6 miesięczny kocurek, potrącony przez samochód. Straskana miednica, zmiażdżona kosc krzyżowa. Poki co (od srody) bezwladny ogonek, nie sika, luźny (ziejący) odbyt (brak odruchu zwierania). Od głowy do pasa zdrowy walczący o życie kotek, od pasa w dół kaleka, którego już dwóch vetów chciało usypiać. Dziś jeden z autorytetów polskiej chirurgii i ortopedii psów i kotów odmówił wykonania operacji. Szanse na chodzenie - są, szanse na samodzielne wyproznianie się - brak.
Kociak jest przecudowny i przesłodki. Wiele wycierpiał. Znalazlam go wiele wiele godzin po wypadku w bardzo cięzkim stanie. Teraz po kilku dniach tuli sie do mnie, lasi, mruczy, chętnie je, tylko... co ja mam robić???
Czy ktoś może polecić mi lekarza w Polsce lub za granicą, który da mu szansę?
Czy jest kot nie będzie sikła i kupkał, ale ja się nauczę tego robić, ma szanse na życie? Lekarze straszą, że wda się zakażenie prędzej czy pozniej. Wiem ze niektorzy z Was opiekują się takimi kotami - jak to jest???
Czy ktoś zna dobrego rehablitanta? Jakieś metody? Namiary na kogoś kto zechce Małemu pomóc? Tyle wycierpial i taka w nim wola życia. Przecież nie mogę go uśpić-((( Pomozcie proszę...
Nina