W skrócie: 4 miesiące temu przybłąkał się do naszego ogrodu kocurek, dorosły, pół dziki, strasznie głodny. Zaczęło się od grzebania w śmietniku, więc zaczęliśmy mu codziennie dawać jedzonko. Przychodził wtedy tylko o jednej porze na karmienie. Teraz przesiaduje u nas cały czas, śpi pod drzwiami, czyli jest to kotek bezdomny.
Nie możemy go wziąć do środka, bo mamy w domu już psa i kota, które z kolei się nie tolerują i od ponad roku izolujemy naszego owczarka i kocurka (pies mieszka na parterze, kot na piętrze, piwnicy u nas nie ma, bo dom jest na skarpie).
Kupiliśmy dzikiemu kotkowi ocieploną budkę dla kotów, wsadziliśmy tam sweterki, polarki i ustawiliśmy pod zadaszeniem gdzie trzymamy drewno i dawalismy mu jeść. Kot tam czasem siedzi w ciągu dnia, ale... śpi ciągle pod drzwiami, na wycieraczce !!! Nie przeszkadza mu, że za drzwiami jest pies. Daje się głaskać tylko mnie i mojej mamie, jest dalej nie ufny, ale widać, że pcha sie do domu! Strasznie mi go żal, jest uroczy i po prostu płakać mi sie chce, że on tam marznie na zewnątrz.
Próbowaliśmy go kusić by zamieszkał w budce na różne sposoby, termofory itd, on i tak sie uparł i siedzi przed drzwiami od strony ogrodu, całą noc. Jak mnie zobaczy to miauczy i przymila się a ja nie wiem już jak mu pomóc
((((.Proszę Was o rady... Czy można jakos jeszcze "namówić" go by zamieszkał w budce? Nie znam się na dziko żyjących kotach. Tutaj są w zimie dość spore mrozy, martwie się, że kotkowi coś stanie, że nie przeżyje, chociaż jest już porządnie wykarmiony.
Będę wdzięczna za wszystkie sugestie i porady, na prawdę zależy mi by pomóc tej kici (wygląda jak ta mysz z bajki bernard i bianka, biały i pyzaty
)