


Nie żartujcie sobie, proszę

Gem - to dla mnie cholernie bolesne, bo pomimo ponad 2 lat, które upłynęły od tego czasu, to nadal strasznie boli, ale napiszę Wam o Popiołeczku, który zachorował na calici

Po kilku dniach leczenia wydawało się, że wszystko jest OK, ale po następnych kilku zaczął mieć duszności


Nie zgodziłam się, więc coś tam niby robili, ale nie poprawiało się. Po tygodniu kategorycznie zapadałam "agresywnego" leczenia - niestety, było już za późno. 2,5 dnia później Popiołeczek udusił się na moich oczach

I tego, że nie domagałam się ingresywnego leczenia wcześniej, nie wybaczę sobie NIGDY

A 4 miesiące później, już w obecnej lecznicy, weci próbowali ratować Psotusia w Felv. Jeszcze ostatniego dnia, po trzeciej transfuzji, wet go nie skreślał. A po południu, kiedy organizm doznał jakiegoś szoku i pojechałam do lecznicy, jego żona z drugą wetką próbowały Psocika ratować

Dlatego BARDZO Was proszę - walczcie o tę kruszynkę! Nie dajcie sobie wmówić, że trzeba ją uśpić!
Jeśli będzie trzeba, wezmę Mimi do siebie.
Tylko walczcie ... proszę
