Przed chwilą dostałam smsa w stylu - RATUNKU POMOCY
Zaprzyjaźnione panie, które zapsione są na 15 już chyba stronę zostały zarzucone kociętami. Szczegółów jeszcze nie znam. Wiem natomiast, że miejsca tam fizycznie na kocięta nie ma. Na nikogo już tak naparawdę tam miejsca nie ma. Ale co to ludzi obchodzi. Walnie się im na podwórko i w poczuciu dobrze spełnionego obowiazku - bo się kociaczkom życie uratowało idzie do domu. Tak? No tak
3 kociaki panie upchnęły na chwilkę u jakiś tam znajomych znajomych. Tyle maksymalnie ( i na chwilę ) zgodzili się przyjąć zostały 2 koteczki - jedna czarna, druga też z jakimiś przebłyskami białego. Nie znam wieku, nic wiecej nie wiem...........ale mam dostac maila. Jak się nic nie znajdzie pojdą do schronu.........a to dla kociąt niemal wyrok.
Wziąć ich do siebie nie mogę - bo i tak mam kolejkę tymczasów ( biedny CYNAMON!!!)
Wszyscy zakoceni na maksa.......
Jakby było mało, zadzwoniła znajoma, ze w ten straszny deszcz wracała z działki, siku jej się zwyczajnie zachciało i zatrzymała się na takim niby leśnym parkingu ( co to tylko stare porozwalane stoły i ławy ) zero barku, stacji NIC. Gdzieś miedzy Rawą a Tomaszowem zdaje się......
No i co? No i dwa psy - czarne. Jeden chyba kudłaty, ale były tak przemoczone, ze nie do ocenienia. Głodne i garnące sie strasznie. Wyraźnie usiłują sobie coś załatwić. Jakiś czas już tam koczują, bo elegancko ktoś im wiadro z rozmoczonym chlebusiem postawił.........
Dostały wszystko co znajoma miała w aucie do jedzenia - łyknęły. A ona się chyłkiem wymknęła ( w aucie 3 koty + jej pies ) bo sie bała, ze bedą za nią biegły jezdnią......No i co? I dzwoni i mi ryczy.....
Mieszka dodam w kawalerce......tiaaaaaaa
Psy dodam młode........ szczenięce z wyglądu wręcz. Wysokość nieco poniżej kolana........szlag by to.....żadne tam w typie rasy czy śliczniuchne. Czarne kundliszony......Zapewne cud narodzin, co to chętnych nie było......
Wszyscy do mnie - a co ja kurcze mogę? Poza tym, ze teraz tez się martwie, a jak wyjrzę za okno to mi się słabo robi......


