Podeszłam do tej kotki, bo chciałam ją przegonić, była zbyt blisko bardzo ruchliwej ulicy (Górczewska). Mam taki odruch zawsze, kiedy widzę dzikiego kota, podchodzę, a kot wieje w drugą stronę - dalej od niebezpiecznego miejsca.
Ta mała na mój widok podbiegła z podniesionym ogonkiem i zaczęła się o mnie ocierać. Wywaliła się brzuchem do góry i kazała miziać

Zawołana - szła za mną jak piesek. Przeprowadziłam ją na drugą stronę bloku, na podwórko. Mała przylepa wciąż przytulała się do mnie i domagała głaskania... Zapytałam kilku przechodzących osób czy znają tego kota, czy jest czyjś - w odpowiedzi zobaczyłam pełne zdumienia spojrzenia i przeczące kręcenie głową. Pośrodku bloku zobaczyłam otwarte okienko z miseczkami. Czyli przylepka tutaj jest dokarmiana. Obejrzałam ją i obmacałam: koteczka, czarno biała z dziwnymi rdzawymi plamami na futerku i łysym miejscem na głowie. Futerko miękkie i czyste, ale na skórze wymacałam kilka strupków przy ogonie i na łopatkach. Chudziutka, oczy czyste, na oko zdrowa. Ma najwyżej pół roku. Te przebarwienia sierści mogą być od wody utlenionej (ktoś się bawił?) albo od jakiejś innej, niezbyt żrącej substancji.
Zrobiłam kilka zdjęć komórką
http://imageshack.us/g/546/k01.jpg/

Uploaded with
ImageShack.usZostawiłam małą przylepkę na podwórku, upewniając się, że nie biegnie za mną w stronę ulicy. Jutro mogę tam pójść, zostawić kartkę pod miseczkami z prośbą o kontakt. Jeśli nie znajdzie się DT, nic więcej w tej chwili nie mogę zrobić dla tej koteczki. A dla takiej ufnej przylepki każdy dzień na tamtym podwórku to zagrożenie życia. Prędzej czy później dorwie ją jakiś zły człowiek albo przejedzie samochód.
Czy ktoś może się małą zaopiekować? Obiecuję pomoc w utrzymaniu i szukaniu dla niej domu!