» Wto lut 01, 2011 9:35
Re: Wstrząsnęło mną to forum
Czy może jednak zamiast brutalnego "brzydzę się" można użyć " nie mogę na to patrzeć", "to za trudne dla mnie, przepraszam, ale nie mogę".
Niby nic (nawet nie wymaga kłamania i udawania), ale dla opiekuna kolosalna różnica.
O to mi chodziło. Każdy ma prawo do własnych odczuć, ale nie żyje w próżni. I tym bardziej należy szanować odczucia tych, którzy mają bezpośredni kontakt z kalectwem (swoim, swoich najbliższych czy choćby swoich zwierzaków).[/quote]
Nasza dyskusja oddryfowała troche w złym kierunku. Bo tak naprawdę historia z kotkiem bezoczkiem i niezręczną w słowach sąsiadką jest tylko uosobieniem pewnego bardzo głęboko leżącego zmagania cżłowieka: NATURA vs. KULTURA. Bo prawda jest taka że to co uważamy za szlachetne, dobre i politycznie poprawne, tak naprawdę naturalne NIE JEST. Musimy sobie zdać sprawę że w naturze kalekie koty poprostu giną, tak jak gina wszystkie uszkodzone, niewykształcone osobniki, własnie po to by nie przenosiły wadliwych genów, by nie degenerowały gatunku. Tak to jest w przyrodzie urządzone, i to jest normalne, tak jak normalne jest że młode bociany wyrzucają z gniazda najsłabszego by rodzice mogli skupić się na wykarmieniu najsilniejszych, normalne jest że gryzonie potrafią zjadać własne młode w chwili głodu czy zagrożenia. Taka jest przyroda, tak jest to urządzone i musimy się z tym pogodzić. Również człowiek jako część przyrody taką własnie postawę ma zakodowaną w genach jako naturalną. Tak więc Spartanie eliminujący ze swej społeczności niepełnosprawnych, japończycy wynoszący sędziwych staruszków na wielka górę by tam w spokoju mogli oddać duch, zachowywali się w zgodzie z naturą. I w zgodzie z naturą zakodowany jest w nas lęk i niechęć, a wręcz nawet obrzydzenie do osobników chorych. Najbardziej pierwotna część naszej natury każe nam odwrócić głowę przed kalekim czy oszpeconym. A ponieważ jest to immannentną cechą nas jako części przyrody ożywionej, nie ma sensu tego potępiać, tak jak nie ma sensu potępiać tego że odczuwam głód, pragnienie,czy lęk. Odczuwamy to, mamy PRAWO to odczuwać. Ale traz przychodzi pytanie co możemy z tym odczuwaniem zrobić, jak je przepracować, skanalizować, przetworzyć w zachowanie. Do tego własnie służy nam KULTURA. Miłosierny samarytanin ma ledwie dwa tysiące lat- w historii ewolucji to maleńka chwilka, troska o dziecko sięga jakieś dwieście lat wstecz, troska o zwierzę do świadomości niektórych ludzi nawet jeszcze nie dotarła. A więc Ci z nas którzy w taką ofiarną troskę wkałdają całych siebie, są przedstawicielami i głosicielami KULTURYw nie mniejszym stopniu niż najznamienitsi humaniści. Kulturą przezwyciężamy naturę, naginamy jej prawa do głosu serca , pokazujemy ze człwiek jest czymś więcej niz tylko inteligentnym zwierzęciem. Ale nie jest to wcale łatwe i samo nie przychodzi.
Pamiętam historię z dzieciństwa: ponieważ rodzce nie zgadzali się na większe zwierzęta w domu, mogłam trzymać jedynie chomiki. Poszłam więc któregoś dnia do sklepu zoologicznego i oczom moim ukazał sie taki widok: w szkalnej gablocie radośnie brykały słodkie małe chomiczki a wśród nich załośnie kuśtykał jeden starszy, wyraźnie większy od innych. po chwili dostrzegłam że nie miał łapki. Był "uszkodzony" niepełnowartościowy, i mimo że przeceniono go na parę groszy, nikt go nie chciał. Nie zapomnę tej chwili zmagania, w której z jednej strony czułam ze ta istota też pragnie miłości, że zasługuje na nią może nawet w większym stopniu niz pozostałe, a z drugiej strony czułam sie tak jak ta nieszczęsna sąsiadka- perspektywa codziennego patrzenia na kalekie zwierze... poprostu mnie przerosła. Wskazałam spredawcy jdnego ze zdrowych chomików, zapłaciłam i ruszyłam do domu, przez całą droge płacząc rzewnymi łzami nad własna słabością i nad niechcianym chomikiem który został tam, opuszczony przez wszystkich. Zrozumiałam że powinnam postąpić inaczej i płakałam bo nie potrafiłam postąpić właściwie.