Takie menu zastałam wczoraj w kociej misce "moich" służewieckich cmentarniaków.
Nawet nie wiem smiać się, czy płakać. Czy wiedza o tym, co jest jadalne dla kota wymaga doktoratu z weterynarii?
Głupota ludzka powala czasem.
Wiem, że ten post nic istotnego nie wnosi, ale nie mogłam się oprzeć, by nie napisać.




