U mnie pod blokiem ostatnimi czasy w okolicach śmietnika zaczęły się kręcić różne kotki. Takich co to prawie zawsze są jest 3, czasem 5.
Teraz najbardziej na sercu leży mi jeden maleńki dzikusek - w piątek podczas jedzenia (nie mam doświadczenia - złapałam go w gołe ręcę - niestety nie dałam rady utrzymać, ręka podrapana spuchnięta - biorę teraz antybiotyk i dostałąm zastrzyk p.teżcowi). Chodzę codziennie i daję im jeść, te większe odganiają maleństwo (myślę, żę 2-3 miesięczne). Maluch chowa się pod samochodami, nie podchodzi. Jak go złapać? Wczoraj pisałam i dzwoniłąm do SPCA, niestety nie mogą mi pomóc i nie wyłąpia kotków, nie mają pieniędzy i głównie reagują jak się dzieję okrucieństwo.
Jest może któś z okolic Marek, może ktoś potrafiłby złapać? Wzięłabym go na DT i próbowała oswoić.
Wczoraj spotkałam panią co też je karmi, pogadałyśmy (że nie jesteśmy same, już trochę raźniej bo wiszą ogłoszenia na klatkach aby nie karmić) więc kotki są najedzone.
Dzwoniłam wczoraj do Koterii (myślałam, że jedna to kotka w ciąży - szczęscie, że okazała się byc kocurem - wczoraj sprawdziłam z mężem
