CheshireCat1 pisze:Dziewczyny, a te kocury, ktore zostaly na cmentarzu sa wykastrowane? Moze ludziom bedzie mniej przeszkadzalo jak nie bedzie specyficznego
zapachu Pomoge zaplacic za zabiegi jezeli macie mozliwsoc je zlapac i zabrac do lecznicy.
Cudownie, ze maluchy juz tam nie marzna

Nie zauważyłam przy grobach nigdy kocich odchodów, nie ma żadnego zapachu. Poza tym koty nie załatwiają się w pobliżu miejsca karmienia. Pan Fryderyk, który codziennie tam jest nigdy nie zauważył "znaczącego" kota. Ludziom przeszkadza sama obecność kotów, ich porozstawiane miski - często niestety brudne, ale tam nie ma mowy o kontroli karmienia - kto akurat przyjdzie na grób, to coś "rzuci".
Kastrowanie tamtejszych kocurów jest stratą czasu i pieniędzy. One przychodzą, zjadają, warczą na siebie i odchodzą. Na pobliskiej Kolonii Ochota i Kolonii Jordana mają swoje bardzo duże terytorium. Nie mam pojęcia ile ich tam w sumie jest i jak poradziłyby sobie te wykastrowane w grupie pozostałych. Nie wezmę na siebie takiej odpowiedzialności za ich los.
Jeśli masz wolne środki finansowe, to przeznacz je proszę na kocie stado niesterylizowanych kotek w Oliwie, gdzie forumowiczka Mrata stara się opanować kocią populację.
Poniżej link do jej wątku:
viewtopic.php?f=1&t=135461&start=15A Metinki, jak je zabierałam z cmentarza, to już były bardzo przeziębione. Minął miesiąc i nadal nie mogą dojść do siebie

Ten najmniejszy, bury kocurek (Metinek - Stefanek) najbardziej lubi wylegiwać się wprost na rozpalonym do czerwoności grzejniku

To świadczy samo za siebie, jak bardzo były wychłodzone. Coś mi się wydaje, że tam pozostawione, miałyby marne szanse, a przecież nie są już takimi maluszkami.
Dzisiaj o 16-ej wyrzuciłam z pojemnika na wodę, we Wrzeszczu, kawał lodu grubości kilku centymetrów

Mam wielki podziw dla tych stworzeń, ze muszą sobie radzić w takich warunkach.
Pozdrawiam i dzięki za zainteresowanie wątkiem
