, później musiałam wyjść z domu i przyszłam dopiero koło 12, Kitka zaczął wtedy usilnie kłaść się na moich kolanach - nie było w tym nic na tyle dziwnego, aby jakoś zareagować. Dużo spał, lecz nie kulał ani nic, chodził normalnie. Kiedy koło 18 chciałam go delikatnie zdjąć z krzesła skutkowało to pojedynczym cichym miauknięciem, 2 próba - to samo. Widocznie chciał, żeby zostawić go w spokoju co też uczyniłam, a kiedy po 3 godzinach przyszedł do mnie prawe oko miał załzawione. Od razu usiadł mi na kolanach i zaczął mruczeć. Tak leży teraz i mruży to oko. Nie jestem pewna dokladnie czy nie wypływa mu tam trochę jakieś jasno zielonkawej ropy. Jeszcze nic nie przemywałam, trochę się boje, żeby nie pogorszyć stanu ;( Zobacze, czy jutro się poprawi, jeśli nie będzie widocznej poprawy na pewno pójdę do weterynarza.
Kot jest wychodzący, ale uraz, czy ciało obce w oku nie zgadzałoby się z ogólnym osowieniem kocurka. Nie wiem, czy te informacje będą potrzebne, ale coś o kocie: przygarnięty z wsi nie daleko Jarocina, prawdopodobnie nie mieszkał tam nawet w domu (bał się "właścicieli" i był dość brudny), kiedy go wzięłam do domu miał około 3 miesiące, teraz ma może 7. Nie jest wykastrowany
Edit:
Zauważyłam teraz, że kocurek rusza się już sprawnie i z energią, pije normalnie wodę, więc chyba nie jest najgorzej.