Mam na co dzień do czynienia z tzw. wolnożyjącymi kotami, niektóre z nich wychowały się całkowicie bez kontaktu z człowiekiem, ale nawet te najbardziej "dzikie" w pewnym momencie zaczęły ocierać się o nogi,a nawet pozwalać głaskać. Zaznaczam, że chodzi o koty dorosłe, które wcześniej nigdy prawdopodobnie nie były dotykane. Co je do tego skłania? Ano głód. I nie jest tak, że one pozwolą się dotknąć każdemu - jedynie mi i mojemu tż-owi. Dlatego uważam, że najlepsza metodą oswajania kota jest oswajanie przy pomocy jedzenia. Pozwól, żeby kot "poprosił" o jedzenie - prawdopodobnie jeśli będzie wystarczająco głodny, sam przyjdzie w końcu do Twojej reki, zacznie się ocierać o nogi itd. Nie dawaj jedzenia od razu, nie zostawiaj go w misce, żeby sam się mógł częstować, kiedy ma ochotę. W miarę możliwości, tak jak pisze Szenila, karm z ręki.
Na plus działa fakt, że to młode koty, na minus, że mają siebie i nie potrzebują tak bardzo kontaktu z człowiekiem, jakby to było, gdyby kot był jeden.
Możesz sięgnąć też po środki typu Feliway czy krople Bacha.
Pomysł z uśpieniem niedorzeczny (trzymałabym się z daleka od kogoś, kto daje takie rady), dzikość w genach to też bzdura. Owszem, są koty bardziej pro ludzkie i mniej - takie niezależne, które przeleżą dzień na szafie zamiast na kolanach (to już trzeba uszanować

), ale to nie są dzikie zwierzęta jak np. rysie czy żbiki.